piątek, 29 marca 2013

16. Don't think about him

   Poprosić o coś faceta to jak walenie głową mur - bezskuteczne! Odwiedziny Sergia miały jej pomóc, a nie jeszcze bardziej dobić. Stałam pod jej pokojem bite 15 minut i próbowałam się do niej dostać. Co chwila przychodzili do mnie David, Pedro albo Carolina żeby mi pomóc, bezskutecznie.
   - Gabriela, słyszysz?! Liczę do trzech i wołam Pedra i Davida, żeby wyważyli te drzwi! – powiedziałam już nieźle wkurzona. – Jeden, dwa… - zaczęłam, a tu nagle usłyszałam, przekręt klucza w zamku. Nacisnęłam na klamkę i otworzyłam drzwi. Gabi stała na środku.
   - Lepiej? – prychnęła.
   - Gdzie jest ta moja stara przyjaciółka, która ciągle chodziła uśmiechnięta i przeklinała Ramseya, wyklinając go od dupków? – zaśmiałam się.
   - Nie mam teraz powodu do śmiechu, a Aarona będę miała jeszcze okazję do powyzywania, na przykład na najbliższym meczu. – przewróciła oczami.
   - Jak to? – nie wiedziałam o czym mówi.
   - Czyli ty też nie wiedziałaś kto jest najbliższym rywalem Barcelony?
   - Nie patrzyłam ostatnio na terminarz. Ale czy ty chcesz powiedzieć, że Arsenal tu przyjeżdża?! – wytrzeszczyłam oczy, a ona kiwnęła głową. – Chodź! – zarządziłam, łapiąc ją za dłoń i ciągnąc ze sobą na dół. Wkroczyłyśmy do salonu, gdzie siedzieli Pedrito. Carola i David, śmiejąc się z czegoś. Usiadłam na kanapie pomiędzy bratem i Villą i wzięłam na kolana laptopa, który wcześniej leżał na blacie. Wszyscy dziwnie się na mnie patrzyli, ale ja z prędkością światła przeszukiwałam Internet, by dowiedzieć się jednej rzeczy.
   - Cholera! – wrzasnęłam, mocno trzaskając klapką laptopa.
   - Co się stało? – zapytała ciężarna blondynka.
   - Wenger go powołał! – wstałam i wbiegłam do swojej sypialni. Kopnęłam walizkę, którą już wcześniej zaczęłam pakować i stanęłam przy oknie, z założonymi rękami. Słyszałam, że ktoś wchodzi do mojego pokoju. Objął mnie w pasie i położył swój podbródek na moim ramieniu. Przymknęłam oczy i jak zawsze, oddałam się zapachowi jego wody kolońskiej.
   - Jesteśmy wszyscy z tobą, ja, Gabriela, Pedro, Carolina, Cesc i cała reszta. Nie myśl o nim. – delikatnie musnął swoimi ustami miejsce na moim karku.
   - Ale czuję, że jak go zobaczę to ten ból i wspomnienia wrócą. – skrzywiłam się. – Wiem, że nie mogę patrzeć wstecz, liczy się teraźniejszość, to że mam ciebie i jestem szczęśliwa. – przerwałam. – Cholernie szczęśliwa. – dodałam. – No, ale… - znów ucięłam. On westchnął i odwrócił mnie do siebie.
   - Nie pozwolę, żebyś się tym wszystkim zadręczała, słyszysz? Tak jak powiedziałaś, to jest przeszłość, więc nie widzę powodów żeby do niej wracać, a on cię już nie skrzywdzi. Nie pozwolę mu na to. Nikt nie pozwoli. – przytulił mnie do siebie. – A zmieniając temat. Rozmawiałem z Aidą. Pytałem co chce zrobić ze swoim starym mieszkaniem w Barcelonie, bo teraz kupili wspólne z Adamem. Tamto chce wynająć, więc pomyślałem o Gabrieli.
   - Dziękuję David, porozmawiam z nią o tym później. – lekko się uśmiechnęłam.

Dwa dni później.
  Dziś do Hiszpanii ma przylecieć kadra z Londynu. Nie mogłam spać. W nocy plątałam się po domu Davida jak duch. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Niby przeszłość, ale teraz ciągle o tym myślę. Dlaczego wybrali sobie przeciwnika z Premier League, akurat z Arsenalu? Dlaczego nie taki Liverpool czy Chelsea. Przynajmniej spotkałabym Mate, Torresa albo Reine, bo dawno ich nie widziałam, a lubię reprezentantów Hiszpanii. Oczywiście, spotkam Kanoniera Hiszpana, Santiego, ale to chyba jedyny plus tego towarzyskiego meczu.
Siedziałam na kanapie w salonie z kubkiem ciepłej herbaty, już kolejnej. Słońce właśnie zaczęło wschodzić na katalońskie niebo. Zawsze lubiłam ten widok, a ale dziś nie wspomógł mi w poprawie humoru.
  Usłyszałam kroki, a po chwili David siadał już obok mnie na kanapie. Zaspany przytulił się do mnie.
   - Przeszkadzałam ci w nocy tym chodzeniem, prawda? – zapytałam.
   - Przeszkadzało mi tylko to, że nie było cię obok mnie. – wymruczał, drzemiąc na moim ramieniu.
   - Nie mogłam spać. – dopiłam ostatnie łyki napoju i odstawiłam kubek.
   - Kochanie, co ja mam zrobić, żebyś w końcu przestała o tym myśleć, co? – zajęczał, patrząc na mnie z miną zbitego psiaka.
   - Wymazać mi pamięć sprzed ostatnich dwóch lat, czyli mój związek z Ramseyem. – westchnęłam.
   - Dobra. – rzucił od razu. Podniósł się i wbił swoje usta w moje.
   - David! – jęknęłam.
   - Sama tego chciałaś. – zaśmiał się i ułożył się nade mną, ciągle mnie całując.

  Siedziałam na siłowni z Ericiem i Isaaciem, którzy trenowali indywidualnie. Obaj cięgle mnie rozśmieszali. Nagle drzwi się otworzyły i do pomieszczenia weszła spora grupka mężczyzn, Kanonierzy na czele ze swoim trenerem i pracownikiem naszego stadionu, który ich zapewne oprowadzał i zapoznawał z katalońską twierdzą futbolu. Ujrzałam wiele znanych mi twarzy, które na mój widok od razu zaczęły się uśmiechać. Ujrzałam również i jego, też się głupio szczerzył. Odwróciłam swój wzrok by wrócić do zajęć z naszymi kontuzjowanymi. Przeszli dalej, a ja odetchnęłam z ulgą.

  Wróciłam do swojego gabinetu, nie zamykałam drzwi, bo i tak już się zbierałam. Otworzyłam swoją szafkę, by schować biały fartuch. Odruchowo spojrzałam na lustro na drzwiczkach. Przestraszyłam się, bo zauważyłam, ze ktoś stoi w progu. Odwróciłam się.
   - Kathy, od kiedy ty jesteś taka strachliwa, hmm? – zaśmiał się, a mi na ten dźwięk zrobiło się niedobrze.
   - Wyjdź, okey? – próbowałam zachować spokój.
   - Dlaczego? – podszedł bliżej z taką swoją cholerną pewnością. – Żadnego twojego barcelońskiego piłkarzyka nie ma już na stadionie. – zaśmiał się.
   - Powiedziałam żebyś wyszedł.
   - Nie jestem głuchy.
   - Więc nierozumny? – zapytałam z drwiną.
   - Oj, Kathy, Kathy, Kathy. Skąd u ciebie tyle agresji? – był coraz bliżej. – Przecież dobrze nam ze sobą było i nawet dalej może być. – złapał mnie w pasie, przysunął do siebie i wbił wargi w moje usta. Odskoczyłam i trzasnęłam go w policzek. – Au, to bolało. – zaśmiał się drwiąco. Przyparł mnie mocno do ściany i ścisnął dłonie, ustami przejechał po szyi. – Dlaczego nie chcesz żeby było jak dawniej?
   - Zaraz zacznę krzyczeć! – powiedziałam bezradnie, bo czułam jak mocno mnie trzymał. Jeszcze chwila i na nadgarstkach będę miała sińce.
   - Ramsey, zostaw ją! – krzyknął damski głos. Ten mnie puścił i odwrócił się.
   - O, jest i Gabi! – wyszczerzył się.
   - Spieprzaj stąd, bo zaraz zawołam ochronę! – powiedziała ze złością.
   - Okey, okey. – podniósł w górę ręce. Ruszył do wyjścia. – Pa. – uśmiechnął się i wyszedł. Gabriela podbiegła do mnie i przytuliła.
   - Nic ci nie zrobił?! – zapytała przestraszona.
   - Nie zdążył. Dziękuję. – odpowiedziałam roztrzęsiona. – Tylko błagam, nie mów o tym ani Pedro, a tym bardziej Davidowi, dobrze? – ciągnęłam, czując napływające do oczu łzy. Poczułam jak Gabriela kiwa głową, że się zgadza. 
______________________________________
 Zbliżają się święta Wielkanocne, więc wspólnie z Inszą chciałybyśmy złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia! Spokojnej Wielkanocy, smacznego jajka i mokrego Dyngusa ;)

PS. Jest Ramsey, więc zaczyna się coś dziać, a ja lubię gdy coś się dzieje :D

wtorek, 26 marca 2013

15. Go away!



Wychodziłem właśnie z boiska kiedy natknąłem się na Katherinę. Uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie i ona również, kiedy się spytała czy mam chwilę. Odparłem, że oczywiście, więc oparłem się o ścianę i czekałem na to co ma do powiedzenia brunetka.
- Słuchaj. Poszedłbyś dzisiaj do Gabrieli? Widziałam, że trochę posmutniała, jak się dowiedziała, że przeprowadzę się do Davida…
- Serio się do niego przeprowadzisz? – ona pokiwała głową – To gratuluję! – przytuliłem ją do siebie.
- Więc jak, pójdziesz do niej? – ponowiła pytanie.
- Pewnie. I tak miałem zamiar do niej iść – zaśmiałem się
- To dobrze.  Ale wiesz, jakby co to ja cię do niej nie wysyłałam – uśmiechnęła się Kat, a ja przytaknąłem. Pożegnaliśmy się i ona poszła do swojego gabinetu, a ja skierowałem się do szatni, w celu przebrania się.

Leżałam na łóżku i tępo wpatrywałam się w śnieżnobiały sufit. Przebrałam się wcześniej w dresy i trochę umalowałam. Nie jadłam śniadania, ani nawet obiadu, na  który kilka razy wołała mnie Carolina. Nie wiedziałam co mam myśleć o tej sytuacji z Sergio. Postawił mnie w dość niezręcznej sytuacji przy spotkaniu z jego rodzicami. Owszem, Busquets podoba mi się, ale czy to jest na miarę związku? Nagle usłyszałam pukanie. Nawet nie poruszyłam głową, mówiąc ‘proszę wejść’ .
Do pokoju wszedł Sergio, który podszedł do mojego łóżka i usiadł na nim, tuż obok mnie.
- Cześć – powiedział zadowolony – Co się stało? – spytał, kiedy zobaczył moją minę.
Nic nie odpowiedziałam, tylko wzruszyłam ramionami.
- Taka mała chandra – odparłam po chwili. – Jak trening? – zapytałam, spoglądając na piłkarza.
- Świetnie. Przygotowujemy się do meczu z Arsenalem.
- Co!? – momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam zdziwiona na zawodnika.
- No tak. Z Arsenalem Londyn… Taki angielski klub – zaczął mówić, jak do idiotki.
- Wiem co to! – powiedziałam z wyrzutem – Martwią mnie zawodnicy, a w zasadzie jeden, którego mam ochotę zabić… Albo najpierw powyrywać mu  nogi z tyłka, a potem poćwiartować i wrzucić do lasu na pożarcie wilkom.
- Uuu, kto ci podpadł? – zaśmiał się, opierając się na lewej ręce.
- Aaron Ramsey. Mówi ci to coś?
- Były chłopak Katheriny!
- Brawo Inteligencie – odparłam ironicznie, ponownie kładąc się na plecach.
Po chwili Sergio również się położył obok mnie, głowę opierając na moim ramieniu.
- Kat mnie zostawia – powiedziałam po dłuższej chwili ciszy. – Wyprowadza się do Davida, a ja nie chce zostawać tu sama. Nie mam prawa mieszkać u Pedra, nie jestem z nim w żaden sposób spokrewniona. Nie co, że nie mogę znaleźć sobie pracy, to jeszcze jestem bez mieszkania. Świetnie – zironizowałam końcówkę swojego monologu. Poczułam jak Sergio się porusza i po dosłownie sekundzie znalazł się tuż nade mną. Patrzył mi prosto w oczy, zbliżając swoją twarz do mojej. Poczułam jego ciepłe usta na swoich. Momentalnie przymknęłam powieki i oddawałam pocałunki. Straciłam panowanie nad sobą, kiedy Sergio mnie dotykał i całował.
- Poradzimy coś na te problemy – powiedział w przerwie. Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu prosto w oczy. Spojrzał na mnie lekko zdezorientowany, a ja tylko westchnęłam.
- Słuchaj, nie potrafię tak żyć. Ja muszę wiedzieć na czym stoję. Nie potrafię być czyjąś zabawką – powiedziałam dość pewnie. Nie wiedziałam jak on na to zareaguje, ale ja byłam pewna swoich słów.  Zawsze byłam taka, że w pewnym stopniu zaangażowania, musiałam wiedzieć na czym stoję.
- Ja nie jestem do końca pewien czy chcę pakować się w związek – powiedział po chwili.
- W takim razie wyjdź i wróć jak będziesz pewien – odpowiedziałam, odwracając głowę by nie patrzeć na zawodnika FC Barcelony. Nie chciałam by widział moje napływające do oczu łzy.
Bez słowa wstał z łóżka i wyszedł z mojego pokoju, zostawiając mnie samą. Wstałam z materaca i zamknęłam drzwi na klucz. Oparłam się o niej i zjechałam na dół, okrywając twarz dłońmi.
Płakałam, co oznaczało, że za bardzo się zaangażowałam  w coś co w każdej chwili mogło zniknąć jak bańka mydlana. 
Po chwili przeniosłam się  ponownie na łóżko i przytuliłam do siebie poduszkę.
Nie wiem ile czasu upłynęło, ale usłyszałam pukanie do drzwi. Nie chciałam nikogo widzieć i z nikim rozmawiać.
- Gabi, to ja – usłyszałam głos przyjaciółki.
- Idź sobie – powiedziałam ochrypłym od płaczu głosem. – Nie chce z nikim rozmawiać.
Katherina nie ustępowała i wciąż pukała do drzwi. Ja zakryłam głowę drugą poduszką, by nie słyszeć dobijania się do mojego pokoju. 
_______
końcówka jaka jest każdy widzi :D
A wszystkie byłyście pewne, że Gabi i Sergio będą razem :D <hahahaha> złowieszczy śmiech :D
Jak nastawienie przed meczem Polaków? Mam mieszane uczucia po ostatnim, ale jest wciąż nadzieja :)
 

