piątek, 15 marca 2013

12. Love Stoned

  Zmusiła go… Też coś… Wytłumaczenie. Jeżeli tak łatwo daje się jej manipulować to pokazuje, jak bardzo owinęła sobie go wokół palca. Już nie są małżeństwem, więc oboje mają swoje życie. Jeżeli sobie nie radzi, to mogła go nie zdradzać i nie odchodzić. Na jej miejscu nigdy bym tego nie zrobiła. No dobra, jestem zazdrosna, choć wcale z nim byłam i nie jestem. Ale do jasnej cholery, coś do niego czuję! Wiem, że to nie jest zwykłe zauroczenie. Zależy mi na nim. Od momentu SMSa od Davida, nie odzywałam się do niego, ani on do mnie.
  Było sobotnie przedpołudnie. Sergio porwał gdzieś Gabrielę, a Pedro i Carola pojechali na jakieś pierwsze zakupy dla małego Rodrigueza Juniora. Chcieli mnie zabrać, ale nie chciałam. Niech razem się tym cieszą, we dwójkę. Gdyby nie to, że pokłóciłam się z Villą, to pewnie biegałabym z góry na dół i przygotowywała się na wesele jego siostry, na które mnie zaprosił. Tak to leżę wbita w materac swojego łóżka, przyglądam się jednokolorowemu sufitowi i czuję, że zaraz popadnę w całkowitą chandrę. Zwlekłam się i podeszłam do szafy. Przebrałam się, zabrałam swoją torbę i wyszłam z domu.
  Stanęłam przed drzwiami mieszkania starego, dobrego przyjaciela. Zapukałam i po chwili w progu stanęła Daniella, jego dziewczyna.
   - Cześć, mogę? – lekko się uśmiechnęłam.
   - Cześć, pewnie, wchodź. Fajnie, że przyszłaś, bo Cesc mnie dziś nie rozumie, a z niewytłumaczonych powodów czuję, że popadam w depresję. – zajęczała na końcu.
   - Znam to. – weszłam i od razu zostałam zaprowadzona do salonu. Tam opadłam bezsilnie na sofę, tuż obok Cesca, a obok mnie Dani.
   - Cześć Kathy, co jest powodem twoich odwiedzin? – wyszczerzył się Hiszpan.
   - To, że popadam w chandrę i muszę z kimś pogadać. – wypowiedziałam, bezsensownie wpatrując się w nieokreślony punkt wyłączonym telewizorze.
   - Dani, ten podły humor wziął się znikąd, a ty masz powód? Zamieniamy się w słuch. – westchnął. – Albo czekaj, to ma związek z Guaje? – bardziej stwierdził niż zapytał, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
   - No daj jej się wypowiedzieć. – skarciła go Semaan.
   - No co? Stwierdzam fakty. Wczoraj na treningu zauważyłem, że unikali siebie jak ognia, a widzę, że jest coś nie tak, bo znam ją nie od dziś. Znaliśmy się już jak Pedrito grał z nami w La Masi.
   - Fabregas, zamilcz! – nakrzyczałyśmy na niego równo, a ten podniósł ręce do góry w geście poniesienia klęski. W końcu zaczęłam się im żalić. Powiedziałam to co mi leży na sercu i to co o tym wszystkim myślę.
   - No, ale z drugiej strony, to są jego dzieci i się martwi o nie. – powiedział Cesc.
   - Ale nie wiesz na czym miała polegać ta pomoc? – wypaliła Daniella.
   - Nie wiem, nie gadałam z nim. – odpowiedziałam. – Ja to rozumiem, że dzieci, ale jego żona?! Była w dodatku!
   - Ktoś tu jest zazdrosny. – zaśmiał się Francesc, a ja spiorunowałam go wzrokiem. – Kochana, od miłości nie uciekniesz. – objął nas obie jednocześnie.

