Od mniej
więcej godziny przytulałam do siebie
Kathy. Teraz miałam ochotę zabić Aarona, za to co zrobił mojej przyjaciółce.
- Widzisz,
gdybyś mi uwierzyła wcześniej, teraz by cię to tak mocno nie bolało –
powiedziałam, patrząc jej prosto w oczy. Podałam jej chusteczkę by wytarła oczy
z łez o tuszu, który był na jej policzkach.
- Wiem,
przepraszam, że ci nie wierzyłam – załkała i przytuliła się do mnie ponownie.
Rozdzwonił się jej telefon, więc szybko wyjęła go z kieszeni swoich spodni.
- To Aaron –
powiedziała i przycisnęła czerwoną słuchawkę, zbijając tym samym połączenie od
niego. Jeszcze ma czelność do niej wydzwaniać! Niech no go tylko spotkam, to mu
nogi z tyłka powyrywam, że już nigdy nie dotknie piłki.
- Teraz to
nie mam po co tu wracać – powiedział zachrypniętym głosem, wycierając łzy z
policzka. Wstała i poprawiła swoją bluzę – Zabieram resztę rzeczy i na stałe
wracam do Barcelony.
Spojrzałam
na nią i wzdychając, przytaknęłam głową. Co miałam zrobić? Zabronić, bo będę tu wtedy sama? Nie jestem samolubna i
zdaję sobie z tego sprawę, że Kathy tu będzie nieszczęśliwa.
- Rozumiem –
powiedziałam cicho i już czułam jak łzy
napływają mi do oczy. Jej wyjazd zakończy naszą przyjaźń. Nic nigdy nie
wytrzymuje na odległość…
- Ale ty
jesteś głupia! Jedziesz ze mną! – uśmiechnęła się do mnie i przytuliła – Bez
ciebie się nigdzie nie ruszam – dodała, odsuwając się na parę milimetrów ode
mnie.
- Uwielbiam
cię – powiedziałam rozradowana i wręcz rzuciłam się na nią, co skutkowało
upadkiem na sofę. Kathy dopowiedziała, że musimy zacząć się pakować, jeżeli
chcemy zdążyć na wieczorny samolot do Barcelony. Obie szybkim krokiem
skierowałyśmy się do swoich pokoi i zaczęłyśmy pakowanie. Nie wiem jak wyglądała sytuacja u brunetki,
ale u mnie było to po prostu szybkie wrzucanie do toreb wszystkich moich ubrań,
kosmetyków i jeszcze innych rzeczy, bez których nie wyobrażałam sobie życia. Po
południu już byłam całkowicie gotowa, do zaczęcia nowego rozdziału w
Barcelonie.
Po dwóch
godzinach rozmawiania o mojej pracy i postępowaniu, stwierdziłam, że robię dość
nieodpowiedzialnie jak na siebie, ale co innego mi wtedy pozostało? Nie chciałam zostać sama
jak palec w Londynie.
Wyszłyśmy z
domu ze swoimi walizkami. Kierowca taksówki pomógł nam je włożyć do bagażnika,
po czym usiadłyśmy na tyłach auta. Nakazałyśmy się zawieść na lotnisko, na
którym pojawiliśmy się pół godziny później.
Nadałyśmy
bagaże, przeszłyśmy kontrole i czekałyśmy w poczekalni, aż wywołają nasz lot.
Kathy zadzwoniła do Pedra, z informacją, że koło dwudziestej drugiej będziemy
tam i spytała się czy po nas wyjedzie. Brunetka nauczyła mnie hiszpańskiego,
więc zrozumiałam wszystko o czym rozmawiali później.
- Pedro po
nas przyjedzie – zakomunikowała rozradowana Katherina i usiadła obok mnie, na
plastikowym krześle. Nie widziałam jej jeszcze tak szczęśliwej.
- Żegnaj
Londynie, witaj Barcelono – powiedziałam i od razu się zaśmiałam, kiedy
usłyszałam w głośnikach na terminalu, że pasażerowie tego lotu są już proszeni
do wyjścia.
Po kilku
godzinach lotu, wreszcie zawitałyśmy na lotnisku El Prat w Barcelonie.
Wzięłyśmy swoje bagaże i w terminalu
wyczekiwałyśmy Pedritta, który już się spóźniał. Nie minęło dziesięć minut, a
wpadł do hali zziajany. Obie wybuchłyśmy śmiechem, kiedy widziałyśmy jak
próbuje złapać oddech. Niby piłkarz, a kondycja siada!
Przytulił
się najpierw do siostry, a potem do mnie. Pomógł nam z bagażami i wsiadłyśmy do
jego zadbanego auta.
-
Przepraszam za spóźnienie, ale zapomniałem, że mam was odebrać – uśmiechnął się
i odpalił silnik – Carolina mi dopiero przypomniała.
Spojrzałam
na przyjaciółkę, która grzebała w swoim telefonie. Zobaczyłam jak wyjmuje kartę
SIM i łamie ją na pół.
- Jak
zaczynać życie od nowa, to bez starych rzeczy – powiedziała i otworzyła okno,
przez które wyrzuciła plastik, głośno wzdychając.
- Jestem z
ciebie dumna – odpowiedziałam i przytuliłam ją.
Dopiero jak
dojechałyśmy pod dom Pedra, zaczęłam odczuwać zmęczenie.
- Będziemy
musiały znaleźć sobie jakieś mieszkanie – zagaiłam do Kathy, wysiadając z samochodu.
- Możecie
mieszkać w moim domu! – wtrącił się brat
brunetki – Jest duży!
- Wy z
Caroliną macie swoje życie. Nie możemy wam na głowie siedzieć – odpowiedziała
przyjaciółka i z jedną walizką w ręku weszła do domu brata. Szłam za nią, a za
mną Pedro , który pomagał mi z moimi torbami. Ledwo odłożyliśmy rzeczy w
przedpokoju, kiedy z salonu wybiegł Cesc i rzucił mi się na szyję, prawie mnie
dusząc.
- Gabriela!
– wykrzyczał uradowany, a ja się tylko szeroko uśmiechnęłam. Ucałowałam jego policzek
i zdałam sobie sprawę, jak bardzo za nim tęskniłam.
______
dzisiaj jest czas na moją notkę, mam nadzieję, że się spodobała ^^
"Nic nigdy nie wytrzymuje na odległość..." - dokładnie.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Ciekawe, jak potoczy się życie Gabrieli i Kathy w Barcelonie...:)
Fajnie, że postanowiła rozpocząć nowe życie. Aaron był kompletnym dupkiem. Na pewno znajdzie pocieszenie w słonecznej Barcelonie :)
OdpowiedzUsuńDziękuje za informację i czekam na następny.
Pozdrawiam :P
świetny rozdział :> Właśnie, dobrze, że postanowiły wyjechać do Barcelony. Tam na pewno będzie im lepiej, o wiele lepiej :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNowe życie w Barcelonie! A rozdział podoba się, podoba, ale krótki troszkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Życzę im o wiele lepszego zycia niż miały w londynie . A kathy, życzę po prostu miłości .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
No, no.. Podziwiam dziewczyny za odwagę, że zostawiły Londyn i postanowiły wyjechać do Barcelony. Ale teraz będą miały nowe, lepsze życie :)Czekam na nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńNo i się doczekałam przyjazdu ich obydwóch do Barcelony. :> Współczuję Kathy tego co zrobił jej Aaron, ale w sumie to tylko pomogło jej zacząć od nowa życie w słonecznej Hiszpanii i pokazało jaka jest silna. Ciesze się już na samą myśl o wszystkich akcjach z piłkarzami :D Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńPomimo wszystkich złych wydarzeń, wyjazd do Barcelony był pozytywnym akcentem. Myślę, że to pomoże pozbierać się bohaterce po zdradzie Aarona, a to jest jej teraz bardzo potrzebne. Nie ma to jak słoneczna stolica Katalonii! :)
OdpowiedzUsuńNo i Gabriela. Pomimo iż taka poukładana, bojąca się zmian, to jednak wyjechała z przyjaciółką do Hiszpanii. Jej decyzja wydaje się być jak najbardziej słuszna, bo samotność w Londynie nie służyłaby jej. A tak przynajmniej będzie zadawać się ze wspaniałymi ludźmi :)
Czekam niecierpliwie na kolejny i pozdrawiam! ;)
Rozdział Świetny :-) !
OdpowiedzUsuńZaczęłam dopiero czytać od początku i mi się podoba. Obserwuję ;-)
Myślę, że przyjazd dziewczyn do Barcelony był bardzo dobrym pomysłem, bo przebywanie w Londynie nie przyniosłoby niczego, a siostrze Pedra tym bardziej - nieustannie myślałaby o Aaronie, którego przecież chce wymazać ze swojego życia, prawda? Mam nadzieję, że wraz ze zmianą miejsca zamieszkana życie dziewczyn się ustabilizuje i będą mogły spełniać się w każdej dziedzinie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Cieszę się, że przyjechały do Barcelony D: No i jest Czesław *.* Zaczynają nowe życie, bez wspominania przykrej przeszłości ( czyt. Aaron). Jestem ciekawa jak to się wszystko ułoży.
OdpowiedzUsuńhttp://male-jest-wredne.blogspot.com/ ---> Zapraszam na nowy rozdział :)
I cóż mogę napisać? :) Lecą do Barcelony!
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak ich życie będzie tam wyglądało?
Czekam na kolejny.
Pozdrawiam! :)
Aaron jest dupkiem :/ Ale mam nadzieję, że Kathy pozbiera się po tym rozstaniu i odnajdzie szczęście w Barcelonie. I jej przyjaciółka również ;)
OdpowiedzUsuńEj! Szalone! Zapraszam do mnie! www.pepita-cruz.blogspot.com
OdpowiedzUsuń