Przeszłam przez próg
dzielący część holu dla pasażerów, a częścią dla żegnających i witających.
Niosłam swoją torbę, która wisiała na moim jednym ramieniu, a plecak na drugim.
Cieszyłam się, się w
końcu postanowiłam odwiedzić rodzinę i przyjaciół. Skończyłam studia, mam
dyplom, pozwolenie na pracę, więc jedno z moich marzeń zostało spełnione.
Gdy tylko wysiadłam z
kabiny samolotu uderzyło we mnie gorące, hiszpańskie powietrze, którego tak
bardzo mi brakowało. Na początku mojego pobytu w Londynie, nie mogłam
przyzwyczaić się do angielskiej pogody, deszczowej i chłodnej. Tęskniłam za
tymi gorącymi promieniami i ciepłymi wodami, oblewającymi Półwysep Iberyjski.
Tęskniłam za tą życzliwością, nawet tych nieznajomych ludzi, za uśmiechniętymi
osobami, mijanymi na ulicach. Co najważniejsze brakowało mi rodziny. Szłam po
woli, ciesząc się nawet murami lotniska, dlatego, bo były hiszpańskie i
wyrastały z katalońskiej ziemi.
- Kathy! – znajomy,
męski głos wyrwał mnie z zamyślenia. Podniosłam wzrok i zobaczyłam przed sobą
sylwetkę mojego starszego brata. Szeroko się uśmiechnęłam i wpadłam w jego
objęcia. – Moja siostrzyczka! – zawołał, podnosząc mnie do góry.
- Postaw mnie! –
pisnęłam roześmiana.
- Cieszę się, że w
końcu przyjechałaś. – wyszczerzył się, odstawiając mnie na posadzkę i
zabierając ode mnie moje bagaże. – Stęskniłem się! – zawołał i znów mocno mnie
przytulił.
- Wiesz kto jeszcze
jest w Barcelonie i czeka na ciebie w moim domu? – uśmiechnął się szeroko, gdy
zatrzymał pojazd na kolejnych światłach.
- Powiedziałeś, że
Carolina wróci od swoich rodziców dopiero pojutrze, więc obstawiam, że piłkarze
okupują twój domu. – zaśmiałam się.
- Oni będą, ale
wieczorem, gdy przyjdą cię powitać, ale teraz są tam rodzice. – uśmiechnął się,
ruszając.
- Przyjechali?! –
wytrzeszczyłam oczy z szerokim uśmiechem. – Miałam do nich lecieć pod koniec
tygodnia.
- Wiem, ale wysłali
tatę z pracy, więc zabrał ze sobą mamę. Przylecieli wczoraj, a dziś wieczorem
mają samolot powrotny do Santa Cruz de Tenerife. Odwieziemy ich i potem szykuje
się mała imprezka. – wytłumaczył.
- Bardzo się z tego
powodu cieszę. Coś czuję, że to będzie bardzo udany pobyt. – rozciągnęłam się
na fotelu pasażera w samochodzie Pedro. W czasie drogi wybrałam na telefonie
numer mojej przyjaciółki, by napisać jej SMS z wiadomością, że dotarłam cała i
zdrowa, a po drodze nikt mi nic nie zrobił,
nie napadło mnie stado murzynów i nie zgwałciło!
Gdy tylko
przekroczyliśmy próg frontowego wejścia do domu mojego brata, w holu przywitała
nas średniego wzrost brunetka, do której jak to wszyscy stwierdzili, byłam
bardzo podobna. Wyściskała mnie za wszystkie czasy, a po chwili z salonu
wyłonił się mężczyzna w przeszło średnim wieku, brunet.
- Moja mała Myszka!
– zawołał i przytulił mnie do siebie. Gdy byłam mała tato zawsze tak mnie
nazywał i zostało do dziś. Jestem jego małą Myszką.
Najpierw oczywiście
musiałam o wszystkim poopowiadać, o tym co robiłam w Londynie, o zakończeniu
moich studiów i jakie mam plany na niedaleką przyszłość. Najbardziej zaskoczyło
mnie pytanie mojej mamy, o to czy już planujemy ślub z Aaronem. Wiem, że ciągle
mówi o tym Pedro i Carolinie, ale mi może na razie odpuścić. Odpowiedziałam, że
jeszcze mamy na to czas.
Następnie
postanowiliśmy we czwórkę pójść na spacer. Mi to najbardziej pasowało, bo
mogłam po raz kolejny przejść po ulicach tego miasta.
Mama opowiadała co
słychać u moich kuzynek, kuzynów i ciotek, ja puszczałam to jednym uchem i
wypuszczałam od razu drugim. Byłam za bardzo zachwycona otaczającym mnie
krajobrazem, starymi kamieniczkami, roślinami czy chociażby zwykłym ulicznym
gwarem. Tata i Pedro chyba dobrze zdawali sobie sprawę z tego, że jej nie
słucham, bo uśmiechali się pod nosem, spoglądając na mnie, gdy beznamiętnie
odpowiadałam ciągle ‘aha’ lub ‘to świetnie’.
Wieczorem
odwieźliśmy rodziców na lotnisko, skąd mieli lecieć na hiszpańską wyspę, na
której urodziliśmy się z moim starszym bratem, tam gdzie oni się osiedlili.
Gdy wróciliśmy do
domu, gdy Pedro podjechał na podjazd, stał tam już sportowy samochód, a pod
drzwiami koczowało już dwóch zawodników naszej ukochanej, miejscowej drużyny
piłkarskiej. Uradowana, wyskoczyłam z samochodu i rzuciłam się pędem w ich
stronę, co wywołało niepohamowany śmiech u Pedro.
- Cesc! Gerard! –
zawołałam w biegu. Najpierw wpadłam w objęcia mojego i Gabrieli wspólnego
przyjaciela, jeszcze z Londynu. Później zostałam prawie uduszona przez silne
ramiona defensora Barcelony.
- Kat, za każdym
razem gdy cię widzę, jesteś coraz piękniejsza. – uśmiechnął się Pique, a
Fabregas lekko uderzył go w ramię.
- Ty sobie uważaj,
bo zakabluję Shakirze, ty lovelasie. – zaśmiał się, a jego przyjaciel od
dziecka pokazał mu język.
- Jesteście jak
dzieci. – skwitował ich Pedro, otwierając drzwi i wpuszczając nas do środka.
W tym momencie, w
domu mojego brata był chyba prawie cały skład Blaugrany. Ci, których wcześniej
nie znałam, zostali mi przedstawieni, ale ot była nieliczna grupa.
Siedziałam na sofie z
szklanką z drinkiem i rozglądałam się po wszystkich dookoła. Moją uwagę przykuł
piłkarz, wbity w róg oddalonej, drugiej kanapy, również z drinkiem. Wtedy po
obu moich stronach pojawili się Cesc i Gerard.
- Co tak sama
siedzisz? – zapytał były Kanonier, upijając łyk ze swojego trunku.
- Tak jakoś. –
mruknęłam, dalej spoglądając w stronę napastnika. – Chłopaki, mogę o coś
zapytać?
- Pytaj. Co chcesz
wiedzieć? – odezwał się Pique.
- Zawsze, odkąd
pamiętam David przecież szybko zmywał się do domu, tłumacząc się jednym. Jechał
do żony i dziewczynek. – mówiłam.
- To ty nie wiesz?
– zapytał Gerard, widać że trochę zdziwiony.
- Ale czego nie
wiem?
- Bo dwa miesiące
temu David dowiedział się, że Patricia go zdradza. Miesiąc temu się rozwiódł, a
sąd przyznał opiekę nad dziewczynkami ich matce. Ten nowy facet Patrici to
nawet zażyczył sobie takiego rozwodu, żeby ta mogła drugi raz wziąć ślub
kościelny. Jakieś papiery wysyłali do Rzymu. Takie to zagmatwane. Ale jakby co
to nic nie wiesz. – wytłumaczył Cesc.
- Nie wiedziałam. –
odpowiedziałam cicho. Zawsze gdy widziałam ich razem zdawało mi się, że się
kochają i są idealną parą. Jednak się myliłam, myśląc, że będą na zawsze razem.
Nagle muzyka stała się głośniejsza i usłyszeliśmy głos Daniego.
