Dzień po
dniu mijał mi na szukaniu pracy, której wciąż nie mogłam znaleźć. Katherina
chodziła na Camp Nou i spełniała się w swoim zawodzie. Siedziałam w domu z
Caroliną, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam z miękkiej kanapy w salonie
i otworzyłam. W progu stał Pedro a tuż za nim uśmiechnięty Busquets.
- Normalnie
nie wiesz jakim cudem się tu znalazł – zaśmiał się starszy brat mojej
przyjaciółki. Ja pokręciłam głową z dezaprobatą. Wpuściłam ich do domu.
Pocałowali moje policzki i Pedro od razu udał się do Caroliny, a ja poszłam do
kuchni, by zrobić sobie herbatę. Sergio dreptał za mną.
- Mam do
ciebie sprawę – zaczął i uśmiechnął się, a ja wstawiłam wodę na gaz. Spojrzałam
na niego pytająco, opierając się o blat
stołu.
- Mam bilety
na dzisiejszy mecz Barcelony B z niemieckim klubem… Miejsca są w samej loży vipowskiej –
zachęcał, zabawnie poruszając brwiami – I tak pomyślałem o tobie…
Zaśmiałam
się i pokiwałam głową, zgadzając się na jego propozycję.
- To
świetnie! Wpadnę po ciebie jakoś po siedemnastej – puścił mi oczko i pożegnał
się, całując mój policzek. Wyszedł z
domu, a ja uśmiechałam się jak głupi do sera.
Udałam się z
powrotem do salonu i usiadłam z gorącą herbatą na kanapie, przed telewizorem,
skacząc pilotem po kanałach. Strasznie się nudziłam, kiedy Carolina zajmowała
się Pedro – gotując mu obiad rzecz jasna!
Nim się
obejrzałam a minęła godzina i moja przyjaciółka wróciła z pracy. Odgrzała sobie
obiad, a ja przywlekłam się do niej powolnym krokiem.
- Sergio tu
był i zaprosił mnie na mecz – powiedziałam obojętnym tonem, a tak przynajmniej
mi się wydawało.
- No proszę!
Jednak coś z was będzie – klasnęła w ręce jak uradowane dziecko, z wielkim
uśmiechem na twarzy. Ja tylko pokręciłam głową z dezaprobatą. Ona naprawdę jest
dziwna.
Do kuchni
wszedł uśmiechnięty Pedro. Przytulił się do swojej siostry, proponując jej też
bilet na mecz. Zgodziła się bez wahania, a ja zdałam sobie sprawę z dwóch
rzeczy. Po pierwsze: chciałabym mieć tak kochającego brata jak Pedro. Po drugie
: Nie znam się na piłce!
Wybiła
godzina siedemnasta, a zadzwonił dzwonek do drzwi. Zbiegłam ze schodów i wręcz
rzuciłam się na klamkę – to nie było celowo, po prostu potknęłam się o dywanik
na schodach!
Ubrana byłam
w zwykłe dżinsy i koszulkę z krótkim rękawkiem. Otworzyłam drzwi i przywitałam się z Sergiem.
- Gotowa? –
zapytał w progu. Przytaknęłam, chowając telefon do przedniej kieszeni spodni.
Wyszliśmy,
nie żegnając się z resztą domowników, bowiem spotkamy się na stadionie.
Wsiadłam do
jego wypucowanego auta. Droga nie trwała długo, bo tylko piętnaście minut.
Stanęliśmy
przed Camp Nou i Sergio wyszedł jako pierwszy by po chwili otworzyć mi drzwi.
- Dziękuję –
odpowiedziałam, czując jak się rumienię. Chyba nikt tak na mnie nie działał.
Podziwiałam
stadion z zewnątrz. Był naprawdę śliczny! Ładniejszy niż na zdjęciach które
kiedyś pokazywała mi Katherina.
Udaliśmy się
na trybuny loży vipowskiej, gdzie było już kilku zawodników FC Barcelony. Każdy
z nich przywitał się ze mną i Sergiem, lecz żaden nie mógł przestać się na mnie
patrzeć dość zdziwionym wzrokiem. Usiedliśmy na plastikowych krzesełkach, kiedy
poczułam jak czyjeś ramię mnie obejmuje. Wiedziałam, że to Sergio. Uśmiechnęłam
się minimalnie, patrząc na niego.
- Powinnam
ci coś powiedzieć – zaczęłam, a on spojrzał na mnie równie uśmiechnięty jak ja.
- Słucham?
- Nie znam
się na piłce nożnej – wyszeptałam mu do ucha, nie chcąc się poniżyć przed jego
kolegami.
- Nic nie
szkodzi. W trakcie gry ci wszystko wytłumaczę – odpowiedział równie cicho.
Czy ja już
mówiłam jak on bardzo mi się podoba?
Po
dziesięciu minutach przyszedł Pedro z Katheriną i Caroliną. Tuż za nimi szedł
Villa z dwiema córeczkami. Przyjaciółka usiadła obok mnie, patrząc dość
wymownie na mnie i na Sergia. Wytłumaczę jej to później.
Zaczął się
mecz, a piłkarz siedzący obok mnie i wciąż mnie
obejmujący, tłumaczył mi wszystkie zasady gry. Do pierwszej połowy
miałam opanowane dosłownie wszystko.
Zobaczyłam,
że obok mnie nie ma Katheriny. Zaczęłam się rozglądać i dostrzegłam ją dwa
rzędy wyżej, gdzie siedziała obok Davida Villi, mającego młodszą córkę na
kolanach, za to starsza siedziała spokojnie obok swojego ojca. Słodko razem
wyglądali.
Po meczu,
Sergio zaproponował mi kolację. Zgodziłam się, uprzednio żegnając się z
Katheriną i informując ją, że wrócę do domu trochę później. Ta tylko mi
przytaknęła i puściła mi oczko, charakterystycznie się uśmiechając. Już ja znam
ten uśmieszek!
Wyszłam z
Sergio z Camp Nou. Wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy do bardzo przyjemnej
restauracyjki, niezbyt rzucającej się w oczy.
Siedziała na wprost mnie. Jej twarz
oświetlały tylko ogrodowe lampki. Wyglądała jeszcze piękniej. Zamówiliśmy niezbyt dużą porcję gazpacho i czekaliśmy aż
nam ją przyniosą.
- Ładnie tu – powiedziała, a ja się tylko
uśmiechnąłem. – Uwielbiam takie klimaty
- Cieszę się bardzo, że trafiłem w twój gust
– puściłem do niej oczko, a ona się delikatnie uśmiechnęła. Zauważyłem jednak
mały rumieniec na jej twarzy. Miałem
ochotę ją pocałować, tak jak wtedy na moich urodzinach…
______
i oto odcinek dzisiaj. Kolejny będzie w piątek :)
Skargi do Coppernicany <3
I mała wiadomośc do bloggerki Onaa_6 ...
Po pierwsze jeżeli jeszcze nie zauważyłaś, jest tu nas dwie - Inszaaaa i Coppernicana, więc jak coś to mamy RAZEM fajnego bloga.
Po drugie powinnaś nauczyć się czytać ze zrozumieniem, otóż Katherina z Davidem mają podobne przeżycia a nie David i Gabi.
To tyle z mojej strony :)
Ale słodkoo poszli razem na mecz *.* Ja bym chciała tak ozbaczyć Davida z córeczkami na żywoo. Mam nadzieję, że cos z nich będzie :D No i ta kolacja w restauracji tak romantycznie *.* Ale czemu przerwałaś w takim momencie? Pocałuje ją czy nie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Widzę, że wszystko idzie w jak najlepszym kierunku. Cieszy mnie to ;) Rozdział niezbyt długi, miły, spokojny. Przeczuwam, że niedługo zadzieję się coś niespodziewanego. Więc, życzę Wam weny na kolejne odcinki :)
OdpowiedzUsuńJoooa chciałam pierwsza skomentować,ale się nie udało ;<
OdpowiedzUsuńBardzo słodziutki rozdział, ale bardzo lubię takie! :D
Czekam z niecierpliwieniem na więcej. A po za tym, dlaczego skończyłaś w takim momencie? :OOOOOOOOOOOO :(
Świetny rozdział ;> bardzo przyjemny i radosny rozdział. Jak można w takim momencie przerwać? Teraz nie zasne . . ^^ pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńUm, cudowny rozdzial. Gabi i Sergio sa przeslodcy, no i oczywiscie Kat, David i male Villanowy, czy jak to tam sie odmienia. Dobrze ze pierwszy zespol wspiera fcb b ;) pozdrawiam i czekam na nowy rozdzial!
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny, Gabi pasuje do Serio : ) trzymam za nich kciuki. : D
OdpowiedzUsuńPs.Wlasnie tez zauwazylam swoj blad. ;) po prostu nie wiedzialam czyimi oczami opisujecie ; D dzieki za wyprowadzenie z bledu ;d
Jaram się Siergiem jak Fredka Jeremiaszem *-*
OdpowiedzUsuńKurczę, TAKI piłkarz obejmujący i tłumaczący zasady gry.. Aww, dla niego poudawałabym, że też nic nie wiem o nożnej. Xd
I jeszcze ta bardzo malutka wzmianka o urodzinach. No chłopie, działaj, działaj! Chyba w żadnym innym opowiadaniu tak bardzo nie spodobał mi się Busi, jak u was, dziewczyny! Świetna robota! Aż widzę ten jego cudowny uśmiech *-*
Czekam, czekam, i to z niecierpliwością. :*
Awwww, ale słodki rozdział :D Gabi i Sergio na pewno będą razem, czuje to! I to całkiem niedługo :D Czekam na nowość :)
OdpowiedzUsuńMiiiłość
OdpowiedzUsuńWszędzie miłooooość .!
A ja mam oreo .!
Zapraszam serdecznie na 7 rozdział, na http://estar-conmigo.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńJeeeej, Sergio jest przesłodki :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to już kwestia czasu, kiedy ta para będzie razem :D
Świetny rozdział, nie mam żadnych zastrzeżeń :)
Sergio nie próżnuje xD Mam nadzieję,że zdecyduje się na to, o czym pomyślał :D Niech sytuacja pomiędzy nimi się rozwija ;)
OdpowiedzUsuń