poniedziałek, 4 marca 2013

9. I don't know anything about football



Dzień po dniu mijał mi na szukaniu pracy, której wciąż nie mogłam znaleźć. Katherina chodziła na Camp Nou i spełniała się w swoim zawodzie. Siedziałam w domu z Caroliną, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam z miękkiej kanapy w salonie i otworzyłam. W progu stał Pedro a tuż za nim uśmiechnięty Busquets.
- Normalnie nie wiesz jakim cudem się tu znalazł – zaśmiał się starszy brat mojej przyjaciółki. Ja pokręciłam głową z dezaprobatą. Wpuściłam ich do domu. Pocałowali moje policzki i Pedro od razu udał się do Caroliny, a ja poszłam do kuchni, by zrobić sobie herbatę. Sergio dreptał za mną.
- Mam do ciebie sprawę – zaczął i uśmiechnął się, a ja wstawiłam wodę na gaz. Spojrzałam na niego pytająco, opierając się o blat stołu.
- Mam bilety na dzisiejszy mecz Barcelony B z niemieckim klubem… Miejsca są w samej loży vipowskiej – zachęcał, zabawnie poruszając brwiami – I tak pomyślałem o tobie…
Zaśmiałam się i pokiwałam głową, zgadzając się na jego propozycję.
- To świetnie! Wpadnę po ciebie jakoś po siedemnastej – puścił mi oczko i pożegnał się, całując mój policzek.  Wyszedł z domu, a ja uśmiechałam się jak głupi do sera.
Udałam się z powrotem do salonu i usiadłam z gorącą herbatą na kanapie, przed telewizorem, skacząc pilotem po kanałach. Strasznie się nudziłam, kiedy Carolina zajmowała się Pedro – gotując mu obiad rzecz jasna!
Nim się obejrzałam a minęła godzina i moja przyjaciółka wróciła z pracy. Odgrzała sobie obiad, a ja przywlekłam się do niej powolnym krokiem.
- Sergio tu był i zaprosił mnie na mecz – powiedziałam obojętnym tonem, a tak przynajmniej mi się wydawało.
- No proszę! Jednak coś z was będzie – klasnęła w ręce jak uradowane dziecko, z wielkim uśmiechem na twarzy. Ja tylko pokręciłam głową z dezaprobatą. Ona naprawdę jest dziwna.
Do kuchni wszedł uśmiechnięty Pedro. Przytulił się do swojej siostry, proponując jej też bilet na mecz. Zgodziła się bez wahania, a ja zdałam sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze: chciałabym mieć tak kochającego brata jak Pedro. Po drugie : Nie znam się na piłce!

Wybiła godzina siedemnasta, a zadzwonił dzwonek do drzwi. Zbiegłam ze schodów i wręcz rzuciłam się na klamkę – to nie było celowo, po prostu potknęłam się o dywanik na schodach!
Ubrana byłam w zwykłe dżinsy i koszulkę z krótkim rękawkiem. Otworzyłam drzwi  i przywitałam się z Sergiem.
- Gotowa? – zapytał w progu. Przytaknęłam, chowając telefon do przedniej kieszeni spodni.
Wyszliśmy, nie żegnając się z resztą domowników, bowiem spotkamy się na stadionie.
Wsiadłam do jego wypucowanego auta. Droga nie trwała długo, bo tylko piętnaście minut.
Stanęliśmy przed Camp Nou i Sergio wyszedł jako pierwszy by po chwili otworzyć mi drzwi.
- Dziękuję – odpowiedziałam, czując jak się rumienię. Chyba nikt tak na mnie nie działał.
Podziwiałam stadion z zewnątrz. Był naprawdę śliczny! Ładniejszy niż na zdjęciach które kiedyś pokazywała mi Katherina.
Udaliśmy się na trybuny loży vipowskiej, gdzie było już kilku zawodników FC Barcelony. Każdy z nich przywitał się ze mną i Sergiem, lecz żaden nie mógł przestać się na mnie patrzeć dość zdziwionym wzrokiem. Usiedliśmy na plastikowych krzesełkach, kiedy poczułam jak czyjeś ramię mnie obejmuje. Wiedziałam, że to Sergio. Uśmiechnęłam się  minimalnie, patrząc na niego.
- Powinnam ci coś powiedzieć – zaczęłam, a on spojrzał na mnie równie uśmiechnięty jak ja.
- Słucham?
- Nie znam się na piłce nożnej – wyszeptałam mu do ucha, nie chcąc się poniżyć przed jego kolegami.
- Nic nie szkodzi. W trakcie gry ci wszystko wytłumaczę – odpowiedział równie cicho.
Czy ja już mówiłam jak on bardzo mi się podoba?

Po dziesięciu minutach przyszedł Pedro z Katheriną i Caroliną. Tuż za nimi szedł Villa z dwiema córeczkami. Przyjaciółka usiadła obok mnie, patrząc dość wymownie na mnie i na Sergia. Wytłumaczę jej to później.
Zaczął się mecz, a piłkarz siedzący obok mnie i wciąż mnie  obejmujący, tłumaczył mi wszystkie zasady gry. Do pierwszej połowy miałam opanowane dosłownie wszystko.
Zobaczyłam, że obok mnie nie ma Katheriny. Zaczęłam się rozglądać i dostrzegłam ją dwa rzędy wyżej, gdzie siedziała obok Davida Villi, mającego młodszą córkę na kolanach, za to starsza siedziała spokojnie obok swojego ojca. Słodko razem wyglądali.
Po meczu, Sergio zaproponował mi kolację. Zgodziłam się, uprzednio żegnając się z Katheriną i informując ją, że wrócę do domu trochę później. Ta tylko mi przytaknęła i puściła mi oczko, charakterystycznie się uśmiechając. Już ja znam ten uśmieszek!
Wyszłam z Sergio z Camp Nou. Wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy do bardzo przyjemnej restauracyjki, niezbyt rzucającej się w oczy.

Siedziała na wprost mnie. Jej twarz oświetlały tylko ogrodowe lampki. Wyglądała jeszcze piękniej. Zamówiliśmy  niezbyt dużą porcję gazpacho i czekaliśmy aż nam ją przyniosą.
- Ładnie tu – powiedziała, a ja się tylko uśmiechnąłem. – Uwielbiam takie klimaty
- Cieszę się bardzo, że trafiłem w twój gust – puściłem do niej oczko, a ona się delikatnie uśmiechnęła. Zauważyłem jednak mały rumieniec na jej twarzy.  Miałem ochotę ją pocałować, tak jak wtedy na moich urodzinach…
______
i oto odcinek dzisiaj. Kolejny będzie w piątek :)
Skargi do Coppernicany <3
I mała wiadomośc do bloggerki Onaa_6  ...
Po pierwsze jeżeli jeszcze nie zauważyłaś, jest tu nas dwie - Inszaaaa i Coppernicana, więc jak coś to mamy RAZEM fajnego bloga.
Po drugie powinnaś nauczyć się czytać ze zrozumieniem, otóż  Katherina z Davidem mają podobne przeżycia a nie David i Gabi.
To tyle z mojej strony :)

12 komentarzy:

  1. Ale słodkoo poszli razem na mecz *.* Ja bym chciała tak ozbaczyć Davida z córeczkami na żywoo. Mam nadzieję, że cos z nich będzie :D No i ta kolacja w restauracji tak romantycznie *.* Ale czemu przerwałaś w takim momencie? Pocałuje ją czy nie?
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że wszystko idzie w jak najlepszym kierunku. Cieszy mnie to ;) Rozdział niezbyt długi, miły, spokojny. Przeczuwam, że niedługo zadzieję się coś niespodziewanego. Więc, życzę Wam weny na kolejne odcinki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Joooa chciałam pierwsza skomentować,ale się nie udało ;<
    Bardzo słodziutki rozdział, ale bardzo lubię takie! :D
    Czekam z niecierpliwieniem na więcej. A po za tym, dlaczego skończyłaś w takim momencie? :OOOOOOOOOOOO :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ;> bardzo przyjemny i radosny rozdział. Jak można w takim momencie przerwać? Teraz nie zasne . . ^^ pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Um, cudowny rozdzial. Gabi i Sergio sa przeslodcy, no i oczywiscie Kat, David i male Villanowy, czy jak to tam sie odmienia. Dobrze ze pierwszy zespol wspiera fcb b ;) pozdrawiam i czekam na nowy rozdzial!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdzial swietny, Gabi pasuje do Serio : ) trzymam za nich kciuki. : D


    Ps.Wlasnie tez zauwazylam swoj blad. ;) po prostu nie wiedzialam czyimi oczami opisujecie ; D dzieki za wyprowadzenie z bledu ;d

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaram się Siergiem jak Fredka Jeremiaszem *-*
    Kurczę, TAKI piłkarz obejmujący i tłumaczący zasady gry.. Aww, dla niego poudawałabym, że też nic nie wiem o nożnej. Xd
    I jeszcze ta bardzo malutka wzmianka o urodzinach. No chłopie, działaj, działaj! Chyba w żadnym innym opowiadaniu tak bardzo nie spodobał mi się Busi, jak u was, dziewczyny! Świetna robota! Aż widzę ten jego cudowny uśmiech *-*
    Czekam, czekam, i to z niecierpliwością. :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Awwww, ale słodki rozdział :D Gabi i Sergio na pewno będą razem, czuje to! I to całkiem niedługo :D Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Miiiłość
    Wszędzie miłooooość .!
    A ja mam oreo .!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam serdecznie na 7 rozdział, na http://estar-conmigo.blogspot.com/.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeeeej, Sergio jest przesłodki :)
    Myślę, że to już kwestia czasu, kiedy ta para będzie razem :D
    Świetny rozdział, nie mam żadnych zastrzeżeń :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sergio nie próżnuje xD Mam nadzieję,że zdecyduje się na to, o czym pomyślał :D Niech sytuacja pomiędzy nimi się rozwija ;)

    OdpowiedzUsuń