Spędziłam praktycznie cały dzień z tą dwójką, rozmawiając, śmiejąc się, a w szczególności dogryzając Cescowi razem z Dani.
Wieczorem z Daniellą całkiem się posypałyśmy. Dopadłyśmy duże opakowanie lodów i siedząc na kanapie, jadłyśmy je, oglądając jakąś nędzną komedię romantyczną z Huhg Grantem i Drew Barrymore, zalewając się przy tym łzami.
Do pokoju wszedł Cesc i usiadł obok, przyglądając się nam dziwnie.
   - Wy czasem oby nie jesteście w ciąży? – zapytał podejrzliwie.
   - Chyba wiatropylnie. – odburknęłam, na co Dani odpowiedziała niepohamowanym śmiechem.
   - Nigdy nie zrozumiem kobiet. Idę spać! Dobranoc! – postanowił i ruszył do ich sypialni.
Chwilę późnej i ja zakomunikowałam, że będę się już zbierać. Podziękowałam za gościnę i ruszyłam do wyjścia.

   Siedziałem w kącie sali, gdzie praktycznie wszyscy dobrze się bawili. Cieszył mnie fakt, że Aida bierze ślub w Barcelonie i tu zamieszka ze swoim mężem. Będę miał bliżej jedną ze swoich sióstr.
Obserwowałem szczęście mojej siostry, tańczącej i ciągle uśmiechającej się do Adama. Ona w długiej, białej sukni, a on w czarnym garniturze. Dla obojga to był najszczęśliwszy dzień w życiu. Sam przypomniałem sobie swój ślub. Piękny dzień, piękna pogoda, rodzina i moja wybranka. Wtedy nie wiedziałem co się wydarzy osiem lat później.
  Tuż obok tańczyła moja druga, młodsza siostra Elsa, ze swoim narzeczonym, który już za miesiąc miał się stać jej mężem. A ja siedziałem sam. Gdyby nie kłótnia z Kathy, siedziałaby tu ze mną. Śmialibyśmy się i tańczyli, poznałaby moją rodzinę.
  Bo skąd mogłem wiedzieć, że Patricia, prosząc mnie o zostawanie wieczorami z dziewczynkami, a nawet szantażując i mówiąc, że idzie załatwić ważne sprawy zawodowe, tak naprawdę będzie spotykać się ze znajomymi na drinka? To teraz całkiem inna kobieta niż ta, z którą się żeniłem.
Nie mogłem tego dłużej wytrzymać. Wstałem i podszedłem do młodej pary. Pożegnałem się, mówiąc, że się źle czuję. Czyżby moja siostra domyślała się o co chodzi? Mocno mnie przytuliła i wyszeptała do ucha: - Zobaczysz, wszystko się ułoży.
  Pożegnałem się z rodzicami i drugą siostrą.
Wyszedłem. Wybrałem tą dłuższą drogę do domu, przez park. Chciałem się przejść.
Stąpałem po wybrukowanej ścieżce w opatulonym mrokiem ogrodzie, kopiąc niewielki kamyczek, z dłońmi schowanymi w kieszeniach spodni.
Spojrzałem przed siebie. Przed sobą miałem mały skrawek oświetlony przez latarnię. Z mroku wyłoniła się damska postać. To była kobieta, którą przez cały wieczór zaprzątałem sobie głowę. Szła ze spuszczonym wzrokiem, wsłuchując się w rytmy, płynące przez jej słuchawki.

  Nie chciałam jeszcze wracać do domu. Udałam się jeszcze do parku. Wiedziałam, że o tej porze będzie tam tylko i wyłącznie cisza oraz spokój. Z ciemności weszłam w miejsce, które oświetlała latarnia. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam, stojącego w miejscu, jakieś parę metrów przede mną, Davida. Patrzył na mnie smutnym i jakby tęsknym wzrokiem. Teraz i ja przystanęłam. Dzieliła nas spora odległość, ale patrzyliśmy sobie w oczy. Wyjęłam słuchawki z uszu i schowałam je do kieszeni. On pierwszy wykonał krok i podszedł do mnie. Stanął bardzo blisko. Nasze klatki piersiowe niemal się ze sobą stykały. Poczułam jego charakterystyczne i intensywne perfumy. Zmieszana, spojrzałam w dół, przygryzając dolną wargę. Chwycił za mój podbródek i uniósł głowę ku górze, tak żebym znów spojrzała w jego oczy.
   - Nie chcę już nic przed tobą ukrywać. Patricia wykorzystała to, że godziłem się ciągle zostawać z dziewczynkami, a sama, jak się później okazało, chodziła imprezować. Wczoraj wróciła kompletnie pijana i chciała mnie nawet zaciągnąć do łóżka, powiedziałem jej nie. Zabrałem dziewczynki do siebie na noc, a dziś rano odebrała je już razem z tym jej facetem. Głupio mi, że tak wyszło, ale wiedz, że zależy mi na tobie. Oszalałem na twoim punkcie. – mówił, patrząc mi w oczy. Czułam jak moje serce uderza coraz szybciej, a w oku staje łza. Spłynęła po policzku, a on starł ją swoim kciukiem. Uśmiechnęłam się lekko i jak mała dziewczynka, wtuliłam się w niego, a jego silne ramiona od razu mnie oplotły. Zaczęłam płakać, ale to były łzy szczęścia. Łkałam wtulona w faceta, który traktował mnie jak żaden inny dotąd. – Ej, nie płacz. – pocałował mnie w czubek głowy.