- Trzeba to
rozkręcić! – zawołał i podbiegł do mnie. – Mogę prosić? – ukłonił się jak
średniowieczny książę, prosząc damę o taniec. I tak to wpadłam w wir. Tańczyłam
z większością obecnych, a zaważając, że byłam jedyną dziewczyną, to byłam
wykończona. Nie czułam nóg. W końcu udało mi się uciec Alexisowi i spróbowałam
się skryć za jedną z postawnych kolumn, które łączyły parkiet i sufit w salonie
Pedra. Cofałam się i nagle poczułam, że na kogoś wpadam. Odwróciłam się lekko przestraszona.
Okazało się, że wpadłam na piłkarza, o którego wcześniej wypytywałam.
- Przepraszam. –
uśmiechnęłam się. – Próbuję się ukryć przed każdym, który chce mnie wyciągnąć
na parkiet. – dodałam.
- Widziałem. –
uśmiechnął się. – Zmieniają ci się tylko partnerzy.
- Ja już nóg nie
czuję. – zajęczałam, wyszczerzając zęby, co musiało zabawnie wyglądać.
- Nie dziwię ci
się. – odparł i oboje się zaśmialiśmy.
- Ej, ej! Gdzie ty
uciekłaś! Ucinasz sobie pogawędkę z Guaje, a my nie mamy partnerki do tańca! –
za mną pojawił się Cesc i pociągnął mnie za sobą. Bezradnie, z otwartymi
szeroko oczami poruszyłam ustami, tworzą słowo – ‘Ratuj!’.
Ku mojemu zdziwieniu,
po chwili przy nas pojawił się David, mówiąc do Cesca, że on jeszcze nie
tańczył ze mną, a ten już robił to ze trzy razy. O dziwo Fabregas odpuścił.
Muzyka stała się odrobinę wolniejsza.
- Dziękuję. –
uśmiechnęłam się do Villi.
- Do usług. –
odpowiedział i w tym momencie odchylił mnie do tyłu, z szerokim uśmiechem.
Powiem tak.
Stwierdzam, że to był chyba pierwszy raz kiedy wymieniłam z nim kilka zdań sam
na sam. Poznałam go, gdy tylko pojawił się w Barcelonie. Poznałam i to
wszystko. Jeżeli rozmawialiśmy to minimalnie i w dużym towarzystwie, więc nie
miałam okazji bo bardziej poznać, dowiedzieć się jaki jest. I to był błąd, bo
to naprawdę miły facet.
Było dość późno,
gdy wszyscy się ulotnili, a ja byłam chodzącym trupem. Byłam padnięta po locie
samolotem plus cała ta impreza. Cesc i Gerard zaoferowali się pomóc mojemu
bratu to choć trochę posprzątać, więc pożegnałam się z całą trójką i poszłam do
swojego pokoju. Tam spojrzałam na swój telefon, który przez cały wieczór był
podłączony do ładowarki. Miałam nieodebranego SMSa od Gabi, kilka połączeń od
niej i jedno od Aarona. Weszłam w wiadomość, która okazała się zdjęciem. Nie
wierzyłam, w to co widzę. Na zdjęciu był nie kto inny jak mój chłopak klejący
się do jakiejś blondi! Od razu oddzwoniłam do przyjaciółki, która na szczęście
jeszcze nie spała. Opowiedziała mi o tym co widziała w parku. Na początku jej
nie wierzyłam, bo przecież ona go nie trawiła i czekała na moment, aż się z nim
rozstanę, ale mówiła tak przekonywująco i uparcie. Po skończonym połączeniu
dalej jakoś w to nie wierzyłam. Znów spojrzałam na to zdjęcie i wtedy dopiero
do mnie dotarło, że Ramsey nie był ze mną szczery, nie był wierny, że kłamał i
zdradzał. Nagle ogarnęła mną taka wielka złość, a za razem bezradność. Bez
zastanowienia puściłam się pędem z powrotem na dół. Tam Pedro już stał z
chłopakami przy wyjściu. Ja przeskoczyłam przez oparcie kanapy i usiadłam na
niej, otwierając laptopa, leżącego na niewysokim stoliku. Panowie
zainteresowani tym widokiem podeszli do mnie. Cała się trzęsłam i mamrotałam
coś pod nosem. Byłam tak zdenerwowana, że nawet nie radziłam sobie z wpisaniem
czegoś w wyszukiwarkę.
- Mała, co jest? –
obok mnie usiadł Pedro, martwiąc się o mnie.
- Wejdź na stronę
lotniska i zarezerwuj mi najbliższy lot do Londynu. – przesunęłam do niego
urządzenie i sama wbiłam się w kąt sofy, podkulając nogi pod brodę i
przytulając je do siebie.
- Kathy, co się
stało? Coś z Gabrielą? – tuż obok mnie pojawił się Cesc z Gerardem. Pokręciłam
przecząco głową.
- W takim razie co?
Powiedz co się stało, inaczej ci nie pomożemy. – odezwał się Pedro, patrząc na
mnie ze strachem. Bez słowa podałam mu swój telefon z wiadomością obrazkową z
Anglii. Wbił wzrok w jego mały wyświetlacz, następnie spojrzał na chłopaków,
stojących nade mną, a później mocno mnie do siebie przytulił.
Nie zabierałam wszystkiego
z Barcelony. Miałam przy sobie tylko plecak. Na lotnisku złapałam taksówkę i
podałam kierowcy adres apartamentowca, gdzie mieszka mój chło… Były chłopak.
Gdy kierowca
zatrzymał samochód, poprosiłam by zaczekał. Wyskoczyłam z niego i przeszłam
kilka kroków by wejść do budynku. Akurat z niego wychodził nie kto inny jak
Aaron Ramsey w towarzystwie jakiejś rudowłosej, wysokiej laski. Już innej niż
ta z wczoraj, ze zdjęcia od Gabi. Stanęłam centralnie przed nimi. Jego mina
była bezcenna gdy mnie zobaczył.
- Cześć Kotku. –
uśmiechnęłam się ironicznie, a ten jakby oparzony odskoczył od tej dziewczyny.
- Co ty tutaj
robisz?! Miałaś być w Barcelonie. A właściwie, Kat, to nie tak jak myślisz! –
spojrzał na dziewczynę obok niego.
- Kim jest ta
dziewczyna, Aaron? – zapytała cienkim głosikiem.
- Jego już byłą
dziewczyną. – odpowiedziałam i z zimną krwią, uderzyłam go z całej siły w
policzek. Wróciłam do taksówki i teraz kazałam się zawieść do swojego
londyńskiego mieszkania. Oparłam głowę o szybę i patrzyłam na przemijające
budynki, samochody, ludzi. Od wczoraj, odkąd się dowiedziałam nie uroniłam
żadnej łzy. Chciałam się przekonać o tym osobiście. Lecz teraz coś we mnie
pękło. Łzy spływały mi po policzkach jak stróżki rzeki.
Stanęłam przed
drzwiami naszego mieszkania i zadzwoniłam dzwonkiem. Po krótkim czasie w progu
stanęła szatynka.
- Katherina, co ty
tu… - nie skończyła, bo widząc w jakim jestem stanie, przytuliła mnie i
wprowadziła do środka, sadzając na moim łóżku.
- Ale on mówił, że
mnie kocha! – wydukałam i wybuchłam jeszcze większym płaczem.
_____________________________________
W porównaniu z resztą rozdziałów, ten jest chyba najdłuższy ;p
Chcieliście reakcję Kat na to wszystko - proszę bardzo :)
Za tydzień kolejny odcinek ! :)
Biedna Kat, Aaron zrobił jej takie świństwo... To wszystko zepsuło jej wyjazd do Barcelony, ale mam nadzieję, że bohaterka szybko się pozbiera. Nie warto cierpieć dla/przez takiego dupka.
OdpowiedzUsuńSą piłkarze FCB, jest impreza. Powiedziałabym nawet, że Blaugranowy melanż zawsze spoko :P Wyczuwam, że coś będzie iskrzyło między Kathy a Villą, ale nie chcę za dużo sobie wyobrażać, więc czekam na rozwój akcji w kolejnych fragmentach.
Jak na razie opowiadanie BARDZO mi się podoba. Nie widać żadnych rozbieżności pomiędzy tekstami autorek. Oby tak dalej i jeszcze lepiej! :) Pozdrawiam.
Kurczę, ja tak lubię Aarona, a on jest tutaj taką świnią :c
OdpowiedzUsuńNo cóż.. strasznie mi żal Kat, w końcu mu ufała, a on.. Ale są chłopacy z FCB i coś mi się wydaję, że oni dużo namieszają. :>
Cescuuu <3
Naprawdę dobry rozdział.
OdpowiedzUsuńBardzo szkoda mi Kat, Aaron jest bezczelny. Niech o nim jak najszybciej zapomni.
Powodzenia w dalszym pisaniu, oby tak dalej :)
Zapraszam do komentowania mojego bloga, a jeśli treść naprawdę wam się spodoba - obserwujcie! :)
http://siempre-en-el-camp-nou.blogspot.com/
Swietny rozdzial :> dobrze ze z nim zerwala, nie zaslugiwal na nia. mam nadzieje ze moze blizej pozna naszego Davidka. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWspółczuje Kat, bo rozstanie z chłopakiem na pewno boli. A tym bardziej jego zdrada. Jednak mam nadzieje, że teraz razem z przyjaciółką powróci do Barcelony i będą się świetnie bawić :) Czekam na nowość!
OdpowiedzUsuńKurczę, Kat się tak dobrze bawiła, a tu takie coś.. To musiało boleć, zasługuje na coś lepszego. :c Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto ją pocieszy. :) Czekam na kolejny. :)
OdpowiedzUsuńGłupi, głupi Aaron...
OdpowiedzUsuńBiedna Kat. A tak już fajnie było z piłkarzami FCB! :D
Nie dość, że popsuł jej cały wyjazd, to teraz jestem ciekawa, ile się będzie Kat z tego zbierać. Eh..
Mi też coś świata Kat+David..ale grzecznie poczekam na dalsze odcinki.
Życzę mnóstwa weny :)
Nie lubię Aarona. Nie znoszę facetów, którzy dziewczyny traktują jak zabawki i nie liczą się z ich uczuciami. Mam nadzieję, że teraz już na stałe wyjedzie do barcelony, gdzie znajdzie kogoś, kto będzie na nią zasługiwał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Jejku, biedna Kat. Wkurzyłam się na Aarona. DEBIL! musiał wszystko popsuć.
OdpowiedzUsuńZapraszam na : http://estar-conmigo.blogspot.com/ gdzie pojawił się prolog !
zapraszam do mnie na czwórkę na zraniona-za-mlodu.blogspot.com ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Próbuję zrozumieć, co teraz czuje Kat, bo Aaron okazał się typowym dupkiem, dla którego uczucia dziewczyny nie były najważniejsze bo jak widać, wolał towarzystwo innych kobiet. Myślę, że dziewczyna zasługuje na kogoś stokroć bardziej wartościowego z kim ułoży sobie życie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No i bardzo dobrze, że go rzuciła. Teraz trochę pocierpi, ale karma wraca i w końcu Kat będzie szczęśliwa. Zwłaszcza, że Villa teraz też ze złamanym sercem chodzi, to chyba jakiś znak, żeby poznali się bliżej, co? :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Gab jeszcze dokopie Aaronowi za to, co zrobił jej przyjaciółce!
Podobała mi się scena z imprezą, to, jak przewijali się przez nią piłkarze Blaugrany, super ją opisałaś. No i jasne, że szkoda mi Davida, ale... on i Kat mają teraz drogę wolną do siebie, liczę na małe co nieco między nimi w przyszłości :D
Dziękuję za info o rozdziale!
Buziaki! :*
Od początku mi się nie podobał!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi jej, ale to lepiej, że teraz się dowiedziała, niż jakby miało się to ciągnąć dłużej. Pewnie pocieszać będzie ją któryś z piłkarzy.
Dzięki za info :)
Przyjechała do Barcelony, i już musiała wracać do Londynu. Pewnie teraz Katherina zabierze ze sobą przyjaciółkę do Barcelony. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
Pozdrawiam! :*
Mogłabyś informować mnie o nowych odcinkach?Oczywiście jeśli nie stanowiłoby to dla Ciebie problemu.;) Przy okazji zapraszam na bloga o dosyć skomplikowanym uczuciu,które łączy psycholog sportową i jednego z piłkarzy Barcelony.Mam nadzieję,że zajrzysz;)
OdpowiedzUsuńyou-can-fix-everything.blogspot.com
Biedna Kate :< Pewnie David będzie ją pocieszał :D
OdpowiedzUsuń