Zmusiła
go… Też coś… Wytłumaczenie. Jeżeli tak łatwo daje się jej
manipulować to pokazuje, jak bardzo owinęła sobie go wokół
palca. Już nie są małżeństwem, więc oboje mają swoje życie.
Jeżeli sobie nie radzi, to mogła go nie zdradzać i nie odchodzić.
Na jej miejscu nigdy bym tego nie zrobiła. No dobra, jestem
zazdrosna, choć wcale z nim byłam i nie jestem. Ale do jasnej
cholery, coś do niego czuję! Wiem, że to nie jest zwykłe
zauroczenie. Zależy mi na nim. Od momentu SMSa od Davida, nie
odzywałam się do niego, ani on do mnie.
Było sobotnie przedpołudnie. Sergio
porwał gdzieś Gabrielę, a Pedro i Carola pojechali na jakieś
pierwsze zakupy dla małego Rodrigueza Juniora. Chcieli mnie zabrać,
ale nie chciałam. Niech razem się tym cieszą, we dwójkę. Gdyby
nie to, że pokłóciłam się z Villą, to pewnie biegałabym z góry
na dół i przygotowywała się na wesele jego siostry, na które
mnie zaprosił. Tak to leżę wbita w materac swojego łóżka,
przyglądam się jednokolorowemu sufitowi i czuję, że zaraz popadnę
w całkowitą chandrę. Zwlekłam się i podeszłam do szafy.
Przebrałam się, zabrałam swoją torbę i wyszłam z domu.
Stanęłam przed drzwiami mieszkania
starego, dobrego przyjaciela. Zapukałam i po chwili w progu stanęła
Daniella, jego dziewczyna.
- Cześć, mogę? – lekko się
uśmiechnęłam.
- Cześć, pewnie, wchodź. Fajnie,
że przyszłaś, bo Cesc mnie dziś nie rozumie, a z
niewytłumaczonych powodów czuję, że popadam w depresję. –
zajęczała na końcu.
- Znam to. – weszłam i od razu
zostałam zaprowadzona do salonu. Tam opadłam bezsilnie na sofę,
tuż obok Cesca, a obok mnie Dani.
- Cześć Kathy, co jest powodem
twoich odwiedzin? – wyszczerzył się Hiszpan.
- To, że popadam w chandrę i muszę
z kimś pogadać. – wypowiedziałam, bezsensownie wpatrując się w
nieokreślony punkt wyłączonym telewizorze.
- Dani, ten podły humor wziął się
znikąd, a ty masz powód? Zamieniamy się w słuch. – westchnął.
– Albo czekaj, to ma związek z Guaje? – bardziej stwierdził niż
zapytał, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
- No daj jej się wypowiedzieć. –
skarciła go Semaan.
- No co? Stwierdzam fakty. Wczoraj
na treningu zauważyłem, że unikali siebie jak ognia, a widzę, że
jest coś nie tak, bo znam ją nie od dziś. Znaliśmy się już jak
Pedrito grał z nami w La Masi.
- Fabregas, zamilcz! –
nakrzyczałyśmy na niego równo, a ten podniósł ręce do góry w
geście poniesienia klęski. W końcu zaczęłam się im żalić.
Powiedziałam to co mi leży na sercu i to co o tym wszystkim myślę.
- No, ale z drugiej strony, to są
jego dzieci i się martwi o nie. – powiedział Cesc.
- Ale nie wiesz na czym miała
polegać ta pomoc? – wypaliła Daniella.
- Nie wiem, nie gadałam z nim. –
odpowiedziałam. – Ja to rozumiem, że dzieci, ale jego żona?!
Była w dodatku!
- Ktoś tu jest zazdrosny. –
zaśmiał się Francesc, a ja spiorunowałam go wzrokiem. –
Kochana, od miłości nie uciekniesz. – objął nas obie
jednocześnie.
Spędziłam praktycznie cały dzień z
tą dwójką, rozmawiając, śmiejąc się, a w szczególności
dogryzając Cescowi razem z Dani.
Wieczorem z Daniellą całkiem się
posypałyśmy. Dopadłyśmy duże opakowanie lodów i siedząc na
kanapie, jadłyśmy je, oglądając jakąś nędzną komedię
romantyczną z Huhg Grantem i Drew Barrymore, zalewając się przy
tym łzami.
Do pokoju wszedł Cesc i usiadł obok,
przyglądając się nam dziwnie.
- Wy czasem oby nie jesteście w
ciąży? – zapytał podejrzliwie.
- Chyba wiatropylnie. –
odburknęłam, na co Dani odpowiedziała niepohamowanym śmiechem.
- Nigdy nie zrozumiem kobiet. Idę
spać! Dobranoc! – postanowił i ruszył do ich sypialni.
Chwilę późnej i ja zakomunikowałam,
że będę się już zbierać. Podziękowałam za gościnę i
ruszyłam do wyjścia.
Siedziałem w kącie sali, gdzie
praktycznie wszyscy dobrze się bawili. Cieszył mnie fakt, że Aida
bierze ślub w Barcelonie i tu zamieszka ze swoim mężem. Będę
miał bliżej jedną ze swoich sióstr.
Obserwowałem szczęście mojej
siostry, tańczącej i ciągle uśmiechającej się do Adama. Ona w
długiej, białej sukni, a on w czarnym garniturze. Dla obojga to był
najszczęśliwszy dzień w życiu. Sam przypomniałem sobie swój
ślub. Piękny dzień, piękna pogoda, rodzina i moja wybranka. Wtedy
nie wiedziałem co się wydarzy osiem lat później.
Tuż obok tańczyła moja druga,
młodsza siostra Elsa, ze swoim narzeczonym, który już za miesiąc
miał się stać jej mężem. A ja siedziałem sam. Gdyby nie kłótnia
z Kathy, siedziałaby tu ze mną. Śmialibyśmy się i tańczyli,
poznałaby moją rodzinę.
Bo skąd mogłem wiedzieć, że
Patricia, prosząc mnie o zostawanie wieczorami z dziewczynkami, a
nawet szantażując i mówiąc, że idzie załatwić ważne sprawy
zawodowe, tak naprawdę będzie spotykać się ze znajomymi na
drinka? To teraz całkiem inna kobieta niż ta, z którą się
żeniłem.
Nie mogłem tego dłużej
wytrzymać. Wstałem i podszedłem do młodej pary. Pożegnałem się,
mówiąc, że się źle czuję. Czyżby moja siostra domyślała się
o co chodzi? Mocno mnie przytuliła i wyszeptała do ucha: -
Zobaczysz, wszystko się ułoży.
Pożegnałem się z rodzicami i
drugą siostrą.
Wyszedłem. Wybrałem tą dłuższą
drogę do domu, przez park. Chciałem się przejść.
Stąpałem po wybrukowanej ścieżce
w opatulonym mrokiem ogrodzie, kopiąc niewielki kamyczek, z dłońmi
schowanymi w kieszeniach spodni.
Spojrzałem przed siebie. Przed sobą
miałem mały skrawek oświetlony przez latarnię. Z mroku wyłoniła
się damska postać. To była kobieta, którą przez cały wieczór
zaprzątałem sobie głowę. Szła ze spuszczonym wzrokiem,
wsłuchując się w rytmy, płynące przez jej słuchawki.
Nie chciałam jeszcze wracać do
domu. Udałam się jeszcze do parku. Wiedziałam, że o tej porze
będzie tam tylko i wyłącznie cisza oraz spokój. Z ciemności
weszłam w miejsce, które oświetlała latarnia. Spojrzałam przed
siebie i zobaczyłam, stojącego w miejscu, jakieś parę metrów
przede mną, Davida. Patrzył na mnie smutnym i jakby tęsknym
wzrokiem. Teraz i ja przystanęłam. Dzieliła nas spora odległość,
ale patrzyliśmy sobie w oczy. Wyjęłam słuchawki z uszu i
schowałam je do kieszeni. On pierwszy wykonał krok i podszedł do
mnie. Stanął bardzo blisko. Nasze klatki piersiowe niemal się ze
sobą stykały. Poczułam jego charakterystyczne i intensywne
perfumy. Zmieszana, spojrzałam w dół, przygryzając dolną wargę.
Chwycił za mój podbródek i uniósł głowę ku górze, tak żebym
znów spojrzała w jego oczy.
- Nie chcę już nic przed tobą
ukrywać. Patricia wykorzystała to, że godziłem się ciągle
zostawać z dziewczynkami, a sama, jak się później okazało,
chodziła imprezować. Wczoraj wróciła kompletnie pijana i chciała
mnie nawet zaciągnąć do łóżka, powiedziałem jej nie. Zabrałem
dziewczynki do siebie na noc, a dziś rano odebrała je już razem z
tym jej facetem. Głupio mi, że tak wyszło, ale wiedz, że zależy
mi na tobie. Oszalałem na twoim punkcie. – mówił, patrząc mi w
oczy. Czułam jak moje serce uderza coraz szybciej, a w oku staje
łza. Spłynęła po policzku, a on starł ją swoim kciukiem.
Uśmiechnęłam się lekko i jak mała dziewczynka, wtuliłam się w
niego, a jego silne ramiona od razu mnie oplotły. Zaczęłam płakać,
ale to były łzy szczęścia. Łkałam wtulona w faceta, który
traktował mnie jak żaden inny dotąd. – Ej, nie płacz. –
pocałował mnie w czubek głowy.
Sama nie wiem co nami pokierowało,
ale przytuleni do siebie, wspólnie ruszyliśmy do domu Daivda.
Zaprosił mnie do środka i gdy tylko znaleźliśmy się w
przedpokoju wbił się w moje usta, namiętnie całując.
Zareagowałam na to śmiechem.
- Nie tak szybko panie Villa. –
zaśmiałam się. Chciałam się z nim trochę podroczyć. Wyrwałam
mu się i bez namysłu pobiegłam po schodach na górę. Z dołu
dobiegł mnie jego śmiech.
- Przypominam ci, że to mój dom i
znam jego każdy zakamarek. Zajdę cię nawet pod dywanikiem w
łazience. – mówił, po woli wchodząc po schodach.
Stanęłam na korytarzu na piętrze.
Wokół siebie miałam kilka drzwi. Teraz tylko, które wybrać?
Rzuciłam się do pierwszych po lewej. Otworzyłam je i okazało się,
że to była sypialnia.
- No moja droga, wpadłaś jak
śliwka w kompot. – usłyszałam jego głos, zamykający za sobą
drzwi pokoju. Zaśmiałam się i odwróciłam. Oplotłam go zaszyję,
a on mnie w talii.
- A może to był zamierzone? –
zapytałam zadziornie. Zaśmiał się i mnie podniósł, a ja silnie
oplotłam go biodrami. Podszedł ze mną do łóżka i usiadł na
nim. Usiadłam na jego kolanach, przodem do niego, ciągle go
całując. Zsunęłam z jego ramion marynarkę i zabrałam się za
rozpianie guzików białej koszuli. Po chwili jej już nie miał, a
ja położyłam dłonie na jego klatce piersiowej. Teraz on zaczął
rozpinać po woli, guziczek po guziczku mojej bluzki. Zdjął ją ze
mnie i spojrzał na lewą stronę, na dolną część mojego brzucha,
gdzie zainteresowało go jedno – mój tatuaż. Dwa małe kontury
serduszek, zachodzących na siebie. Przesunął po nim palcami i
spojrzał na mnie.
- Zrobiłam go dzień przed wylotem
do Hiszpanii. – zaczęłam. – Nikt o nim nie wiedział, nawet
Gabriela. Udusiła by mnie, ględząc, że nabawię się przez to
jakiegoś raka. – zaśmiałam się. – Obiecałam sobie, że
pierwszy mężczyzna, który go zobaczy będzie dla mnie kimś
naprawdę ważnym. Wtedy jeszcze myślałam o Ramseyu, ale no cóż…
Odpadł. - skończyłam. Nagle silnie mnie złapał i położył na
pościeli pod sobą. Zsunął się i pocałował miejsce ze wzorem.
Wędrował coraz wyżej i wyżej. Tuż przed ustami, zatrzymał się.
- W takim razie stwierdzam, że
kopnął mnie wielki zaszczyt. – z uśmiechem złożył, najpierw
delikatny pocałunek, a później zachłanniejszy i namiętniejszy,
pełen pasji.
Leżeliśmy przytuleni do siebie, w
ciszy, w świetle małej lampki nocnej. Za moją poduszkę służyła
jego klatka piersiowa. Mocno mnie do siebie przytulał, jakby bał
się, że ucieknę. Uśmiechnięta, rysowałam palcem szlaczki na
jego nagim torsie.
- Kocham cię. – pocałował mnie
w czubek głowy, a ja poczułam, że znów robi mi się gorąco.
Usłyszałam to od niego po raz pierwszy. Jego ton i słowa były tak
szczere i pewne. Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej. Czułam
się jak księżniczka, która wreszcie odnalazła swojego księcia.
- Ty jesteś dla mnie cholernie
ważny, Villa. I nie chcę cię stracić. Nie wiem co ze mną
zrobiłeś, ale też cię kocham.
- Zamieszkaj ze mną. – wypalił,
a ja podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
- Nie za szybko? - zaśmiałam się.
- Sama mówiłaś, że nie chcesz
siedzieć na głowie bratu i że chcesz znaleźć jakieś mieszkanie.
– mówił.
- Ale miałam też na myśli
Gabrielę. Samej jej nie zostawię. – odpowiedziałam.
- O to się nie martw. Obstawiam, że
Sergio z wielką chęcią się nią zaopiekuje. – zaśmiał się,
cmokając mnie w czubek nosa.
- Masz szczęście, że cię nie
słyszy. Zabiłaby cię wzrokiem. – śmiałam się. – To jest jej
temat tabuu! – zahuczałam.
- Oj tam. Obroniłabyś mnie. –
pocałował mnie.
- Zawsze i wszędzie. –
odwzajemniłam pocałunek.
- To jak? – zapytał.
- Pomyślę nad tym dobrze? –
przytuliłam się do jego torsu.
- Oczywiście. – pogładził mnie
po włosach. – Gasimy?
- Yhymmm.
Zgasił światło i mocniej opatulił
mnie kołdrą.
- Dobranoc. – wyszeptałam.
- Miłych snów. – odpowiedział.
Byłam cholernie szczęśliwa, jak
nigdy dotąd! Wcześniej myślałam, że to co czułam do Aarona to
była miłość, ale teraz wiem, że bardzo się myliłam. Całkiem
inaczej czuję się w objęciach Davida, niż w objęciach
Walijczyka, bezpieczniej i pewniej. Przy Hiszpanie czułam się
naprawdę kochana, miałam nadzieję, że mogę mu zaufać
bezgranicznie. Tym razem nie chciałabym się sparzyć. Wątpliwości
są zawsze, ale je zostawmy na kiedy indziej. Liczy się to, że
zasypiam w objęciach faceta, który w tym momencie jest dla mnie
wszystkim i mam nadzieję, że vice versa.
____________________________________________
Idą, idą święta... Coraz bliżej nas! Ale zaraz zamiast malować pisanek, będziemy ubierać choinkę -_- Nie lubię takiej pogody, gdzie śnieg po kolana ;/
No i zdecydowanie mój kolejny ulubiony odcinek! :-) Co o nim sądzicie? Taak! David jest 'szłodki'! <3
Awww <3 Takich mężczyzn ze świecą szukać... Aż się rozmarzyłam czytając ten rozdział! Jest niesamowity, chwytający za serce, w ogóle ach i och :D
OdpowiedzUsuńCóż ja mówię, przecież to opowiadanie całe takie jest! Wasz duet to pozytywna mieszanka wybuchowa i dodatkowo uzależniacie swoją prozą :) Czekam niecierpliwie na kolejny ;)
Świetny rozdział ;> oj gdyby tacy mężczyźni istnieli naprawdę :> źycie byłoby piękne ! A oboje są słodscy i uwielbiam ich. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńAhh ten Villa *.* Cieszę się że między nimi już wszystko jest w porządku :p
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ;))
Masz racje, ten rozdzial jest swietny, a Kathy i David sa dla siebie stworzeni. Czekam na kolejny, zapraszam do siebie i pozdrawiam ;**
OdpowiedzUsuńW końcu się pogodzili :) i te zakończenie *__*
OdpowiedzUsuńCzekam nn ^^
Ach, oni są dla siebie stworzeni! :D Villa jest taki cudowny, że aż mi niedobrze haha :D Czekam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńNiech Kathy zamieszka z Davidem!! :) Będą świetną parą c: cieszę się, że się pogodzili.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny!
Uuuuuu
OdpowiedzUsuń*.*
Jakie to słodkiee <33
Normalnie ..
Paaadam
To też mój ulubiony rozdział *.*
fajnie <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie: http://kocha-sie-zanic.blogspot.com/