wtorek, 22 stycznia 2013

3. I hate him!



Od mniej więcej godziny przytulałam do  siebie Kathy. Teraz miałam ochotę zabić Aarona, za to co zrobił mojej przyjaciółce.
- Widzisz, gdybyś mi uwierzyła wcześniej, teraz by cię to tak mocno nie bolało – powiedziałam, patrząc jej prosto w oczy. Podałam jej chusteczkę by wytarła oczy z łez o tuszu, który był na jej policzkach.
- Wiem, przepraszam, że ci nie wierzyłam – załkała i przytuliła się do mnie ponownie. Rozdzwonił się jej telefon, więc szybko wyjęła go z kieszeni swoich spodni.
- To Aaron – powiedziała i przycisnęła czerwoną słuchawkę, zbijając tym samym połączenie od niego. Jeszcze ma czelność do niej wydzwaniać! Niech no go tylko spotkam, to mu nogi z tyłka powyrywam, że już nigdy nie dotknie piłki.
- Teraz to nie mam po co tu wracać – powiedział zachrypniętym głosem, wycierając łzy z policzka. Wstała i poprawiła swoją bluzę – Zabieram resztę rzeczy i na stałe wracam do Barcelony.
Spojrzałam na nią i wzdychając, przytaknęłam głową. Co miałam zrobić? Zabronić, bo  będę tu wtedy sama? Nie jestem samolubna i zdaję sobie z tego sprawę, że Kathy tu będzie nieszczęśliwa.
- Rozumiem – powiedziałam cicho i już czułam  jak łzy napływają mi do oczy. Jej wyjazd zakończy naszą przyjaźń. Nic nigdy nie wytrzymuje na odległość…
- Ale ty jesteś głupia! Jedziesz ze mną! – uśmiechnęła się do mnie i przytuliła – Bez ciebie się nigdzie nie ruszam – dodała, odsuwając się na parę milimetrów ode mnie.
- Uwielbiam cię – powiedziałam rozradowana i wręcz rzuciłam się na nią, co skutkowało upadkiem na sofę. Kathy dopowiedziała, że musimy zacząć się pakować, jeżeli chcemy zdążyć na wieczorny samolot do Barcelony. Obie szybkim krokiem skierowałyśmy się do swoich pokoi i zaczęłyśmy pakowanie.  Nie wiem jak wyglądała sytuacja u brunetki, ale u mnie było to po prostu szybkie wrzucanie do toreb wszystkich moich ubrań, kosmetyków i jeszcze innych rzeczy, bez których nie wyobrażałam sobie życia. Po południu już byłam całkowicie gotowa, do zaczęcia nowego rozdziału w Barcelonie.

Po dwóch godzinach rozmawiania o mojej pracy i postępowaniu,  stwierdziłam, że robię dość nieodpowiedzialnie jak na siebie, ale co innego  mi wtedy pozostało? Nie chciałam zostać sama jak palec w Londynie.
Wyszłyśmy z domu ze swoimi walizkami. Kierowca taksówki pomógł nam je włożyć do bagażnika, po czym usiadłyśmy na tyłach auta. Nakazałyśmy się zawieść na lotnisko, na którym pojawiliśmy się pół godziny później.
Nadałyśmy bagaże, przeszłyśmy kontrole i czekałyśmy w poczekalni, aż wywołają nasz lot. Kathy zadzwoniła do Pedra, z informacją, że koło dwudziestej drugiej będziemy tam i spytała się czy po nas wyjedzie. Brunetka nauczyła mnie hiszpańskiego, więc zrozumiałam wszystko o czym rozmawiali później.
- Pedro po nas przyjedzie – zakomunikowała rozradowana Katherina i usiadła obok mnie, na plastikowym krześle. Nie widziałam jej jeszcze tak szczęśliwej.
- Żegnaj Londynie, witaj Barcelono – powiedziałam i od razu się zaśmiałam, kiedy usłyszałam w głośnikach na terminalu, że pasażerowie tego lotu są już proszeni do wyjścia.
Po kilku godzinach lotu, wreszcie zawitałyśmy na lotnisku El Prat w Barcelonie. Wzięłyśmy swoje bagaże i  w terminalu wyczekiwałyśmy Pedritta, który już się spóźniał. Nie minęło dziesięć minut, a wpadł do hali zziajany. Obie wybuchłyśmy śmiechem, kiedy widziałyśmy jak próbuje złapać oddech. Niby piłkarz, a kondycja siada!
Przytulił się najpierw do siostry, a potem do mnie. Pomógł nam z bagażami i wsiadłyśmy do jego zadbanego auta.
- Przepraszam za spóźnienie, ale zapomniałem, że mam was odebrać – uśmiechnął się i odpalił silnik – Carolina mi dopiero przypomniała.
Spojrzałam na przyjaciółkę, która grzebała w swoim telefonie. Zobaczyłam jak wyjmuje kartę SIM i łamie ją na pół.
- Jak zaczynać życie od nowa, to bez starych rzeczy – powiedziała i otworzyła okno, przez które wyrzuciła plastik, głośno wzdychając.
- Jestem z ciebie dumna – odpowiedziałam i przytuliłam ją.
Dopiero jak dojechałyśmy pod dom Pedra, zaczęłam odczuwać zmęczenie.
- Będziemy musiały znaleźć sobie jakieś mieszkanie – zagaiłam do  Kathy, wysiadając z samochodu.
- Możecie mieszkać  w moim domu! – wtrącił się brat brunetki – Jest duży!
- Wy z Caroliną macie swoje życie. Nie możemy wam na głowie siedzieć – odpowiedziała przyjaciółka i z jedną walizką w ręku weszła do domu brata. Szłam za nią, a za mną Pedro , który pomagał mi z moimi torbami. Ledwo odłożyliśmy rzeczy w przedpokoju, kiedy z salonu wybiegł Cesc i rzucił mi się na szyję, prawie mnie dusząc.
- Gabriela! – wykrzyczał uradowany, a ja się tylko szeroko uśmiechnęłam. Ucałowałam jego policzek i zdałam sobie sprawę, jak bardzo za nim tęskniłam.
______
dzisiaj jest czas na moją notkę, mam nadzieję, że się spodobała ^^
 

14 komentarzy:

  1. "Nic nigdy nie wytrzymuje na odległość..." - dokładnie.
    Rozdział świetny! Ciekawe, jak potoczy się życie Gabrieli i Kathy w Barcelonie...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że postanowiła rozpocząć nowe życie. Aaron był kompletnym dupkiem. Na pewno znajdzie pocieszenie w słonecznej Barcelonie :)
    Dziękuje za informację i czekam na następny.
    Pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział :> Właśnie, dobrze, że postanowiły wyjechać do Barcelony. Tam na pewno będzie im lepiej, o wiele lepiej :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowe życie w Barcelonie! A rozdział podoba się, podoba, ale krótki troszkę.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Życzę im o wiele lepszego zycia niż miały w londynie . A kathy, życzę po prostu miłości .
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. No, no.. Podziwiam dziewczyny za odwagę, że zostawiły Londyn i postanowiły wyjechać do Barcelony. Ale teraz będą miały nowe, lepsze życie :)Czekam na nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  7. No i się doczekałam przyjazdu ich obydwóch do Barcelony. :> Współczuję Kathy tego co zrobił jej Aaron, ale w sumie to tylko pomogło jej zacząć od nowa życie w słonecznej Hiszpanii i pokazało jaka jest silna. Ciesze się już na samą myśl o wszystkich akcjach z piłkarzami :D Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pomimo wszystkich złych wydarzeń, wyjazd do Barcelony był pozytywnym akcentem. Myślę, że to pomoże pozbierać się bohaterce po zdradzie Aarona, a to jest jej teraz bardzo potrzebne. Nie ma to jak słoneczna stolica Katalonii! :)

    No i Gabriela. Pomimo iż taka poukładana, bojąca się zmian, to jednak wyjechała z przyjaciółką do Hiszpanii. Jej decyzja wydaje się być jak najbardziej słuszna, bo samotność w Londynie nie służyłaby jej. A tak przynajmniej będzie zadawać się ze wspaniałymi ludźmi :)

    Czekam niecierpliwie na kolejny i pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział Świetny :-) !
    Zaczęłam dopiero czytać od początku i mi się podoba. Obserwuję ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę, że przyjazd dziewczyn do Barcelony był bardzo dobrym pomysłem, bo przebywanie w Londynie nie przyniosłoby niczego, a siostrze Pedra tym bardziej - nieustannie myślałaby o Aaronie, którego przecież chce wymazać ze swojego życia, prawda? Mam nadzieję, że wraz ze zmianą miejsca zamieszkana życie dziewczyn się ustabilizuje i będą mogły spełniać się w każdej dziedzinie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się, że przyjechały do Barcelony D: No i jest Czesław *.* Zaczynają nowe życie, bez wspominania przykrej przeszłości ( czyt. Aaron). Jestem ciekawa jak to się wszystko ułoży.

    http://male-jest-wredne.blogspot.com/ ---> Zapraszam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. I cóż mogę napisać? :) Lecą do Barcelony!
    Ciekawe, jak ich życie będzie tam wyglądało?
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Aaron jest dupkiem :/ Ale mam nadzieję, że Kathy pozbiera się po tym rozstaniu i odnajdzie szczęście w Barcelonie. I jej przyjaciółka również ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ej! Szalone! Zapraszam do mnie! www.pepita-cruz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń