piątek, 17 maja 2013

30. We will fight!

   Minęło już ponad dwa lata, odkąd rozstałam się z Aaronem. Wiedziałam, że nie byliśmy sobie pisani i tak miało być. Jednak wszyscy jesteśmy ludźmi i trzeba sobie wybaczać. Okey, pamiętam jak przez niego cierpiałam i wylałam hektolitry łez, ale jak teraz przypadkiem na niego wpadłam… Przecież mogę z nim normalnie porozmawiać. Siedzieliśmy w kawiarni i rozmawialiśmy o byle czym. I co najważniejsze nawet nie wspomniał w tym wszystkim o Davidzie, a tu nagle wpada Gabriela i wyprowadza mnie z lokalu. Zaczęła na mnie krzyczeć i odholowała do domu. Rozumiem, że wszyscy się o mnie martwią, ale do jasnej cholery to moje życie i wiem co robię.

   Następnego dnia wyszłam tak po prostu na miasto. Wlokłam się bezcelowo po mieście, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Usiadłam na ławce przed jedną z fontann na deptaku. Oparłam się i przymknęłam oczy.
   - Piękny kwiatek , dla pięknej dziewczyny. – usłyszałam. Otworzyłam oczy i ujrzałam jedną herbacianą różę, a trzymał ją walijski piłkarz.
   - Cześć Aaron. – lekko się uśmiechnęłam i odebrałam różę, a on usiadł obok mnie. – Przepraszam cię za wczoraj, za Gabrielę. – zaczęłam.
   - Nie musisz, naprawdę. Rozumiem ją. W końcu na jej miejscu też pewnie bym tak zrobił. – uśmiechnął się. – Jestem idiotą. – dodał i spuścił wzrok.
   - Dlaczego tak mówisz? – zapytałam.
   - Bo straciłem taką kobietą jak ty. – spojrzał na mnie.
   - Przestań, to przeszłość, a z resztą ty sam to wybrałeś. – spojrzałam na niego z ukosa. – Nie wracajmy do tego. – dodałam.
   - Racja. Cieszy mnie to, że normalnie ze mną rozmawiasz. – powiedział, a ja w tym momencie dostałam SMSa od Caroliny.
   - Przepraszam cię, ale muszę iść. Obiecałam, że posiedzę dziś z synem Pedra. – wstałam.
   - Miło cię było zobaczyć. – uśmiechnął się.
   - Do zobaczenia. – rzuciłam i skierowałam się w stronę przystanku autobusowego.

  Siedziałem przed telewizorem i ciągle naciskałem na guzik w pilocie, zmieniając kanały. Wtem usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstałem i poszedłem otworzyć. Do domu wpadła Gabriela.
   - Cześć. – rzekłem i zamknąłem za nią drzwi.
   - David, bronię cię przed Katheriną jak tylko mogę, ale do jasnej cholery muszę wiedzieć czy to wszystko jest prawdą! – mówiła jak opętana.
   - Nigdy nie mógłbym jej zdradzić. Kocham ją i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Fakt, wtedy w hotelu byłem trochę pijany po meczu, ale pamiętałbym gdyby miało się coś tam wydarzyć. Ona musi mi uwierzyć.
   - Jak na razie to ona jest skłonna do tego, żeby iść i odwołać ślub. – rzuciła. – Musisz z nią porozmawiać.
   - Próbowałem. Nie chce mnie słuchać. – oparłem się o ścianę. Przejechałem dłonią po twarzy.
   - Wiesz, że Ramsey jest w Hiszpanii? – zapytała cicho.
   - Tak, wiem. Cesc mi mówił. Jeżeli ją tknie, zabije go. – uderzyłem pięścią w blat komody. Wtedy do mojego domu wpadł blondyn. Fakt, nasz byczek nigdy nie puka, gdy nawiedza ten dom.
   - Cześć stary, cześć Gabi. Widzę sztab alarmowy w wersji mini, ale macie też i mnie. Zostawiłem Olallę z dziećmi w hotelu i jestem.
   - Cześć Fernando. – odpowiedziała Solis. Znali się. Przecież Torres też mieszka w Londynie, a poznali się dzięki mojej Kathy.
   - Mówię od razu, że David tego wieczoru był grzeczny, co prawda do pokoju wróciłem dopiero nad ranem, ale to przecież laska by tak nie uciekła szybko, a poza tym on nie jest zdolny do zdrady. – prychnął Hiszpan.
   - Ja w to wierzę, ale gorzej z Kathy. – prychnęła Gabi.
   - Po to tu jestem, żeby doprowadzić do ich ślubu. – klasnął i zatarł ręce. – Pogodzimy was. – położył dłoń na moim ramieniu.
   - Mam nadzieję. Dom bez niej jest pusty. Brakuje mi jej. – odpowiedziałem.
   - No dobra, pogadamy, ale wychodzimy, bo muszę iść napić się mojej ulubionej kawy w kawiarni przy deptaku. Grzechem by było być w Barcelonie i tam nie wstąpić. – powiedział i pociągnął nas za sobą.

  Torres kupił sobie swoją kawę, a przy tym namówił i nas. Szliśmy alejką z plastikowymi kubkami z kawą na wynos.
   - Ej to ona! – krzyknęła nagle Gabriela, prawie zakrztuszając się napojem. Wskazała na niewysoką szatynkę z brzuchem, wchodzącą do jakiejś restauracji.
   - Ale co ona? – zapytałem zdezorientowany.
   - No to ona powiedziała, że ma z tobą dziecko! – prawie krzyczała.
   - Ja ją znam. – dorzucił się blondyn. – To laska Ramseya.
   - Co?! Jesteś pewien? – pytałem.
   - W stu procentach. Nora chodzi z jej młodszą siostrą do przedszkola, więc Olalla ją zna. – wytłumaczył.
   - Ej, a tam jest Kat z Aaronem. – zauważyłem ich, siedzących na ławce pod fontanną. Katherina siedziała z różą w ręku i rozmawiała z nim o czymś. Po chwili wstała i ruszyła w przeciwnym kierunku.
   - Róbcie co chcecie, ale ja idę za tą laską. – powiedziała Gabriela i pobiegła do tamtego lokalu.
   - Chodźmy do tego cwaniaczka, zanim spieprzy. – Nando poklepał mnie po ramieniu i wskazał na piłkarza. Podeszliśmy do niego i usiedliśmy po obu stronach, a on jakby przerażony, najpierw spojrzał na mnie, później na Torresa.
   - Ramsey, co ty znów kombinujesz? – zapytałem z przeszywającym wzrokiem.
   - A witam kolegów po fachu. – wyszczerzył się.
   - Wątpię w to byśmy byli kolegami. Ani nie gramy w jednym klubie, ani w reprezentacji… - dołożył Nino. – Dlaczego twoja laska była u Katheriny i wcisnęła jej kit, że to dziecko Davida? – zapytał prosto z mostu.
   - Lubisz wtrącać nos w nie swoje sprawy Torres? – zasyczał.
   - Dla ciebie, to co najwyżej pan Torres. Widzę, że ty za to bardzo lubisz mieszać w kogoś szczęśliwym życiu. – dodał.
   - Czemu to robisz, co? – zapytałem, a on się gorzko zaśmiał.
   - Może zatęskniłem za Kathy, hmm? – zaśmiał się i wstał. Odwrócił się i ruszył przed siebie. Miałem ochotę wstać i pognać za nim. Dołożyć mu. Fernando mnie zatrzymał.
   - Zostaw, zobaczymy co wskóra Gabriela. – powiedział.

  Pedro z Caroliną pojechali na większe zakupy, a ja siedziałam z Bryanem w domu. Chłopczyk był grzeczny, z resztą jak zwykle. Najpierw zasnął, a później spokojnie siedział i się bawił. Rozumiał mnie, dał mi się w spokoju się spakować. Tak, postanowiłam wrócić do Anglii. Sama tam nie będę. Mam w Londynie przyjaciół piłkarzy, Torresa, Matę, Cazorlę i Reinę w Liverpoolu oraz Silvę w Manchesterze. Z Aaronem też się przecież jakoś dogaduję. David niech sobie tutaj siedzi z tą swoją dziewczynką i niech zajmują się swoim dzidziusiem.
W pewnym momencie rozległo się głośne pukanie do drzwi.
   - No, ciekawe kto to taki. – uśmiechnęłam się do małego Rodrigueza i pogłaskałam go po główce. Poszłam otworzyć drzwi. Stanęłam jak wmurowana, gdy zobaczyłam kto stoi w progu.
_________________________________
 Jak można tego samego dnia skręcić staw kolanowy lewej nogi i staw skokowy prawej? No właśnie! To tylko mogłam być ja! Jestem uziemiona -.-
Jeszcze dwa rozdziały i epilog ! ♥
Buźka! ;***

I ! Zapomniałabym! David, uduszę! Siedź na tyłku, a nie zmiany ligi Ci się zachciewa -.-

10 komentarzy:

  1. Ramsey ty... tylko go udusić, krętacz jeden. A ty Davidku lepiej się postaraj i ratuj ten związek. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A to jebany Ramsey .. :D Krętacz cholerny :D
    Nie no prosze .. Niech ona nie wyjeżdża :O
    Zaprraszaam : http://no-soy-estrella.blogspot.com/ ~ blog oczywka o Barcelonie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział :> no to teraz się wszystko wyjaśnia! Wiedziałam, że Dave tak po prostu jej nie zdradził. czekam, aż poznam prawdę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mam nadzieje że wszystko się wyjaśni i będzie w porządku :) zapraszam na nowy rozdział na http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Osz cholera! Aaron, grrr ._. Torres się pojawił. Kocham Go <3 i kto stanął w drzwiach? Kurczę, dodaj szybko nowy, bo umrę xD
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaron to dupek i to ogromny. Ale mnie wkurza.. Niech to się lepiej szybko wyjaśni, bo inaczej David będzie cierpiał ;<
    Czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znoszę Aarona... Jest idiotą :/ Mam nadzieję, że David i Katherine wyjaśnią sobie w końcu wszystko i pogodzą się...

    OdpowiedzUsuń
  8. Masakra, wkurza mnie Ramsey :) Mam nadzieję, że się pogodzą :)
    Zapraszam serdecznie do mnie http://firmera-en-el-amor.blogspot.com/! Nowy rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Osobiscie to uwielbiam Aarona, ale tutaj to przeszedł samego siebie ;/ Chcę, żeby David i Kath sobie to wszystko wyjaśnili, bo są sobie przeznaczeni i już! Czekam na kolejny ;*
    Serdecznie zapraszam na trzeci rozdział na http://que-no-es-adios.blogspot.com/. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeeeej <3. Uwielbiam <3.

    Zapraszam serdecznie do mnie na rozdział 8 ;). Akcja nabiera tempa i niebawem pojawią się chłopcy z FC Barcelony ;) --------> http://do-konca-zycia-i-jeden-dzien-dluzej.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń