sobota, 6 kwietnia 2013

18. I can be your hero

  Chłopaki już pojechali na stadion, a ja dalej siedziałam w domu brata razem z jego dziewczyną. Obie zamartwiałyśmy się o Gabrielę. Gdzie ona mogła się podziać? Jeszcze chwila i będę musiała jechać na stadion, bo już powołują mnie do meczowego składu medycznego. Po chwili usłyszałyśmy dźwięk otwieranych drzwi i jakby nigdy nic, do domu weszła Gabriela. Zerwałam się z fotela i podbiegłam do niej.
  - Wiesz, że telefon wymyślono po to, żeby móc się komunikować z innymi? – wrzasnęłam. – Gdzieś ty się podziewała i dlaczego nie odbierałaś?!
  - Chciałam po prostu pobyć chwilę sama. – przewróciła oczami.
  - Mogłaś powiedzieć, prawda? – mówiłam, ciągle się o nią martwiąc. – Jedziesz na mecz?
  - Jadę. Dajcie mi chwilę, zaraz będę gotowa. – mruknęła i poszła na górę.
  - I co ja mam z nią zrobić? – rozłożyłam ręce i usiadłam z powrotem obok Caroliny.
  - Daj jej czas. Widać, że nie zaaklimatyzowała się jeszcze z tym wszystkim. – położyła dłoń na moim ramieniu.
  - A najzabawniejsze są te ich podchody z Sergio. Mogliby w końcu powiedzieć czy ze sobą są czy nie. – westchnęłam.

 Trybuny Camp Nou były przepełnione kibicami, Arsenalu, a w większości FC Barcelony. Słychać było wiele okrzyków związanych z oboma klubami. Wspólnie z lekarzem i kilkoma asystentami wyszliśmy już i zajęliśmy miejsca dla nas wyznaczone, tuż obok ławki rezerw naszej drużyny. Po chwili i swoje miejsca zajęła rezerwa razem ze sztabem trenerskim. Zaraz po nich wyszli reprezentacji obu drużyn. W barwach Arsenalu, w pierwszym składzie stanęli: Szczęsny, Vermaelen, Sagna, Mertesacker, Gibbs, Rosicky, Arteta, Cazorla, Podolski, Walcott i właśnie sam, we własnej osobie pan Ramsey! Głupio się szczerzył. Ja nadal nie mogłam uwierzyć w to, że myślałam, że go kocham i byłam nim zaślepiona.
Od razu przeniosłam wzrok na drużynę po drugiej stronie, na naszych: Valdesa, Puyola, Pique, Mascherano, Albę, Xaviego, Andresa, Sergio, Alexisa, Leo i Davida, do którego szczerze się uśmiechnęłam, a on mrugnął do mnie powieką. Znów się zaśmiałam.

 Zaczęliśmy. Krótkie podania i po chwili byliśmy już pod polem karnym rywala. Rozpoczęliśmy akcję, ale zakończyła się ona tylko rzutem rożnym, pierwszym w tym spotkaniu. Xavi wybił piłkę, ale Kanonierzy ją posłali daleko od swojej bramki. Od czasu do czasu zdawało mi się, że czuję na sobie wzrok piłkarza Arsenalu. Zauważałem też jego głupkowate uśmieszki. Często spoglądał w stronę naszego sztabu medycznego. Obiecuję, jeszcze raz tam spojrzy, to mu te oczy wydłubię!
Do pierwszych czterdziestu minut było wiele bramkowych okazji, za równo i dla nas jak i dla Londyńczyków.
 Przecisnęliśmy się z grą na połowę Gunnersów. Piłka była ciągle podawana od Andresa do Xaviego, Leo, Alby i Sergio. Takie błędne koło. Piłka nie mogła się przebić dalej. Za dobrze obstawili swoją bramkę i pole. W pewnym momencie, po lewej stronie znalazła się odrobina miejsca. Wpadłem tam, a Jordi jakby wyczuł i podał mi futbolówkę. Po obu stronach miałem obrońców, a za sobą czułem oddech tego cholernego Aarona. Co mi tam? Próbuję. Oddałem strzał. Idealnie wbity w prawe okienko nad bramkarzem. Udało się! Pierwszy dopadł mnie Alba, praktycznie dzięki któremu wsadziłem tą piłkę do bramki. Później już nie patrzyłem kto mnie obejmuje. Byłem w jednym wielkim uścisku prawie całej drużyny.
 Sędzia odgwizdał koniec pierwszej połowy, która kończyła się korzystnym wynikiem dla nas. Ucieszeni pognaliśmy do szatni. Tam usłyszeliśmy kilka rad od Vilanovy i między innymi pochwałę dla mnie. Okey, była chwila odpoczynku, a teraz wracamy na murawę. Wyszliśmy pierwsi, czekając na naszych gości. Chodziliśmy po naszej połowie boiska. Zbliżyłem się do linii i spojrzałem w kierunku ławki, gdzie siedziała Katherina. Rozmawiała z lekarzami. Śmiała się z czegoś. Uwielbiałem gdy się śmieje. Miała wtedy takie słodkie dołeczki. Ona cała jest słodka i piękna. Naprawdę cieszę się z tego, że poznałem ją na nowo. Wcześniej to tylko była siostra kumpla z reprezentacji, później także z drużyny. Teraz spojrzałem na nią całkiem inaczej. Wcześniej jeszcze praktycznie dziewczynka, nastolatka, teraz dojrzała kobieta. Inteligentna, mądra, mająca swoje zdanie i poglądy, przekonywująca i uparta, słodka i bezbronna. Osiem lat różnicy, ale co z tego? Szczerze przyznaję, że to kobieta dla mnie idealna. Tak, zakochałem się w niej po same uszy, a nawet i wyżej.
W końcu wyszli. Gwizdek i zaczynamy drugą połowę. Tak jak wcześniej, chwila i mamy jeden ze stałych fragmentów gry, tym razem wolny. Jak zwykle przymierzali się do niego Leo i Xavi. Ustawiliśmy się w polu karnym Arsenalu. Stanąłem tuż obok Carlesa, ustawionego przed zawodnikami w czerwonych koszulkach, którzy tworzyli mur. Nagle obok mnie pojawiła się angielska szesnastka.
  - Co Villa, dobrze ci się ją pieprzy? – roześmiał mi się wprost do ucha. Spojrzałem na niego ze złością. Miałem ochotę rzucić się na niego i zdjąć mu ten uśmieszek z twarzy. Puyol szturchnął mnie ramieniem. Spojrzałem na niego, a w jego wyrazie twarzy wyraźnie można było odczytać „David, spokojnie! Nie reaguj”.
Usłyszeliśmy gwizdek i po chwili Xavi wykonał strzał. Minimalnie nad poprzeczką. Zaczęliśmy się rozchodzić na pozycję. Ramsey, wymijając mnie, splunął mi pod nogi, po czym pobiegł na środek boiska. Mnie już nosiło.
  - Dupek, ale nie daj się sprowokować. – usłyszałem słowa Tarzana. Miał rację. Nie mogę dać mu się sprowokować. Jeżeli bym go uderzył, wtedy skończyłaby się moja gra na dzisiaj. Od razu wyleciałbym z boiska. Jednak nie zostawię tak tego. Bez kary się nie wywinie.
Gra toczyła się nadal. Nadarzyła się też okazja by dopiec trochę Aaronowi. Biegł z piłką, a ja pojawiłem się przed nim. On powiedziałby pewnie, że znikąd. Pięknie go podciąłem, wyłożył się na murawę, trzymając się na lewą nogę ze skwaszoną miną. Podleciał sędzia i chwile się zastanawiał, a w między czasie zdjęli Walijczyka. Sędzia wyciągnął żółty kartonik, ale co mi tam. Ważne, że ta gnida dostała za swoje. Dyskretnie przybiłem piątkę z Carlesem i Leo. Dyskretnie… A założę się, że jeszcze dziś Internet będzie od tego huczał…
Piłka została odebrana spod nóg Sergio i podana do Podolskiego, który sprawnie oderwał się od naszych obrońców. Victor wyszedł, ale ten wpakował piłkę do siatki. W 65 minucie mieliśmy remis, 1 – 1. Panowie, musimy grać dalej i to wygrać.
Dostarczono piłkę na środek boiska, skąd miała być wznowiona. Jednak przy linii końcowej pojawiła się tablica. Szykowała się zmiana u nas. Obok arbitra stał młody Tello, a na tablicy zielona trzydziestka siódemka, a obok czerwona siódemka. Wiem, że w tym meczu dałem z siebie tyle ile mogłem. Zszedłem, przybijając wcześniej piątki obiema dłońmi z Cristianem. Podszedłem do naszej ławki rezerw i tam wziąłem swoja granatową bluzę i bidon z wodą. Nie usiadłem tam. Od razu poszedłem do ławki sztabu medycznego. Usiadłem obok Kathy z uśmiechem na twarzy.
  - Co to miało być? – zapytała podbuzowana, a moja radość zmieniła się w zaskoczenie. – Czemu to zrobiłeś? Bo widziałam, że to nie było przypadkowe.
  - Jak to nie? – lekko się uśmiechnąłem, upijając łyk płynu.
  - Może dlatego, że zdążyłam cię już poznać? – wzruszyła ramionami.
  - Po pierwsze, chciałem mu odebrać piłkę… - objąłem ją ramieniem. – Po drugie musiałem mu się jakoś odpłacić za… No dobra za nic… - uciąłem.
  - David, za co?!
  - Za nic. Kocham cię. – ucałowałem ją w czubek głowy.

Po meczu musieliśmy sprawdzić jak czują się nasi piłkarze, którym udało się wygrać, dzięki następnym, wspaniałym dwóm akcjom Leo, w 75 minucie i 89.
W swoim gabinecie miałam naszego 'szczęściarza', Carlesa, który zaczął się skarżyć po meczu na dyskomfort w lewej kostce.
  - Wiesz co ci powiem Kathy? – zatrzymał się przed samymi drzwiami, bo miał już opuszczać pomieszczenie. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem. – Oboje z Davidem macie szczęście, że na siebie trafiliście. – uśmiechnął się.
  - Też tak myślę, Carles. – odpowiedziałam, również z uśmiechem. – Tylko zastanawia mnie dlaczego aż tak sfaulował Ramseya… - głośno się zamyśliłam.
  - Odpłacił się pięknym za nadobne. Nie powiedział ci?
  - Nie powiedział! Carles, proszę! – zrobiłam oczy proszącego kotka.
  - Kat, nie. Jeżeli on ci nie powiedział…
  - Puyi! Proszę… - nie dawałam za wygraną.
  - No dobra, ale nie wiesz tego ode mnie! – westchnął. – Ramsey zaczął ci w pewien sposób ubliżać, wprost do ucha Davida. Ten cały buzował, ale trzymał nerwy na wodzy. Wiedział, że jeżeli się na niego rzuci, wyleci natychmiastowo z boiska. Znalazł sposób, żeby mu oddać. Tyle. Broni swego. – mrugnął do mnie oczkiem. – Pa, Kathy. – pożegnał się i wyszedł, a na moja twarz wpełzł szczery uśmiech.

Czekał na mnie na podziemnym parkingu, tuż obok swojego samochodu. Podeszłam uśmiechnięta i uwiesiłam mu się na szyi.
  - Co to za zmiana nastawienia? Wcześniej zła za to, że… - przerwałam mu, wpijając się w jego słodkie usta.
  - Kocham cię, ty mój obrońco. – wyszeptałam z uśmiechem, patrząc mu w oczy.
  - No ładnie, który wygadał? – przewrócił oczami.
  - Żaden. – zaśmiałam się. – Dziękuję. – uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego. 
___________________________
To może zaczniemy od:
  Bienvenido Al Mundo Bryan Rodriguez Martin ! <33
A tak poza tym... Szkoła mnie wykańcza! Ja już chcę być po egzaminach gimnazjalnych! >.<
 I znów rozdział z jednodniowym poślizgiem, ale... Nie wyrabiam :(

8 komentarzy:

  1. świetny rozdział :> Oj David, David dobrze, że nie na czerwoną kartkę ^^ ale jesteś prawdziwym "obrońcą" . . Są słodscy *__* Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale oni są słodcy! :D No i David bardzo dobrze zrobił. Ja to bym go tam zabiła :D Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehs, jaki David <3 <3
    Słodziaki z nich.

    OdpowiedzUsuń
  4. i nadrobiłam :P huehuehue :D Fajnie i słodko *.* David jest cudowny i mam nadzieję, że Sergio się ogarnie... Gabi nie może cierpieć ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. O David sie spisal <3 dobrze, ze nie naskoczyl na niego na boisku :)
    Kathy i david =) no uwielbiam ich.
    A co do Sergia i Gabi to czekam na ich rozwoj dalszej znajomosci =) niech w koncu zamieszkają razem xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooo ale bym przywaliła takiemu chamowi
    Oooo nawet do szpitala by gościa nie przyjęli

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na ósemeczkę na: http://solo-tengo-que.blogspot.com/
    Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń