wtorek, 15 stycznia 2013

2. Somebody broke my heart



 Przeszłam przez próg dzielący część holu dla pasażerów, a częścią dla żegnających i witających. Niosłam swoją torbę, która wisiała na moim jednym ramieniu, a plecak na drugim.
 Cieszyłam się, się w końcu postanowiłam odwiedzić rodzinę i przyjaciół. Skończyłam studia, mam dyplom, pozwolenie na pracę, więc jedno z moich marzeń zostało spełnione.
 Gdy tylko wysiadłam z kabiny samolotu uderzyło we mnie gorące, hiszpańskie powietrze, którego tak bardzo mi brakowało. Na początku mojego pobytu w Londynie, nie mogłam przyzwyczaić się do angielskiej pogody, deszczowej i chłodnej. Tęskniłam za tymi gorącymi promieniami i ciepłymi wodami, oblewającymi Półwysep Iberyjski. Tęskniłam za tą życzliwością, nawet tych nieznajomych ludzi, za uśmiechniętymi osobami, mijanymi na ulicach. Co najważniejsze brakowało mi rodziny. Szłam po woli, ciesząc się nawet murami lotniska, dlatego, bo były hiszpańskie i wyrastały z katalońskiej ziemi.
   - Kathy! – znajomy, męski głos wyrwał mnie z zamyślenia. Podniosłam wzrok i zobaczyłam przed sobą sylwetkę mojego starszego brata. Szeroko się uśmiechnęłam i wpadłam w jego objęcia. – Moja siostrzyczka! – zawołał, podnosząc mnie do góry.
   - Postaw mnie! – pisnęłam roześmiana.
   - Cieszę się, że w końcu przyjechałaś. – wyszczerzył się, odstawiając mnie na posadzkę i zabierając ode mnie moje bagaże. – Stęskniłem się! – zawołał i znów mocno mnie przytulił.

   - Wiesz kto jeszcze jest w Barcelonie i czeka na ciebie w moim domu? – uśmiechnął się szeroko, gdy zatrzymał pojazd na kolejnych światłach.
   - Powiedziałeś, że Carolina wróci od swoich rodziców dopiero pojutrze, więc obstawiam, że piłkarze okupują twój domu. – zaśmiałam się.
   - Oni będą, ale wieczorem, gdy przyjdą cię powitać, ale teraz są tam rodzice. – uśmiechnął się, ruszając.
   - Przyjechali?! – wytrzeszczyłam oczy z szerokim uśmiechem. – Miałam do nich lecieć pod koniec tygodnia.
   - Wiem, ale wysłali tatę z pracy, więc zabrał ze sobą mamę. Przylecieli wczoraj, a dziś wieczorem mają samolot powrotny do Santa Cruz de Tenerife. Odwieziemy ich i potem szykuje się mała imprezka. – wytłumaczył.
   - Bardzo się z tego powodu cieszę. Coś czuję, że to będzie bardzo udany pobyt. – rozciągnęłam się na fotelu pasażera w samochodzie Pedro. W czasie drogi wybrałam na telefonie numer mojej przyjaciółki, by napisać jej SMS z wiadomością, że dotarłam cała i zdrowa, a po drodze nikt mi nic nie zrobił,  nie napadło mnie stado murzynów i nie zgwałciło!

   Gdy tylko przekroczyliśmy próg frontowego wejścia do domu mojego brata, w holu przywitała nas średniego wzrost brunetka, do której jak to wszyscy stwierdzili, byłam bardzo podobna. Wyściskała mnie za wszystkie czasy, a po chwili z salonu wyłonił się mężczyzna w przeszło średnim wieku, brunet.
   - Moja mała Myszka! – zawołał i przytulił mnie do siebie. Gdy byłam mała tato zawsze tak mnie nazywał i zostało do dziś. Jestem jego małą Myszką.
 Najpierw oczywiście musiałam o wszystkim poopowiadać, o tym co robiłam w Londynie, o zakończeniu moich studiów i jakie mam plany na niedaleką przyszłość. Najbardziej zaskoczyło mnie pytanie mojej mamy, o to czy już planujemy ślub z Aaronem. Wiem, że ciągle mówi o tym Pedro i Carolinie, ale mi może na razie odpuścić. Odpowiedziałam, że jeszcze mamy na to czas.
 Następnie postanowiliśmy we czwórkę pójść na spacer. Mi to najbardziej pasowało, bo mogłam po raz kolejny przejść po ulicach tego miasta.
 Mama opowiadała co słychać u moich kuzynek, kuzynów i ciotek, ja puszczałam to jednym uchem i wypuszczałam od razu drugim. Byłam za bardzo zachwycona otaczającym mnie krajobrazem, starymi kamieniczkami, roślinami czy chociażby zwykłym ulicznym gwarem. Tata i Pedro chyba dobrze zdawali sobie sprawę z tego, że jej nie słucham, bo uśmiechali się pod nosem, spoglądając na mnie, gdy beznamiętnie odpowiadałam ciągle ‘aha’ lub ‘to świetnie’.

   Wieczorem odwieźliśmy rodziców na lotnisko, skąd mieli lecieć na hiszpańską wyspę, na której urodziliśmy się z moim starszym bratem, tam gdzie oni się osiedlili.
 Gdy wróciliśmy do domu, gdy Pedro podjechał na podjazd, stał tam już sportowy samochód, a pod drzwiami koczowało już dwóch zawodników naszej ukochanej, miejscowej drużyny piłkarskiej. Uradowana, wyskoczyłam z samochodu i rzuciłam się pędem w ich stronę, co wywołało niepohamowany śmiech u Pedro.
   - Cesc! Gerard! – zawołałam w biegu. Najpierw wpadłam w objęcia mojego i Gabrieli wspólnego przyjaciela, jeszcze z Londynu. Później zostałam prawie uduszona przez silne ramiona defensora Barcelony.
   - Kat, za każdym razem gdy cię widzę, jesteś coraz piękniejsza. – uśmiechnął się Pique, a Fabregas lekko uderzył go w ramię.
   - Ty sobie uważaj, bo zakabluję Shakirze, ty lovelasie. – zaśmiał się, a jego przyjaciel od dziecka pokazał mu język.
   - Jesteście jak dzieci. – skwitował ich Pedro, otwierając drzwi i wpuszczając nas do środka.

 W tym momencie, w domu mojego brata był chyba prawie cały skład Blaugrany. Ci, których wcześniej nie znałam, zostali mi przedstawieni, ale ot była nieliczna grupa.
 Siedziałam na sofie z szklanką z drinkiem i rozglądałam się po wszystkich dookoła. Moją uwagę przykuł piłkarz, wbity w róg oddalonej, drugiej kanapy, również z drinkiem. Wtedy po obu moich stronach pojawili się Cesc i Gerard.
   - Co tak sama siedzisz? – zapytał były Kanonier, upijając łyk ze swojego trunku.
   - Tak jakoś. – mruknęłam, dalej spoglądając w stronę napastnika. – Chłopaki, mogę o coś zapytać?
   - Pytaj. Co chcesz wiedzieć? – odezwał się Pique.
   - Zawsze, odkąd pamiętam David przecież szybko zmywał się do domu, tłumacząc się jednym. Jechał do żony i dziewczynek. – mówiłam.
   - To ty nie wiesz? – zapytał Gerard, widać że trochę zdziwiony.
   - Ale czego nie wiem?
   - Bo dwa miesiące temu David dowiedział się, że Patricia go zdradza. Miesiąc temu się rozwiódł, a sąd przyznał opiekę nad dziewczynkami ich matce. Ten nowy facet Patrici to nawet zażyczył sobie takiego rozwodu, żeby ta mogła drugi raz wziąć ślub kościelny. Jakieś papiery wysyłali do Rzymu. Takie to zagmatwane. Ale jakby co to nic nie wiesz. – wytłumaczył Cesc.
   - Nie wiedziałam. – odpowiedziałam cicho. Zawsze gdy widziałam ich razem zdawało mi się, że się kochają i są idealną parą. Jednak się myliłam, myśląc, że będą na zawsze razem. Nagle muzyka stała się głośniejsza i usłyszeliśmy głos Daniego.
   - Trzeba to rozkręcić! – zawołał i podbiegł do mnie. – Mogę prosić? – ukłonił się jak średniowieczny książę, prosząc damę o taniec. I tak to wpadłam w wir. Tańczyłam z większością obecnych, a zaważając, że byłam jedyną dziewczyną, to byłam wykończona. Nie czułam nóg. W końcu udało mi się uciec Alexisowi i spróbowałam się skryć za jedną z postawnych kolumn, które łączyły parkiet i sufit w salonie Pedra. Cofałam się i nagle poczułam, że na kogoś wpadam. Odwróciłam się lekko przestraszona. Okazało się, że wpadłam na piłkarza, o którego wcześniej wypytywałam.
   - Przepraszam. – uśmiechnęłam się. – Próbuję się ukryć przed każdym, który chce mnie wyciągnąć na parkiet. – dodałam.
   - Widziałem. – uśmiechnął się. – Zmieniają ci się tylko partnerzy.
   - Ja już nóg nie czuję. – zajęczałam, wyszczerzając zęby, co musiało zabawnie wyglądać.
   - Nie dziwię ci się. – odparł i oboje się zaśmialiśmy.
   - Ej, ej! Gdzie ty uciekłaś! Ucinasz sobie pogawędkę z Guaje, a my nie mamy partnerki do tańca! – za mną pojawił się Cesc i pociągnął mnie za sobą. Bezradnie, z otwartymi szeroko oczami poruszyłam ustami, tworzą słowo – ‘Ratuj!’.
 Ku mojemu zdziwieniu, po chwili przy nas pojawił się David, mówiąc do Cesca, że on jeszcze nie tańczył ze mną, a ten już robił to ze trzy razy. O dziwo Fabregas odpuścił. Muzyka stała się odrobinę wolniejsza.
   - Dziękuję. – uśmiechnęłam się do Villi.
   - Do usług. – odpowiedział i w tym momencie odchylił mnie do tyłu, z szerokim uśmiechem.
 Powiem tak. Stwierdzam, że to był chyba pierwszy raz kiedy wymieniłam z nim kilka zdań sam na sam. Poznałam go, gdy tylko pojawił się w Barcelonie. Poznałam i to wszystko. Jeżeli rozmawialiśmy to minimalnie i w dużym towarzystwie, więc nie miałam okazji bo bardziej poznać, dowiedzieć się jaki jest. I to był błąd, bo to naprawdę miły facet.

   Było dość późno, gdy wszyscy się ulotnili, a ja byłam chodzącym trupem. Byłam padnięta po locie samolotem plus cała ta impreza. Cesc i Gerard zaoferowali się pomóc mojemu bratu to choć trochę posprzątać, więc pożegnałam się z całą trójką i poszłam do swojego pokoju. Tam spojrzałam na swój telefon, który przez cały wieczór był podłączony do ładowarki. Miałam nieodebranego SMSa od Gabi, kilka połączeń od niej i jedno od Aarona. Weszłam w wiadomość, która okazała się zdjęciem. Nie wierzyłam, w to co widzę. Na zdjęciu był nie kto inny jak mój chłopak klejący się do jakiejś blondi! Od razu oddzwoniłam do przyjaciółki, która na szczęście jeszcze nie spała. Opowiedziała mi o tym co widziała w parku. Na początku jej nie wierzyłam, bo przecież ona go nie trawiła i czekała na moment, aż się z nim rozstanę, ale mówiła tak przekonywująco i uparcie. Po skończonym połączeniu dalej jakoś w to nie wierzyłam. Znów spojrzałam na to zdjęcie i wtedy dopiero do mnie dotarło, że Ramsey nie był ze mną szczery, nie był wierny, że kłamał i zdradzał. Nagle ogarnęła mną taka wielka złość, a za razem bezradność. Bez zastanowienia puściłam się pędem z powrotem na dół. Tam Pedro już stał z chłopakami przy wyjściu. Ja przeskoczyłam przez oparcie kanapy i usiadłam na niej, otwierając laptopa, leżącego na niewysokim stoliku. Panowie zainteresowani tym widokiem podeszli do mnie. Cała się trzęsłam i mamrotałam coś pod nosem. Byłam tak zdenerwowana, że nawet nie radziłam sobie z wpisaniem czegoś w wyszukiwarkę.
   - Mała, co jest? – obok mnie usiadł Pedro, martwiąc się o mnie.
   - Wejdź na stronę lotniska i zarezerwuj mi najbliższy lot do Londynu. – przesunęłam do niego urządzenie i sama wbiłam się w kąt sofy, podkulając nogi pod brodę i przytulając je do siebie.
   - Kathy, co się stało? Coś z Gabrielą? – tuż obok mnie pojawił się Cesc z Gerardem. Pokręciłam przecząco głową.
   - W takim razie co? Powiedz co się stało, inaczej ci nie pomożemy. – odezwał się Pedro, patrząc na mnie ze strachem. Bez słowa podałam mu swój telefon z wiadomością obrazkową z Anglii. Wbił wzrok w jego mały wyświetlacz, następnie spojrzał na chłopaków, stojących nade mną, a później mocno mnie do siebie przytulił.

    Nie zabierałam wszystkiego z Barcelony. Miałam przy sobie tylko plecak. Na lotnisku złapałam taksówkę i podałam kierowcy adres apartamentowca, gdzie mieszka mój chło… Były chłopak.
 Gdy kierowca zatrzymał samochód, poprosiłam by zaczekał. Wyskoczyłam z niego i przeszłam kilka kroków by wejść do budynku. Akurat z niego wychodził nie kto inny jak Aaron Ramsey w towarzystwie jakiejś rudowłosej, wysokiej laski. Już innej niż ta z wczoraj, ze zdjęcia od Gabi. Stanęłam centralnie przed nimi. Jego mina była bezcenna gdy mnie zobaczył.
   - Cześć Kotku. – uśmiechnęłam się ironicznie, a ten jakby oparzony odskoczył od tej dziewczyny.
   - Co ty tutaj robisz?! Miałaś być w Barcelonie. A właściwie, Kat, to nie tak jak myślisz! – spojrzał na dziewczynę obok niego.
   - Kim jest ta dziewczyna, Aaron? – zapytała cienkim głosikiem.
   - Jego już byłą dziewczyną. – odpowiedziałam i z zimną krwią, uderzyłam go z całej siły w policzek. Wróciłam do taksówki i teraz kazałam się zawieść do swojego londyńskiego mieszkania. Oparłam głowę o szybę i patrzyłam na przemijające budynki, samochody, ludzi. Od wczoraj, odkąd się dowiedziałam nie uroniłam żadnej łzy. Chciałam się przekonać o tym osobiście. Lecz teraz coś we mnie pękło. Łzy spływały mi po policzkach jak stróżki rzeki.
  Stanęłam przed drzwiami naszego mieszkania i zadzwoniłam dzwonkiem. Po krótkim czasie w progu stanęła szatynka.
   - Katherina, co ty tu… - nie skończyła, bo widząc w jakim jestem stanie, przytuliła mnie i wprowadziła do środka, sadzając na moim łóżku.
   - Ale on mówił, że mnie kocha! – wydukałam i wybuchłam jeszcze większym płaczem.
  _____________________________________
 W porównaniu z resztą rozdziałów, ten jest chyba najdłuższy ;p
Chcieliście reakcję Kat na to wszystko - proszę bardzo :) 
Za tydzień kolejny odcinek ! :)

16 komentarzy:

  1. Biedna Kat, Aaron zrobił jej takie świństwo... To wszystko zepsuło jej wyjazd do Barcelony, ale mam nadzieję, że bohaterka szybko się pozbiera. Nie warto cierpieć dla/przez takiego dupka.

    Są piłkarze FCB, jest impreza. Powiedziałabym nawet, że Blaugranowy melanż zawsze spoko :P Wyczuwam, że coś będzie iskrzyło między Kathy a Villą, ale nie chcę za dużo sobie wyobrażać, więc czekam na rozwój akcji w kolejnych fragmentach.

    Jak na razie opowiadanie BARDZO mi się podoba. Nie widać żadnych rozbieżności pomiędzy tekstami autorek. Oby tak dalej i jeszcze lepiej! :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, ja tak lubię Aarona, a on jest tutaj taką świnią :c
    No cóż.. strasznie mi żal Kat, w końcu mu ufała, a on.. Ale są chłopacy z FCB i coś mi się wydaję, że oni dużo namieszają. :>
    Cescuuu <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę dobry rozdział.
    Bardzo szkoda mi Kat, Aaron jest bezczelny. Niech o nim jak najszybciej zapomni.
    Powodzenia w dalszym pisaniu, oby tak dalej :)

    Zapraszam do komentowania mojego bloga, a jeśli treść naprawdę wam się spodoba - obserwujcie! :)

    http://siempre-en-el-camp-nou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny rozdzial :> dobrze ze z nim zerwala, nie zaslugiwal na nia. mam nadzieje ze moze blizej pozna naszego Davidka. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Współczuje Kat, bo rozstanie z chłopakiem na pewno boli. A tym bardziej jego zdrada. Jednak mam nadzieje, że teraz razem z przyjaciółką powróci do Barcelony i będą się świetnie bawić :) Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczę, Kat się tak dobrze bawiła, a tu takie coś.. To musiało boleć, zasługuje na coś lepszego. :c Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto ją pocieszy. :) Czekam na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Głupi, głupi Aaron...
    Biedna Kat. A tak już fajnie było z piłkarzami FCB! :D
    Nie dość, że popsuł jej cały wyjazd, to teraz jestem ciekawa, ile się będzie Kat z tego zbierać. Eh..
    Mi też coś świata Kat+David..ale grzecznie poczekam na dalsze odcinki.
    Życzę mnóstwa weny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie lubię Aarona. Nie znoszę facetów, którzy dziewczyny traktują jak zabawki i nie liczą się z ich uczuciami. Mam nadzieję, że teraz już na stałe wyjedzie do barcelony, gdzie znajdzie kogoś, kto będzie na nią zasługiwał.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku, biedna Kat. Wkurzyłam się na Aarona. DEBIL! musiał wszystko popsuć.
    Zapraszam na : http://estar-conmigo.blogspot.com/ gdzie pojawił się prolog !

    OdpowiedzUsuń
  10. zapraszam do mnie na czwórkę na zraniona-za-mlodu.blogspot.com ;p
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Próbuję zrozumieć, co teraz czuje Kat, bo Aaron okazał się typowym dupkiem, dla którego uczucia dziewczyny nie były najważniejsze bo jak widać, wolał towarzystwo innych kobiet. Myślę, że dziewczyna zasługuje na kogoś stokroć bardziej wartościowego z kim ułoży sobie życie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. No i bardzo dobrze, że go rzuciła. Teraz trochę pocierpi, ale karma wraca i w końcu Kat będzie szczęśliwa. Zwłaszcza, że Villa teraz też ze złamanym sercem chodzi, to chyba jakiś znak, żeby poznali się bliżej, co? :D
    Mam nadzieję, że Gab jeszcze dokopie Aaronowi za to, co zrobił jej przyjaciółce!
    Podobała mi się scena z imprezą, to, jak przewijali się przez nią piłkarze Blaugrany, super ją opisałaś. No i jasne, że szkoda mi Davida, ale... on i Kat mają teraz drogę wolną do siebie, liczę na małe co nieco między nimi w przyszłości :D
    Dziękuję za info o rozdziale!
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Od początku mi się nie podobał!
    Szkoda mi jej, ale to lepiej, że teraz się dowiedziała, niż jakby miało się to ciągnąć dłużej. Pewnie pocieszać będzie ją któryś z piłkarzy.
    Dzięki za info :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przyjechała do Barcelony, i już musiała wracać do Londynu. Pewnie teraz Katherina zabierze ze sobą przyjaciółkę do Barcelony. :)
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Mogłabyś informować mnie o nowych odcinkach?Oczywiście jeśli nie stanowiłoby to dla Ciebie problemu.;) Przy okazji zapraszam na bloga o dosyć skomplikowanym uczuciu,które łączy psycholog sportową i jednego z piłkarzy Barcelony.Mam nadzieję,że zajrzysz;)
    you-can-fix-everything.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Biedna Kate :< Pewnie David będzie ją pocieszał :D

    OdpowiedzUsuń