piątek, 22 marca 2013

14. Time for a new life

Obudziłam się godzinę przed nastawionym budzikiem. Koniec leniuchowania, zaczął się nowy tydzień, ciąg dalszy pracy. Wyszłam zaspana z pokoju, by udać się do łazienki, ale właśnie wtedy, jej drzwi się otworzyły i wyszła z niej Gabriela, na wpół śpiąca.
- Gabi, Gabi, Gabi! Zaraz do ciebie przyjdę. – wyminęłam ją szybko w progu łazienki, załatwiłam to co miałam i już pędziłam do jej sypialni. Zastałam ją, przytuloną do poduszki, otuloną kołdrą i nadal drzemiącą. Wskoczyłam na łóżko i położyłam się obok niej. Zabrałam jej trochę kołdry i spojrzałam na nią. – Ty mi powiedz, gdzie cię wczoraj porwał Sergio?! – wyszczerzyłam się.
- Przedstawił mnie swoim rodzicom. – wybełkotała, z twarzą w poduszce.
- No, ale to chyba dobrze.
- Kathy, nic nie jest dobrze. – zerwała się. – Przedstawił mnie jako swoją dziewczynę, a sęk w tym, że nią nie jestem!
- Zawsze możesz nią być. – wzruszyłam ramionami. – Pasujecie do siebie. – dodałam, za co oberwałam jej poduszką.
- Ale ja nie wiem czy chcę, Kat! Nie wiem! To nie jest takie proste. – znów wbiła twarz w poduszkę.
- Co nie jest proste? Podoba ci się? – pytałam, a ona kiwnęła głową. – Dobrze ci się z nim rozmawia i spędza czas? – znów kiwnęła głową. – Czujesz motyle w brzuchu gdy cię dotyka, choć przelotnie?
- Rój motyli, ale… - podniosła głowę. – Skończmy temat, okey?
- No dobra, ale i tak wiem swoje. Poza tym jeżeli już znasz jego rodziców to w każdej chwili może wyskoczyć ze ślubem. – zaśmiałam się, a ona spojrzała na mnie wzrokiem zabójcy.
- Na najbliższym weselu, na jakim zatańczę będzie twój i Davida albo Pedra i Caroli lub innego piłkarza Barcy. – wymamrotała.
- No właśnie, twój i Busquetsa. – ciągnęłam dalej.
- Ej, zejdź ze mnie, co? – skrzywiła się, a ja podniosłam ręce w geście poddania się.
- Jest jeszcze jedna sprawa. – zaczęłam po chwili, a ta spojrzała na mnie pytająco. – Sprawa mieszkania.
- Znalazłaś coś? – zapytała z nadzieją.
- No właśnie, nie do końca… - powiedziałam z przekąsem.
- Więc?
- David zaproponował mi żebym z nim zamieszkała. – odpowiedziałam szybko.
- Kat, no przecież miałyśmy dalej zamieszkać razem. – spojrzała na mnie. – Co ze mną? – zapytała. Zamyśliłam się.
- No najwyżej mu odmówię i znajdziemy jakieś lokum. – westchnęłam i spojrzałam w sufit.
- Okey, okey. Po związku z tym dupkiem Ramseyem, zasłużyłaś na takiego faceta jak David. – uśmiechnęła się lekko. – Zamieszkaj z nim i bądź szczęśliwa. Ja sobie dam radę. – dodała, a ja szeroko się uśmiechnęłam i ją mocno przytuliłam.
- Dzięki, dzięki, dzięki, kochana! No, ale ty tym bardziej zasługujesz na idealnego faceta. – uśmiechnęłam się. – A ty mi tak właściwie powiedz… Kiedy ostatnio miałaś faceta? - zapytałam rozbawiona.
- Zmykaj pókim dobra! – zawołała. – Mówią, że miłość zmienia ludzi na lepsze, tobie ona rzuca na głowę!
- Ale i tak mnie kochasz. – zaśmiałam się i ruszyłam w stronę wyjścia z jej pokoju.
- Wyjścia nie mam. – rzuciła we mnie poduszką na pożegnanie.

Przeglądałam papiery, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi mojego gabinetu. Po chwili, w uchylonych drzwiach pojawiła się twarz faceta, którego dotyk przyprawia moje ciało o dreszcze.
- Nie przeszkadzam? – zapytał uśmiechnięty.
- Ty, nigdy. – odwzajemniłam uśmiech i odłożyłam stos papierzysk. Wszedł do środka i usiadł na skraju biurka. Podeszłam do niego i oplotłam jego szyję, składając delikatny pocałunek na jego ustach.
- Hmmm, słodko. Teraz już wszystkie siły mi wróciły po treningu. – zamruczał. – I jak? Zastanowiłaś się już nad moją propozycją?
- No nie wiem, nie wiem. – zaśmiałam się. – Może tak, może nie. – droczyłam się z nim.
- Hmmmm. – zaskamlał jak mały zbity piesek. Wybuchłam śmiechem i nagle usłyszeliśmy odchrząknięcie. Równo spojrzeliśmy na drzwi, a tam, o framugę stał oparty Pedro i przyglądał się nam.
- Już wiem, gdzie cię mogło wywiać tamtej nocy. – zaśmiał się, a ja poczułam, że się czerwienię. Wtuliłam się w ramię Guaje i spojrzałam lekko zawstydzona na brata. Ten się zaśmiał. – Ładnie to się tak chować po kątach? – oparł się o biurko obok Davida. – Przychodzę tu do siostry pod pretekstem prośby o masaż, by wypytać o jej sprawy sercowe, a co zastaję? Całkowitą odpowiedź. – śmiał się.
- Pedro, tylko nie bij. – uśmiechnął się David, przytulając się do mnie.
- Tak! Dusił będę! – zażartował mój brat.
- No dobra, to ja was zostawię. – uśmiechnął się Villa, pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł.
- To jak? Mogę liczyć na ten masaż? – uśmiechnął się, a ja się zaśmiałam i wskazałam, żeby wskakiwał na łóżko do masażu.

Przemierzałem podziemny parking, by dojść do swojego samochodu, gdy nagle usłyszałem za sobą wołający mnie głos Rodrigueza.
- David, czekaj. – podbiegł do mnie. – Słuchaj, ja się naprawdę cieszę, że ty i Katherina jesteście razem. Jesteś dobrym przyjacielem, ale jako starszy brat Kat, muszę to powiedzieć. – zrobił poważną miną położył swoją dłoń na moim ramieniu. – Wybacz, ale jeżeli mi ją skrzywdzisz, to ja w zamian skręcę ci kark. – wpatrywał się we mnie, ale po jednak stwierdził, że długo tej powagi nie utrzyma. Wybuchnął śmiechem, a ja zaraz po nim. – Co się śmiejesz? Serio mówiłem.
- A teraz ja mówię serio, że nie mam zamiaru jej krzywdzić. – uśmiechnąłem się. On poklepał mnie po ramieniu i wspólnie ruszyliśmy dalej przed siebie. 
________________________________________
I jest czternastka :) 
Czekamy na meczyki ! Ja dziś oglądam dwa xd Polskę oraz Hiszpanię :P A Wy?  

wtorek, 19 marca 2013

13. Meet my parents!



Wracałam z Sergiem bardzo późnym wieczorem do domu Pedritta. Przy piłkarzu FC Barcelony tracę poczucie czasu, bo jest mi w jego towarzystwie naprawdę dobrze. Zaparkował przed domem i oboje wysiedliśmy.  Przed drzwiami przystanęłam, patrząc Busquetsowi prosto w oczy.  On powoli mnie obejmował i zbliżał swoją twarz do mojej. W końcu stało się i poczułam jego wargi na swoich. Tak bardzo tego chciałam. Ten błogi moment przerwał nam dźwięk otwieranych się drzwi. Oderwałam się od piłkarza i spojrzałam na próg drzwi, w których stał Pedro, strasznie zmartwiony.
- Katherina nie wróciła jeszcze do domu – powiedział, a ja spojrzałam szybko na Sergia a potem znowu na Pedra.
- Jak to?
- Tak to! Wyszła do Cesca koło południa, ale u niego już jej nie ma. Wyszła kilka godzin temu! – weszłam do domu, a tuż za mną Sergio, który chciał spleść ze sobą nasze dłonie, ale mu to uniemożliwiałam, bo martwiłam się o swoją przyjaciółkę.
Całą trójką usiedliśmy w salonie. Carolina położyła się w pokoju na górze, to znaczy Pedro ją tam „wysłał” bo stwierdził, że jej nie wolno się zamartwiać.
Próbowaliśmy się znowu dodzwonić do Kat, lecz  nikt nie odbierał. Kiedy Pedro znowu wybrał jej numer, usłyszałam nad sobą charakterystyczny odgłos.
Pognałam na górę i weszłam do pokoju przyjaciółki, rozglądając się po nim.  Znalazłam jej komórkę na szafce nocnej. Jednak słuch mnie nie zawiódł!
Weszłam na dół i pokazałam chłopakom moje odkrycie.
- Pedro, ale ty  jesteś głupi. Dzwonisz, a nawet nie sprawdziłeś jej pokoju – zaśmiałam się i opadłam na kanapę, zajmując miejsce obok Sergia. Poczułam jak mnie obejmuje i uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę.  Zaczynam się gubić w tej całej sytuacji!

Następnego  ranka obudziłam się na kanapie w ramionach Sergio. Potem mój wzrok spoczął na fotelu, na którym spał Pedro, przytulony do swojego telefonu. Ledwo przetarłam oczy, a w domu pojawiła się Katherina.
Starszy Rodriguez zerwał się jak oparzony i podszedł do swojej siostry, mocno ją do siebie przytulając.
- Ty wiesz jak się o ciebie martwiliśmy?! – wrzasnął – Nie wzięłaś telefon! JA TU ODCHODZĘ OD ZMYSŁÓW!
Zaczęłam się śmiać, patrząc na rozbawioną Katherinę, a potem na Sergia, który jako ostatni się obudził i patrzał z wyrzutem na swojego przyjaciela. Brutalna pobudka!
- Jak jeszcze raz mi wyjdziesz  z domu bez komórki, to ja cię normalnie uduszę i zakopie w ogródku! – Pedro dalej wrzeszczał, a Kat wybuchła śmiechem, przytakując swojemu braciszkowi.
Nagle rozdzwonił się czyiś telefon. Sergio wstał z kanapy i udał się do kuchni by swobodnie porozmawiać. Pedro udał się do Caroliny w celu uspokojenia się, a Kat podeszła do mnie i zaczęła mówić jak na spowiedzi.
- Byłam u  Villi – powiedziała szeptem, uśmiechając się jeszcze szerzej
- Całą noc? – spytałam i z wrażenia aż usiadłam. Ona tylko pokiwała głową.
- Mogłaś chociaż napisać czy coś. Nawet nie wiesz jak Pedro tu świrował – powiedziałam jej, kiedy do salonu wrócił Sergio.
- Masz dwadzieścia minut – skierował się do mnie, na co ja spojrzałam na niego pytająco.
- Dowiesz się za pół godziny – odpowiedział i uśmiechnął się zniewalająco.

Poszłam na górę się przebrać i umyć. Dać kobiecie dwadzieścia minut, to tak jak  dziecku, samochód. To niewykonalne!
Po jakiś dwudziestu pięciu minutach zeszłam na dół i szukałam Sergia. Katherina mi powiedziała, że czeka w samochodzie.
- Ciekawe co tym razem wymyślił – zaśmiałam się, ucałowałam przyjaciółkę w policzek i wyszłam z domu.
Wsiadłam do czarnego auta i zapięłam pasy.
- Powiesz mi, gdzie jedziemy? – spytałam, kiedy ruszył z podjazdu.
- Raczej po kogo. Po moich rodziców, zaraz lądują. Mam ich odwieźć do domu, bo wracają z wakacji na Teneryfie – uśmiechnął się a ja wytrzeszczyłam oczy.
- A do czego ci jestem potrzebna? – spytałam, domyślając się o co może chodzić piłkarzowi.
- Poznasz ich – puścił mi oczko i dalej skupiał się na prowadzeniu samochodu.
On chyba na głowę upadł!
Po kolejnych piętnastu minutach dojechaliśmy na lotnisko w Barcelonie. Razem z Sergiem opuściliśmy auto i udaliśmy się na terminal, poszukując jego rodziców. Właściwie to on ich szukał, bo ja przecież ich nigdy nie widziałam.  Po dłuższej chwili, podeszło do nas starsze małżeństwo. Wpierw przywitali się z synem, a potem Sergio mnie przedstawił.
- To jest ta twoja dziewczyna, o której nam tak dużo mówiłeś? – spytał jego ojciec i przytulił mnie, jakby mnie znał od kilku lat. Spojrzałam na piłkarza pytająco.
- Tak – zaśmiał się, puszczając mi oczko. Ja już nic z tego nie rozumiem!
Usiadłam z tyłu samochodu by Pan Busquets mógł usiąść z przodu. Dojechaliśmy pod ich dom i zaprosili nas do środka, na herbatę.
Dom był duży i naprawdę pięknie urządzony. Ja bym się zgubiła w tym domu po ciemku.
Kiedy państwo Busquets zniknęli na chwilę w kuchni, podeszłam do Sergia.
- O co w tym wszystkim chodzi? – powiedziałam z wyrzutem. W końcu zostałam przedstawiona, jako jego dziewczyna!
- Chodzi o to, że jakiś czas temu zerwałem z taką dziewczyną, o której wiedzieli moi rodzice. Nie widzieli jej, więc pomyśleli że to ty. – uśmiechnął się do mnie, obejmując mnie w pasie. Zbliżył swoje usta do moje ucha i wyszeptał.
- Ale nie zaprzeczysz, że ci się to podoba – słyszałam jak się uśmiecha. Uderzyłam go w ramie, po czym oboje się zaśmialiśmy. On starał się mnie przytulić a ja uderzałam go w ramię. Do salonu weszli jego rodzice, uśmiechając się na nas widok, który był dość zabawny. Usiedliśmy na wygodnych kanapach i piliśmy herbatę.
- Gabriela, tak? – spytał ojciec Sergia, na co ja przytaknęłam. – Nie urodziłaś się tutaj, prawda?
- Zgadza się, jestem z Anglii – uśmiechnęłam się, choć w głębi serca strasznie się denerwowałam. Po raz pierwszy byłam w takiej sytuacji.
- Co cię tutaj sprowadziło? – tym razem spytała się jego mama, uśmiechając się miło.
- Przyjechałam tu z przyjaciółką – odparłam, czując jak Sergio łapie moją dłoń by dodać mi otuchy.

Po jakieś godzinie czasu, piłkarz stwierdził, że i tak już długo siedzimy, więc pora się zbierać. Pożegnałam się z jego rodzicami i kiedy wsiedliśmy do samochodu, głęboko westchnęłam.
- Wiesz, że przez to już nie żyjesz, prawda? – rzuciłam do niego, kiedy odpalił silnik i ruszył spod domu swoich rodziców.
- Ale Gabi, dlaczego? – zaśmiał się, co jakiś czas zerkając na mnie.
Przez resztę drogi milczałam. Byłam zła  na niego, że postawił mnie w takiej sytuacji.
Kiedy dojechaliśmy pod dom Pedritta, chciałam wyjść z samochodu, lecz Sergio mi to uniemożliwił chwytając mnie za dłoń. Spojrzałam na niego i z powrotem usiadłam.
- Gabi… - zaczął – Może to akurat dobrze się złożyło?
- Nie rozumiem…
- Wiem, że nie powinienem tak postępować, ale ja coś czuję do ciebie – zbliżył się do mnie i popatrzył mi głęboko w oczy – I to jest coś więcej niż tylko przyjaźń – musnął moje usta, a ja przymknęłam powieki.
- Może to za szybko, ale chciałbym byś była moją dziewczyną – powiedział w przerwie i znów zamknął mi usta pocałunkiem.
_________
I mamy tu ponad dwie strony ^^
Mi się osobiście podoba :D 
Z czegoś trzeba być zadowolonym, skoro z mini próbnej matury z polskiego nie można
 

piątek, 15 marca 2013

12. Love Stoned

  Zmusiła go… Też coś… Wytłumaczenie. Jeżeli tak łatwo daje się jej manipulować to pokazuje, jak bardzo owinęła sobie go wokół palca. Już nie są małżeństwem, więc oboje mają swoje życie. Jeżeli sobie nie radzi, to mogła go nie zdradzać i nie odchodzić. Na jej miejscu nigdy bym tego nie zrobiła. No dobra, jestem zazdrosna, choć wcale z nim byłam i nie jestem. Ale do jasnej cholery, coś do niego czuję! Wiem, że to nie jest zwykłe zauroczenie. Zależy mi na nim. Od momentu SMSa od Davida, nie odzywałam się do niego, ani on do mnie.
  Było sobotnie przedpołudnie. Sergio porwał gdzieś Gabrielę, a Pedro i Carola pojechali na jakieś pierwsze zakupy dla małego Rodrigueza Juniora. Chcieli mnie zabrać, ale nie chciałam. Niech razem się tym cieszą, we dwójkę. Gdyby nie to, że pokłóciłam się z Villą, to pewnie biegałabym z góry na dół i przygotowywała się na wesele jego siostry, na które mnie zaprosił. Tak to leżę wbita w materac swojego łóżka, przyglądam się jednokolorowemu sufitowi i czuję, że zaraz popadnę w całkowitą chandrę. Zwlekłam się i podeszłam do szafy. Przebrałam się, zabrałam swoją torbę i wyszłam z domu.
  Stanęłam przed drzwiami mieszkania starego, dobrego przyjaciela. Zapukałam i po chwili w progu stanęła Daniella, jego dziewczyna.
   - Cześć, mogę? – lekko się uśmiechnęłam.
   - Cześć, pewnie, wchodź. Fajnie, że przyszłaś, bo Cesc mnie dziś nie rozumie, a z niewytłumaczonych powodów czuję, że popadam w depresję. – zajęczała na końcu.
   - Znam to. – weszłam i od razu zostałam zaprowadzona do salonu. Tam opadłam bezsilnie na sofę, tuż obok Cesca, a obok mnie Dani.
   - Cześć Kathy, co jest powodem twoich odwiedzin? – wyszczerzył się Hiszpan.
   - To, że popadam w chandrę i muszę z kimś pogadać. – wypowiedziałam, bezsensownie wpatrując się w nieokreślony punkt wyłączonym telewizorze.
   - Dani, ten podły humor wziął się znikąd, a ty masz powód? Zamieniamy się w słuch. – westchnął. – Albo czekaj, to ma związek z Guaje? – bardziej stwierdził niż zapytał, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
   - No daj jej się wypowiedzieć. – skarciła go Semaan.
   - No co? Stwierdzam fakty. Wczoraj na treningu zauważyłem, że unikali siebie jak ognia, a widzę, że jest coś nie tak, bo znam ją nie od dziś. Znaliśmy się już jak Pedrito grał z nami w La Masi.
   - Fabregas, zamilcz! – nakrzyczałyśmy na niego równo, a ten podniósł ręce do góry w geście poniesienia klęski. W końcu zaczęłam się im żalić. Powiedziałam to co mi leży na sercu i to co o tym wszystkim myślę.
   - No, ale z drugiej strony, to są jego dzieci i się martwi o nie. – powiedział Cesc.
   - Ale nie wiesz na czym miała polegać ta pomoc? – wypaliła Daniella.
   - Nie wiem, nie gadałam z nim. – odpowiedziałam. – Ja to rozumiem, że dzieci, ale jego żona?! Była w dodatku!
   - Ktoś tu jest zazdrosny. – zaśmiał się Francesc, a ja spiorunowałam go wzrokiem. – Kochana, od miłości nie uciekniesz. – objął nas obie jednocześnie.

Spędziłam praktycznie cały dzień z tą dwójką, rozmawiając, śmiejąc się, a w szczególności dogryzając Cescowi razem z Dani.
Wieczorem z Daniellą całkiem się posypałyśmy. Dopadłyśmy duże opakowanie lodów i siedząc na kanapie, jadłyśmy je, oglądając jakąś nędzną komedię romantyczną z Huhg Grantem i Drew Barrymore, zalewając się przy tym łzami.
Do pokoju wszedł Cesc i usiadł obok, przyglądając się nam dziwnie.
   - Wy czasem oby nie jesteście w ciąży? – zapytał podejrzliwie.
   - Chyba wiatropylnie. – odburknęłam, na co Dani odpowiedziała niepohamowanym śmiechem.
   - Nigdy nie zrozumiem kobiet. Idę spać! Dobranoc! – postanowił i ruszył do ich sypialni.
Chwilę późnej i ja zakomunikowałam, że będę się już zbierać. Podziękowałam za gościnę i ruszyłam do wyjścia.

   Siedziałem w kącie sali, gdzie praktycznie wszyscy dobrze się bawili. Cieszył mnie fakt, że Aida bierze ślub w Barcelonie i tu zamieszka ze swoim mężem. Będę miał bliżej jedną ze swoich sióstr.
Obserwowałem szczęście mojej siostry, tańczącej i ciągle uśmiechającej się do Adama. Ona w długiej, białej sukni, a on w czarnym garniturze. Dla obojga to był najszczęśliwszy dzień w życiu. Sam przypomniałem sobie swój ślub. Piękny dzień, piękna pogoda, rodzina i moja wybranka. Wtedy nie wiedziałem co się wydarzy osiem lat później.
  Tuż obok tańczyła moja druga, młodsza siostra Elsa, ze swoim narzeczonym, który już za miesiąc miał się stać jej mężem. A ja siedziałem sam. Gdyby nie kłótnia z Kathy, siedziałaby tu ze mną. Śmialibyśmy się i tańczyli, poznałaby moją rodzinę.
  Bo skąd mogłem wiedzieć, że Patricia, prosząc mnie o zostawanie wieczorami z dziewczynkami, a nawet szantażując i mówiąc, że idzie załatwić ważne sprawy zawodowe, tak naprawdę będzie spotykać się ze znajomymi na drinka? To teraz całkiem inna kobieta niż ta, z którą się żeniłem.
Nie mogłem tego dłużej wytrzymać. Wstałem i podszedłem do młodej pary. Pożegnałem się, mówiąc, że się źle czuję. Czyżby moja siostra domyślała się o co chodzi? Mocno mnie przytuliła i wyszeptała do ucha: - Zobaczysz, wszystko się ułoży.
  Pożegnałem się z rodzicami i drugą siostrą.
Wyszedłem. Wybrałem tą dłuższą drogę do domu, przez park. Chciałem się przejść.
Stąpałem po wybrukowanej ścieżce w opatulonym mrokiem ogrodzie, kopiąc niewielki kamyczek, z dłońmi schowanymi w kieszeniach spodni.
Spojrzałem przed siebie. Przed sobą miałem mały skrawek oświetlony przez latarnię. Z mroku wyłoniła się damska postać. To była kobieta, którą przez cały wieczór zaprzątałem sobie głowę. Szła ze spuszczonym wzrokiem, wsłuchując się w rytmy, płynące przez jej słuchawki.

  Nie chciałam jeszcze wracać do domu. Udałam się jeszcze do parku. Wiedziałam, że o tej porze będzie tam tylko i wyłącznie cisza oraz spokój. Z ciemności weszłam w miejsce, które oświetlała latarnia. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam, stojącego w miejscu, jakieś parę metrów przede mną, Davida. Patrzył na mnie smutnym i jakby tęsknym wzrokiem. Teraz i ja przystanęłam. Dzieliła nas spora odległość, ale patrzyliśmy sobie w oczy. Wyjęłam słuchawki z uszu i schowałam je do kieszeni. On pierwszy wykonał krok i podszedł do mnie. Stanął bardzo blisko. Nasze klatki piersiowe niemal się ze sobą stykały. Poczułam jego charakterystyczne i intensywne perfumy. Zmieszana, spojrzałam w dół, przygryzając dolną wargę. Chwycił za mój podbródek i uniósł głowę ku górze, tak żebym znów spojrzała w jego oczy.
   - Nie chcę już nic przed tobą ukrywać. Patricia wykorzystała to, że godziłem się ciągle zostawać z dziewczynkami, a sama, jak się później okazało, chodziła imprezować. Wczoraj wróciła kompletnie pijana i chciała mnie nawet zaciągnąć do łóżka, powiedziałem jej nie. Zabrałem dziewczynki do siebie na noc, a dziś rano odebrała je już razem z tym jej facetem. Głupio mi, że tak wyszło, ale wiedz, że zależy mi na tobie. Oszalałem na twoim punkcie. – mówił, patrząc mi w oczy. Czułam jak moje serce uderza coraz szybciej, a w oku staje łza. Spłynęła po policzku, a on starł ją swoim kciukiem. Uśmiechnęłam się lekko i jak mała dziewczynka, wtuliłam się w niego, a jego silne ramiona od razu mnie oplotły. Zaczęłam płakać, ale to były łzy szczęścia. Łkałam wtulona w faceta, który traktował mnie jak żaden inny dotąd. – Ej, nie płacz. – pocałował mnie w czubek głowy.

  Sama nie wiem co nami pokierowało, ale przytuleni do siebie, wspólnie ruszyliśmy do domu Daivda. Zaprosił mnie do środka i gdy tylko znaleźliśmy się w przedpokoju wbił się w moje usta, namiętnie całując. Zareagowałam na to śmiechem.
   - Nie tak szybko panie Villa. – zaśmiałam się. Chciałam się z nim trochę podroczyć. Wyrwałam mu się i bez namysłu pobiegłam po schodach na górę. Z dołu dobiegł mnie jego śmiech.
   - Przypominam ci, że to mój dom i znam jego każdy zakamarek. Zajdę cię nawet pod dywanikiem w łazience. – mówił, po woli wchodząc po schodach.
Stanęłam na korytarzu na piętrze. Wokół siebie miałam kilka drzwi. Teraz tylko, które wybrać? Rzuciłam się do pierwszych po lewej. Otworzyłam je i okazało się, że to była sypialnia.
   - No moja droga, wpadłaś jak śliwka w kompot. – usłyszałam jego głos, zamykający za sobą drzwi pokoju. Zaśmiałam się i odwróciłam. Oplotłam go zaszyję, a on mnie w talii.
   - A może to był zamierzone? – zapytałam zadziornie. Zaśmiał się i mnie podniósł, a ja silnie oplotłam go biodrami. Podszedł ze mną do łóżka i usiadł na nim. Usiadłam na jego kolanach, przodem do niego, ciągle go całując. Zsunęłam z jego ramion marynarkę i zabrałam się za rozpianie guzików białej koszuli. Po chwili jej już nie miał, a ja położyłam dłonie na jego klatce piersiowej. Teraz on zaczął rozpinać po woli, guziczek po guziczku mojej bluzki. Zdjął ją ze mnie i spojrzał na lewą stronę, na dolną część mojego brzucha, gdzie zainteresowało go jedno – mój tatuaż. Dwa małe kontury serduszek, zachodzących na siebie. Przesunął po nim palcami i spojrzał na mnie.
   - Zrobiłam go dzień przed wylotem do Hiszpanii. – zaczęłam. – Nikt o nim nie wiedział, nawet Gabriela. Udusiła by mnie, ględząc, że nabawię się przez to jakiegoś raka. – zaśmiałam się. – Obiecałam sobie, że pierwszy mężczyzna, który go zobaczy będzie dla mnie kimś naprawdę ważnym. Wtedy jeszcze myślałam o Ramseyu, ale no cóż… Odpadł. - skończyłam. Nagle silnie mnie złapał i położył na pościeli pod sobą. Zsunął się i pocałował miejsce ze wzorem. Wędrował coraz wyżej i wyżej. Tuż przed ustami, zatrzymał się.
   - W takim razie stwierdzam, że kopnął mnie wielki zaszczyt. – z uśmiechem złożył, najpierw delikatny pocałunek, a później zachłanniejszy i namiętniejszy, pełen pasji.

  Leżeliśmy przytuleni do siebie, w ciszy, w świetle małej lampki nocnej. Za moją poduszkę służyła jego klatka piersiowa. Mocno mnie do siebie przytulał, jakby bał się, że ucieknę. Uśmiechnięta, rysowałam palcem szlaczki na jego nagim torsie.
   - Kocham cię. – pocałował mnie w czubek głowy, a ja poczułam, że znów robi mi się gorąco. Usłyszałam to od niego po raz pierwszy. Jego ton i słowa były tak szczere i pewne. Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej. Czułam się jak księżniczka, która wreszcie odnalazła swojego księcia.
   - Ty jesteś dla mnie cholernie ważny, Villa. I nie chcę cię stracić. Nie wiem co ze mną zrobiłeś, ale też cię kocham.
   - Zamieszkaj ze mną. – wypalił, a ja podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
   - Nie za szybko? - zaśmiałam się.
   - Sama mówiłaś, że nie chcesz siedzieć na głowie bratu i że chcesz znaleźć jakieś mieszkanie. – mówił.
   - Ale miałam też na myśli Gabrielę. Samej jej nie zostawię. – odpowiedziałam.
   - O to się nie martw. Obstawiam, że Sergio z wielką chęcią się nią zaopiekuje. – zaśmiał się, cmokając mnie w czubek nosa.
   - Masz szczęście, że cię nie słyszy. Zabiłaby cię wzrokiem. – śmiałam się. – To jest jej temat tabuu! – zahuczałam.
   - Oj tam. Obroniłabyś mnie. – pocałował mnie.
   - Zawsze i wszędzie. – odwzajemniłam pocałunek.
   - To jak? – zapytał.
   - Pomyślę nad tym dobrze? – przytuliłam się do jego torsu.
   - Oczywiście. – pogładził mnie po włosach. – Gasimy?
   - Yhymmm.
Zgasił światło i mocniej opatulił mnie kołdrą.
   - Dobranoc. – wyszeptałam.
   - Miłych snów. – odpowiedział.
  Byłam cholernie szczęśliwa, jak nigdy dotąd! Wcześniej myślałam, że to co czułam do Aarona to była miłość, ale teraz wiem, że bardzo się myliłam. Całkiem inaczej czuję się w objęciach Davida, niż w objęciach Walijczyka, bezpieczniej i pewniej. Przy Hiszpanie czułam się naprawdę kochana, miałam nadzieję, że mogę mu zaufać bezgranicznie. Tym razem nie chciałabym się sparzyć. Wątpliwości są zawsze, ale je zostawmy na kiedy indziej. Liczy się to, że zasypiam w objęciach faceta, który w tym momencie jest dla mnie wszystkim i mam nadzieję, że vice versa. 
____________________________________________
   Idą, idą święta... Coraz bliżej nas! Ale zaraz zamiast malować pisanek, będziemy ubierać choinkę -_- Nie lubię takiej pogody, gdzie śnieg po kolana ;/
No i zdecydowanie mój kolejny ulubiony odcinek! :-) Co o nim sądzicie? Taak! David jest 'szłodki'! <3

wtorek, 12 marca 2013

11. Jealousy



Wstałam z silnym bólem głowy. Zdecydowanie przesadziłam wczoraj z alkoholem.  Popatrzyłam na zegarek, który wskazywał prawie wpół do jedenastej. Zwlekłam się z łóżka, na którym całe szczęście tylko ja spałam.  Wzięłam ubrania z szafy i po cichu zamknęłam się w łazience. Wykonałam poranną toaletę, kiedy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Myślałam, że mi głowa eksploduje! Wyszłam, groźne patrząc na Cesca, który właśnie przecierał oczy.
- Ja cię chyba zabije za to walenie w drzwi – powiedziałam, a on tylko spojrzał się na mnie rozbawiony.  Przesunął mnie za próg łazienki i sam się w niej zamknął. Bezczelny!
Zeszłam na dół. W salonie było jeszcze kilka śpiących piłkarzy. Zaraz, czy oni nie mają treningu?
Podeszłam do Busquetsa, który spał na kanapie przytulony do poduszki. Szturchnęłam go lekko, a on się zbudził.
- Nie macie treningu? – spytałam szeptem, na co on długo trawił moje słowa. Nagle szerzej otworzył oczy i wstał z kanapy, depcząc tym samym Pique, który właśnie zwijał się z bólu.
- Chłopaki! Wstawać! Trening! – krzyczał Sergio i budził każdego ze swoich kolegów. Wszyscy jak na zawołanie się obudzili i wybiegli z domu. Nie zazdroszczę im spotkania z Tito Vilanovą, który  ponoć nie lubił spóźnialskich.
Koło popołudnia  po posprzątaniu z Katheriną domu, wraz z nią i Caroliną usiadłyśmy w salonie i zaczęłyśmy rozmawiać o tym co działo się poprzedniego wieczora i nocy. Dowiedziałam się sporo, o tym co działo się po moim „wyjściu”.

Reszta tygodnia zleciała bardzo szybko. Ja chodziłam na rozmowy kwalifikacyjne, a Kat do pracy na Camp Nou bądź  na obiekt treningowy FC Barcelony. Umówiłam się z nią w piątek, że po nią przyjdę. Na całe szczęście poznałam drogę na stadion, dzięki Busquetsowi.
Kiedy weszłam na obiekt, skierowałam się w pobliże pomieszczenia, w którym pracowała Kat. Drzwi były otwarte i już chciałam wchodzić kiedy usłyszałam donośny głos jakiegoś faceta. Poznałam ten głos i należał on do Davida Villi.
- Nie moja wina, że muszę znowu to przełożyć! – krzyczał.
- Twoja! Bo jakbyś chciał to byś wreszcie znalazł czas dla mnie! – odpowiedziała mu moja przyjaciółka. – Powiesz mi, co jest powodem tych ciągłych przekładań?!
- Nie zrozumiesz! – warknął
Nie usłyszałam odpowiedzi Kat, bo z pokoju wyleciał wkurzony David. Minął mnie, nie odzywając się ani słowem.
Zapukałam cicho do drzwi i jeszcze bardziej je uchyliłam.
- Ah, cześć Gabi. Wejdź – powiedziała przygaszona Kat. Zrobiłam tak jak powiedziała i podeszłam do niej.
Później wyjaśniła mi, o co poszło z Davidem. Postanowiłam, że wyciągnę ją na zakupy. Chciałam by zapomniała o tym dość nieprzyjemnym incydencie.
Kiedy doszłyśmy do centrum handlowego, Kat dostała smsa od Davida.
Przepraszam, że przekładałem. Chodzi o Patricię i dziewczynki. Pat mnie potrzebuje bo ten jej chłopak gdzieś wyjechał. Zmusiła mnie do tego, bo zagroziła, że nie będę mógł widywać córek.
Ja zrozumiałam jego sytuację, choć Katherina chyba nie do końca. Powiedziała kilka słów pod nosem i zaciągnęła mnie do pierwszego sklepu.  Zdecydowanie była zazdrosna!

Kiedy wróciłyśmy w domu już był Pedro, Sergio i Cesc. Kat od razu poszła do swojego pokoju. Piłkarze spojrzeli na mnie pytająco na co ja tylko wzruszyłam ramionami.
-Jak będzie chciała to sama wam powie – dopowiedziałam tylko i zaczęłam pokazywać Carolinie swoje nowe ubrania, jakie dzisiaj kupiłam.

Dopiero koło wieczora zawitałam do pokoju Katheriny. Spędziłam ten czas grając z chłopakami w Fifę. Świetna zabawa!  Sergio siedział obok mnie i cały czas czułam na sobie jego wzrok… Albo mi się to tylko wydawało!
Zapukałam do drzwi Kat.  Kiedy nie usłyszałam żadnej odpowiedzi i tak weszłam.
Zobaczyłam jak leży na łóżku ze słuchawkami w uszach. Tak robiła jak chciała się „wyłączyć” ze świata.
Usiadłam obok niej, a ona tylko zmieniła pozycje z leżącej na siedzącą i zdjęła słuchawki.
- Aż tak to tobą wzruszyło? – spytałam, patrząc na nią. Kiwnęła głową i przymknęła powieki.
- On ci się podoba i po prostu nie akceptujesz tego, że wciąż ma kontakt z byłą żoną – skwitowałam.
- Może… - wzruszyła ramionami i spojrzała na mnie smutno. Przytuliłam ją do siebie. Była mi jej szkoda.
- Żałuj, że nie zeszłaś do nas na dół. Był świetny ubaw! Pokonałam Busquetsa i Pedra w Fifie, a z Cesciem zremisowałam! – chciałam zmienić temat, by nie myślała o Davidzie. I chyba mi się udało, bo zaczęła się uśmiechać.

________
przepraszam, że tak późno! Ale zapomniałam o odcinku i na dodatek Barca gra. Piękne póki 3:0 <stan na 56 minutę ^^ >
EDIT Coppernicana: Wygraliśmy! 4:0 ! Godzina 22:45 ! WYGRALIŚMY ! ♥