wtorek, 12 lutego 2013

6. Day after day

Gabi i Sergio? Czemu nie. Busquets to był fajny facet i jakby tak się przyjrzeć z boku, to pasowali do siebie, a jeżeli Gabriela twierdzi, że dobrze się im rozmawiało, to jeszcze lepiej. Ale ja i David? Moja przyjaciółka twierdzi, że to dobry pomysł. Przyznaję, że to fajny facet, fajnie się z nim rozmawia, rozumiemy się i jest przystojny, ale czy jest dla mnie?
Po porannej rozmowie z Gabrielą nie mogę przestać myśleć o piłkarzu.
Gerard z Sergio z racji, że zostali, zaczęli pomagać nam sprzątać. Carolina zaczęła znosić szklanki do kuchni, kiedy Pedro ją dorwał i odprowadził na fotel, mówiąc, że musi na siebie uważać, na co blondynka wybuchła śmiechem.
    - Kochanie, to dopiero początek drugiego miesiąca. Czuję się wspaniale! Nie rób ze mnie kaleki! Mogę sprzątać. – odpowiedziała, natychmiastowo wstając.
    - Ale masz na siebie uważać, no! – zajęczał.
    - Dobrze tatusiu! – zawołała, wracając do kuchni. Cała reszta, czyli ja, Gabi, Sergio i Gerard, przyglądając się temu wszystkiemu nie, mogliśmy powstrzymać śmiechu. Mój brat za dobrze wcielił się w rolę przyszłego ojca.
    - Stary, kobiecie w ciąży nie przegadasz, nie da się. Zawsze musi postawić na swoim. Coś o tym wiem. – zaśmiał się Pique.
    - Shakira aż tak daje ci w kość? – śmiała się Gabriela.
    - Nie nazwałbym tak tego, ale jest bardzo uparta, szczególnie teraz. – sprostował obrońca. Wróciliśmy do sprzątania. W pewnym momencie w salonie została sama Gabriela z Sergio.
Wyszłam z kuchni, ale przystanęłam na progu, opierając się o drewnianą framugę. Nie zauważyli mnie, więc zaczęłam ich obserwować. Śmiali się i dogryzali sobie zabawnie nawzajem. W pewnym momencie sięgnęli po poduchy z kanapy i zaczęli się nimi okładać. Samowolnie się uśmiechnęłam. W tym momencie stanął za mną Pique i szepnął.
    - Ja ci mówię, coś z tego będzie.
    - Pasują do siebie. – zaśmiałam się.
    - Przerwę im tą wspaniałą sielankę. – Gerard zabawnie poruszył brwiami. – Ej, Sergio! Już jest posprzątane. Zabierasz się ze mną?
    - Najpierw muszę wygrać bitwę na poduszki. – zaśmiał się.
    - Jak dzieci! – obrońca podszedł do nich i zabrał im ich bronie. – Sergio, dziewczyna ci nie ucieknie. – po tych jego słowach oboje się speszyli.
    - Zabawne Gerard. – oburzył się jego kolega z klubu.
    - To jedziesz ze mną, czy nie?
    - Jadę, jadę… - pokazał mu język, a wtedy dołączyli do nas Pedro i Carolina. – I jeszcze chciałbym was tu wszystkich zaprosić w niedzielę do siebie. Urodziny mam w poniedziałek, ale imprezkę robię w niedzielę. Nie ma odmowy. Widzę was wszystkich. – uśmiechnął się, ale widać było, że kątem oka spogląda ma szatynkę.
    - Na pewno się zjawimy. – odpowiedział Pedrito. Gerard zabrał Busquetsa, Gabi od razu poleciała do siebie, dorwała jakąś książkę i już jej nie było, a mój brat z narzeczoną pojechali na jakieś zakupy. Ja też postanowiłam gdzieś wyjść.

Kupiłam w kiosku gazetę, tabliczkę czekolady i sok pomarańczowy. Weszłam do parku i zajęłam sobie miejsce na ławce, tuż przy placu zabaw. Lubiłam takie miejsca. W Anglii, gdy przebywałam w parkach, zawsze siadałam właśnie niedaleko placów zabaw. Lubiłam widok rozweselonych twarzyczek dzieci, beztrosko się bawiących. Nie, nie mam pociągów do pedofilii.
Rozłożyłam gazetę i przeglądałam ogłoszenia o wynajmie mieszkań i propozycji pracy. W końcu z Gabrielą, nie będziemy ciągle siedzieć Pedro na głowie.
W pewnym momencie obok mojej ławki, przeszła mała dziewczynka, podążająca za skaczącym po trawie małym ptaszkiem. Rozejrzałam się. Nikt z placu za nią nie wyszedł.
    - Cześć, a gdzie zgubiłaś mamusię albo tatusia? – zapytałam ją.
    - Tatuś jest przy zjeżdżalni z moja siostrą. – odpowiedziała, nie zwracając na mnie uwagi. – Odleciał. – posmutniała, gdy ptak odfrunął.
    - A on wie, że tu jesteś? Hmmm? – dziewczynka spojrzała na mnie i jakby lekko zawstydzona, z uśmiechem pokręciła główką.
    - Zaida! – usłyszałyśmy męski głos, dobiegający z placu. Obie spojrzałyśmy w tą stronę. W naszym kierunku podążał znany mi już mężczyzna, trzymający na rękach młodszą córkę. – Zaida, nie możesz tak odchodzić, nic mi nie mówiąc. – wytłumaczył jej, stawiając na trawie młodszą z jego pociech. – Masz szczęście, że trafiłaś na Katherinę. – uśmiechnął się, spoglądając na mnie. – Dzięki. – puścił mi oczko. – To właśnie moje dwie niesforne dziewczynki. – obu rozczochrał włosy.
    - Tatusiu! My jesteśmy bardzo grzeczne! – oburzyła się Zaida.
    - Tata cię szukał, więc nie jesteś. – zaśmiała się trzylatka.
    - No już, spokój. – odezwał się ojciec. – To Zaida i Olaya, a to… - zaciął się przez chwilę. – Ciocia Kathy. – uśmiechnął się do mnie. Obie automatycznie podały mi dłonie.
    - Bardzo miło mi was poznać. – uśmiechnęłam się.
    - Tato, możemy się iść bawić? – zapytała Oly.
    - Tak, ale nie odchodźcie daleko, dobrze? – obie skinęły główkami i pobiegły do piaskownicy. David usiadł obok mnie.
    - Są śliczne i przesłodkie.
    - W końcu po kimś to musiały odziedziczyć. – zaśmiał się Villa, na co ja zareagowałam tak samo. Z wielką chęcią powiedziałabym mu teraz, że nie zaprzeczam jego słowom, ale przecież tego nie zrobię. – Czego poszukujesz? – wskazał na gazetę.
    - Mieszkania i co najważniejsze to pracy. Nie mogę być na utrzymaniu brata. – westchnęłam.
    - Jesteś fizykoterapeutką, prawda?
    - Skończyłam studia w tym kierunku. – odpowiedziałam. – Wiesz może coś o takiej wolnej posadzie? – uśmiechnęłam się.
    - Tak się składa, że słyszałem i dziwię się, że Pedro nic ci o tym nie mówił.
    - Dlaczego? – zdziwiłam się.
    - Jeżeli w Barcelonie mamy baby boom, to go mamy na całego. Nasza masażystka również jest w ciąży, więc na jakieś półtora roku mamy wolny ten etat. Zaraz dam ci numer do odpowiedniego oddziału w biurze. Może akurat ci się uda. – uśmiechnął się i zaczął szperać w swoim telefonie. Byłoby cudownie, praca na Camp Nou, w towarzystwie przyjaciół. Wspaniale! Tylko, żeby to miejsce było jeszcze wolne!

To było coś dziwnego, a może nie… Inaczej, coś nie do wytłumaczenia. Znałem ją już wcześniej, wiedziałem, że jest piękną dziewczyną. Teraz już kobietą. Wiedziałem, że chłopaki mówili o mnie ostatnimi czasy, że jestem jak wrak człowieka. Napędza mnie tylko piłka i spotkania z dziewczynkami. Wczoraj, u Pedra podszedł do mnie Xavi i z uśmiechem powiedział do mnie: ‘Widzisz stary, co potrafią zrobić z nami kobiety? Nasze życie staje się lepsze, ale uważaj, to siostra naszego kumpla.’ Klepnął mnie w ramię i poszedł dalej. Nie wiedziałem, że to aż tak widać, że dobrze się czuje w towarzystwie Katheriny. Oboje dobrze się rozumieliśmy, oboje zostaliśmy zdradzeni i zranieni. Dobrze nam się rozmawiało. Teraz podawałem jej numer do biura. W przyszłym tygodniu mieliśmy zacząć już treningi, a ona może być na terenie stadionu za każdym razem. Być na każdym meczu i wyjeździe.
Z resztą dlaczego ja sobie aż tak sobie zaprzątam tym głowę? Co to ma być? Nawet jeżeli, to przecież ja nie mam szans u takiej młodej i wspaniałej dziewczyny. Na samą myśl o niej, uśmiech wskakiwał mi na twarz, a to wszystko po dwóch spotkaniach, na których wymieniliśmy nasze pierwsze prawdziwe rozmowy.
    - Zadzwoń, z tego co wiem, jeszcze nie znaleźli zastępstwa. – uśmiechnąłem się, podając jej swój telefon z obiecanym numerem.
    - Dziękuję, na pewno zadzwonię. – odpowiedziała uradowana, spisując numer. Jej uśmiech był najpiękniejszą rzeczą, jaką teraz widziałem. Sprawiał, że sam się radowałem. To samego mnie zadziwiało, co sprawiała ta dziewczyna swoją obecnością.
________________________ 
   Moim zdaniem nudny rozdział, ale pozostawiam go Wam do oceny :) 
 A i muszę się z Wami tym podzielić ^^


Normalnie się zakochałam na nowo *_* 

11 komentarzy:

  1. Jaki Davidek jest skromniutki i kochaniutki haha :D Myślę, że On i Cathy pasują do siebie, ale przed nimi jeszcze długa droga. Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To miło ze strony Davida, że zainteresował się życiem Kathy, jeśli tak to można ująć. Niby niewielki gest, ale może odcisnąć spore piętno w późniejszym życiu. Może dzięki tej pracy zaiskrzy między nimi?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Spotkanie w parku okazało się być świetną okazją do rozmowy;) David jest taki kochany,że normalnie chciałabym go mocno przytulić;) Praca w takim samym klubie z pewnością zbliży do siebie naszych głównych bohaterów;D
    Życzę dużo weny;)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale z Davidka tatuśek xd Rozdział jak zawsze świetny, czekam na nowy odcinek ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Pytania,na które musisz odpowiedzieć znajdziesz na moim blogu ( you-can-fix-everything.blogspot.com) w zakładce Liebster Award,którą możesz zobaczyć po prawej stronie bloga.
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bożee czy tylko ja kocham Olaye i Zaidę?? No i David jest baardzo miły i chyba cos zaiskrzyło ;> No i Pedro staje się nadopiekuńczym przyszłym tatuskiem haha Pzodrawiam i czekam na kolejny rozdział
    male-jest-wredne.blogspot.com ---> Zapraszam na czternastkę :P

    OdpowiedzUsuń
  7. zapraszam na nowy rozdział: amor--sin--fronteras.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. David! <3 Miluśki jest :D
    Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ummmm *.* David na placu zabaw to musial byc cudowny widok. Bardzo mi sie tez podobalo, ze przedstawilas rowniez punkt widzenia Villi a nie tylko dziewczyn. Pozdrawiam i czekam na nastepny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 5 na http://estar-conmigo.blogspot.com/. Zapraszam!

      Usuń
  10. Fajnie by było gdyby Katherina dostała pracę na Camp Nou.
    Bitwa na poduszki świetna. :D

    OdpowiedzUsuń