  Sama nie wiem co nami pokierowało, ale przytuleni do siebie, wspólnie ruszyliśmy do domu Daivda. Zaprosił mnie do środka i gdy tylko znaleźliśmy się w przedpokoju wbił się w moje usta, namiętnie całując. Zareagowałam na to śmiechem.
   - Nie tak szybko panie Villa. – zaśmiałam się. Chciałam się z nim trochę podroczyć. Wyrwałam mu się i bez namysłu pobiegłam po schodach na górę. Z dołu dobiegł mnie jego śmiech.
   - Przypominam ci, że to mój dom i znam jego każdy zakamarek. Zajdę cię nawet pod dywanikiem w łazience. – mówił, po woli wchodząc po schodach.
Stanęłam na korytarzu na piętrze. Wokół siebie miałam kilka drzwi. Teraz tylko, które wybrać? Rzuciłam się do pierwszych po lewej. Otworzyłam je i okazało się, że to była sypialnia.
   - No moja droga, wpadłaś jak śliwka w kompot. – usłyszałam jego głos, zamykający za sobą drzwi pokoju. Zaśmiałam się i odwróciłam. Oplotłam go zaszyję, a on mnie w talii.
   - A może to był zamierzone? – zapytałam zadziornie. Zaśmiał się i mnie podniósł, a ja silnie oplotłam go biodrami. Podszedł ze mną do łóżka i usiadł na nim. Usiadłam na jego kolanach, przodem do niego, ciągle go całując. Zsunęłam z jego ramion marynarkę i zabrałam się za rozpianie guzików białej koszuli. Po chwili jej już nie miał, a ja położyłam dłonie na jego klatce piersiowej. Teraz on zaczął rozpinać po woli, guziczek po guziczku mojej bluzki. Zdjął ją ze mnie i spojrzał na lewą stronę, na dolną część mojego brzucha, gdzie zainteresowało go jedno – mój tatuaż. Dwa małe kontury serduszek, zachodzących na siebie. Przesunął po nim palcami i spojrzał na mnie.
   - Zrobiłam go dzień przed wylotem do Hiszpanii. – zaczęłam. – Nikt o nim nie wiedział, nawet Gabriela. Udusiła by mnie, ględząc, że nabawię się przez to jakiegoś raka. – zaśmiałam się. – Obiecałam sobie, że pierwszy mężczyzna, który go zobaczy będzie dla mnie kimś naprawdę ważnym. Wtedy jeszcze myślałam o Ramseyu, ale no cóż… Odpadł. - skończyłam. Nagle silnie mnie złapał i położył na pościeli pod sobą. Zsunął się i pocałował miejsce ze wzorem. Wędrował coraz wyżej i wyżej. Tuż przed ustami, zatrzymał się.
   - W takim razie stwierdzam, że kopnął mnie wielki zaszczyt. – z uśmiechem złożył, najpierw delikatny pocałunek, a później zachłanniejszy i namiętniejszy, pełen pasji.

