Poprosić o
coś faceta to jak walenie głową mur - bezskuteczne! Odwiedziny
Sergia miały jej pomóc, a nie jeszcze bardziej dobić. Stałam pod
jej pokojem bite 15 minut i próbowałam się do niej dostać. Co
chwila przychodzili do mnie David, Pedro albo Carolina żeby mi
pomóc, bezskutecznie.
- Gabriela, słyszysz?! Liczę do
trzech i wołam Pedra i Davida, żeby wyważyli te drzwi! –
powiedziałam już nieźle wkurzona. – Jeden, dwa… - zaczęłam,
a tu nagle usłyszałam, przekręt klucza w zamku. Nacisnęłam na
klamkę i otworzyłam drzwi. Gabi stała na środku.
- Lepiej? – prychnęła.
- Gdzie jest ta moja stara
przyjaciółka, która ciągle chodziła uśmiechnięta i przeklinała
Ramseya, wyklinając go od dupków? – zaśmiałam się.
- Nie mam teraz powodu do śmiechu,
a Aarona będę miała jeszcze okazję do powyzywania, na przykład
na najbliższym meczu. – przewróciła oczami.
- Jak to? – nie wiedziałam o czym
mówi.
- Czyli ty też nie wiedziałaś kto
jest najbliższym rywalem Barcelony?
- Nie patrzyłam ostatnio na
terminarz. Ale czy ty chcesz powiedzieć, że Arsenal tu przyjeżdża?!
– wytrzeszczyłam oczy, a ona kiwnęła głową. – Chodź! –
zarządziłam, łapiąc ją za dłoń i ciągnąc ze sobą na dół.
Wkroczyłyśmy do salonu, gdzie siedzieli Pedrito. Carola i David,
śmiejąc się z czegoś. Usiadłam na kanapie pomiędzy bratem i
Villą i wzięłam na kolana laptopa, który wcześniej leżał na
blacie. Wszyscy dziwnie się na mnie patrzyli, ale ja z prędkością
światła przeszukiwałam Internet, by dowiedzieć się jednej
rzeczy.
- Cholera! – wrzasnęłam, mocno
trzaskając klapką laptopa.
- Co się stało? – zapytała
ciężarna blondynka.
- Wenger go powołał! – wstałam
i wbiegłam do swojej sypialni. Kopnęłam walizkę, którą już
wcześniej zaczęłam pakować i stanęłam przy oknie, z założonymi
rękami. Słyszałam, że ktoś wchodzi do mojego pokoju. Objął
mnie w pasie i położył swój podbródek na moim ramieniu.
Przymknęłam oczy i jak zawsze, oddałam się zapachowi jego wody
kolońskiej.
- Jesteśmy wszyscy z tobą, ja,
Gabriela, Pedro, Carolina, Cesc i cała reszta. Nie myśl o nim. –
delikatnie musnął swoimi ustami miejsce na moim karku.
- Ale czuję, że jak go zobaczę to
ten ból i wspomnienia wrócą. – skrzywiłam się. – Wiem, że
nie mogę patrzeć wstecz, liczy się teraźniejszość, to że mam
ciebie i jestem szczęśliwa. – przerwałam. – Cholernie
szczęśliwa. – dodałam. – No, ale… - znów ucięłam. On
westchnął i odwrócił mnie do siebie.
- Nie pozwolę, żebyś się tym
wszystkim zadręczała, słyszysz? Tak jak powiedziałaś, to jest
przeszłość, więc nie widzę powodów żeby do niej wracać, a on
cię już nie skrzywdzi. Nie pozwolę mu na to. Nikt nie pozwoli. –
przytulił mnie do siebie. – A zmieniając temat. Rozmawiałem z
Aidą. Pytałem co chce zrobić ze swoim starym mieszkaniem w
Barcelonie, bo teraz kupili wspólne z Adamem. Tamto chce wynająć,
więc pomyślałem o Gabrieli.
- Dziękuję David, porozmawiam z
nią o tym później. – lekko się uśmiechnęłam.
Dwa dni później.
Dziś do Hiszpanii ma przylecieć
kadra z Londynu. Nie mogłam spać. W nocy plątałam się po domu
Davida jak duch. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Niby
przeszłość, ale teraz ciągle o tym myślę. Dlaczego wybrali
sobie przeciwnika z Premier League, akurat z Arsenalu? Dlaczego nie
taki Liverpool czy Chelsea. Przynajmniej spotkałabym Mate, Torresa
albo Reine, bo dawno ich nie widziałam, a lubię reprezentantów
Hiszpanii. Oczywiście, spotkam Kanoniera Hiszpana, Santiego, ale to
chyba jedyny plus tego towarzyskiego meczu.
Siedziałam na kanapie w salonie z
kubkiem ciepłej herbaty, już kolejnej. Słońce właśnie zaczęło
wschodzić na katalońskie niebo. Zawsze lubiłam ten widok, a ale
dziś nie wspomógł mi w poprawie humoru.
Usłyszałam kroki, a po chwili David
siadał już obok mnie na kanapie. Zaspany przytulił się do mnie.
- Przeszkadzałam ci w nocy tym
chodzeniem, prawda? – zapytałam.
- Przeszkadzało mi tylko to, że
nie było cię obok mnie. – wymruczał, drzemiąc na moim ramieniu.
- Nie mogłam spać. – dopiłam
ostatnie łyki napoju i odstawiłam kubek.
- Kochanie, co ja mam zrobić, żebyś
w końcu przestała o tym myśleć, co? – zajęczał, patrząc na
mnie z miną zbitego psiaka.
- Wymazać mi pamięć sprzed
ostatnich dwóch lat, czyli mój związek z Ramseyem. –
westchnęłam.
- Dobra. – rzucił od razu.
Podniósł się i wbił swoje usta w moje.
- David! – jęknęłam.
- Sama tego chciałaś. – zaśmiał
się i ułożył się nade mną, ciągle mnie całując.
Siedziałam na siłowni z Ericiem i
Isaaciem, którzy trenowali indywidualnie. Obaj cięgle mnie
rozśmieszali. Nagle drzwi się otworzyły i do pomieszczenia weszła
spora grupka mężczyzn, Kanonierzy na czele ze swoim trenerem i
pracownikiem naszego stadionu, który ich zapewne oprowadzał i
zapoznawał z katalońską twierdzą futbolu. Ujrzałam wiele znanych
mi twarzy, które na mój widok od razu zaczęły się uśmiechać.
Ujrzałam również i jego, też się głupio szczerzył. Odwróciłam
swój wzrok by wrócić do zajęć z naszymi kontuzjowanymi. Przeszli
dalej, a ja odetchnęłam z ulgą.
Wróciłam do swojego gabinetu, nie
zamykałam drzwi, bo i tak już się zbierałam. Otworzyłam swoją
szafkę, by schować biały fartuch. Odruchowo spojrzałam na lustro
na drzwiczkach. Przestraszyłam się, bo zauważyłam, ze ktoś stoi
w progu. Odwróciłam się.
- Kathy, od kiedy ty jesteś taka
strachliwa, hmm? – zaśmiał się, a mi na ten dźwięk zrobiło
się niedobrze.
- Wyjdź, okey? – próbowałam
zachować spokój.
- Dlaczego? – podszedł bliżej z
taką swoją cholerną pewnością. – Żadnego twojego
barcelońskiego piłkarzyka nie ma już na stadionie. – zaśmiał
się.
- Powiedziałam żebyś wyszedł.
- Nie jestem głuchy.
- Więc nierozumny? – zapytałam z
drwiną.
- Oj, Kathy, Kathy, Kathy. Skąd u
ciebie tyle agresji? – był coraz bliżej. – Przecież dobrze nam
ze sobą było i nawet dalej może być. – złapał mnie w pasie,
przysunął do siebie i wbił wargi w moje usta. Odskoczyłam i
trzasnęłam go w policzek. – Au, to bolało. – zaśmiał się
drwiąco. Przyparł mnie mocno do ściany i ścisnął dłonie,
ustami przejechał po szyi. – Dlaczego nie chcesz żeby było jak
dawniej?
- Zaraz zacznę krzyczeć! –
powiedziałam bezradnie, bo czułam jak mocno mnie trzymał. Jeszcze
chwila i na nadgarstkach będę miała sińce.
- Ramsey, zostaw ją! – krzyknął
damski głos. Ten mnie puścił i odwrócił się.
- O, jest i Gabi! – wyszczerzył
się.
- Spieprzaj stąd, bo zaraz zawołam
ochronę! – powiedziała ze złością.
- Okey, okey. – podniósł w górę
ręce. Ruszył do wyjścia. – Pa. – uśmiechnął się i wyszedł.
Gabriela podbiegła do mnie i przytuliła.
- Nic ci nie zrobił?! – zapytała
przestraszona.
- Nie zdążył. Dziękuję. –
odpowiedziałam roztrzęsiona. – Tylko błagam, nie mów o tym ani
Pedro, a tym bardziej Davidowi, dobrze? – ciągnęłam, czując
napływające do oczu łzy. Poczułam jak Gabriela kiwa głową, że
się zgadza.
______________________________________
Zbliżają się święta Wielkanocne, więc wspólnie z Inszą chciałybyśmy złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia! Spokojnej Wielkanocy, smacznego jajka i mokrego Dyngusa ;)
PS. Jest Ramsey, więc zaczyna się coś dziać, a ja lubię gdy coś się dzieje :D