  Leżeliśmy przytuleni do siebie, w ciszy, w świetle małej lampki nocnej. Za moją poduszkę służyła jego klatka piersiowa. Mocno mnie do siebie przytulał, jakby bał się, że ucieknę. Uśmiechnięta, rysowałam palcem szlaczki na jego nagim torsie.
   - Kocham cię. – pocałował mnie w czubek głowy, a ja poczułam, że znów robi mi się gorąco. Usłyszałam to od niego po raz pierwszy. Jego ton i słowa były tak szczere i pewne. Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej. Czułam się jak księżniczka, która wreszcie odnalazła swojego księcia.
   - Ty jesteś dla mnie cholernie ważny, Villa. I nie chcę cię stracić. Nie wiem co ze mną zrobiłeś, ale też cię kocham.
   - Zamieszkaj ze mną. – wypalił, a ja podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
   - Nie za szybko? - zaśmiałam się.
   - Sama mówiłaś, że nie chcesz siedzieć na głowie bratu i że chcesz znaleźć jakieś mieszkanie. – mówił.
   - Ale miałam też na myśli Gabrielę. Samej jej nie zostawię. – odpowiedziałam.
   - O to się nie martw. Obstawiam, że Sergio z wielką chęcią się nią zaopiekuje. – zaśmiał się, cmokając mnie w czubek nosa.
   - Masz szczęście, że cię nie słyszy. Zabiłaby cię wzrokiem. – śmiałam się. – To jest jej temat tabuu! – zahuczałam.
   - Oj tam. Obroniłabyś mnie. – pocałował mnie.
   - Zawsze i wszędzie. – odwzajemniłam pocałunek.
   - To jak? – zapytał.
   - Pomyślę nad tym dobrze? – przytuliłam się do jego torsu.
   - Oczywiście. – pogładził mnie po włosach. – Gasimy?
   - Yhymmm.
Zgasił światło i mocniej opatulił mnie kołdrą.
   - Dobranoc. – wyszeptałam.
   - Miłych snów. – odpowiedział.
  Byłam cholernie szczęśliwa, jak nigdy dotąd! Wcześniej myślałam, że to co czułam do Aarona to była miłość, ale teraz wiem, że bardzo się myliłam. Całkiem inaczej czuję się w objęciach Davida, niż w objęciach Walijczyka, bezpieczniej i pewniej. Przy Hiszpanie czułam się naprawdę kochana, miałam nadzieję, że mogę mu zaufać bezgranicznie. Tym razem nie chciałabym się sparzyć. Wątpliwości są zawsze, ale je zostawmy na kiedy indziej. Liczy się to, że zasypiam w objęciach faceta, który w tym momencie jest dla mnie wszystkim i mam nadzieję, że vice versa. 
____________________________________________
   Idą, idą święta... Coraz bliżej nas! Ale zaraz zamiast malować pisanek, będziemy ubierać choinkę -_- Nie lubię takiej pogody, gdzie śnieg po kolana ;/
No i zdecydowanie mój kolejny ulubiony odcinek! :-) Co o nim sądzicie? Taak! David jest 'szłodki'! <3

9 komentarzy:

  1. Awww <3 Takich mężczyzn ze świecą szukać... Aż się rozmarzyłam czytając ten rozdział! Jest niesamowity, chwytający za serce, w ogóle ach i och :D

    Cóż ja mówię, przecież to opowiadanie całe takie jest! Wasz duet to pozytywna mieszanka wybuchowa i dodatkowo uzależniacie swoją prozą :) Czekam niecierpliwie na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ;> oj gdyby tacy mężczyźni istnieli naprawdę :> źycie byłoby piękne ! A oboje są słodscy i uwielbiam ich. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahh ten Villa *.* Cieszę się że między nimi już wszystko jest w porządku :p
    Czekam na nexta ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz racje, ten rozdzial jest swietny, a Kathy i David sa dla siebie stworzeni. Czekam na kolejny, zapraszam do siebie i pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu się pogodzili :) i te zakończenie *__*
    Czekam nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach, oni są dla siebie stworzeni! :D Villa jest taki cudowny, że aż mi niedobrze haha :D Czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech Kathy zamieszka z Davidem!! :) Będą świetną parą c: cieszę się, że się pogodzili.
    Czekam z niecierpliwością na następny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Uuuuuu
    *.*
    Jakie to słodkiee <33
    Normalnie ..
    Paaadam
    To też mój ulubiony rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. fajnie <3
    zapraszam do mnie: http://kocha-sie-zanic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń