Gabi i
Sergio? Czemu nie. Busquets to był fajny facet i jakby tak się
przyjrzeć z boku, to pasowali do siebie, a jeżeli Gabriela
twierdzi, że dobrze się im rozmawiało, to jeszcze lepiej. Ale ja i
David? Moja przyjaciółka twierdzi, że to dobry pomysł. Przyznaję,
że to fajny facet, fajnie się z nim rozmawia, rozumiemy się i jest
przystojny, ale czy jest dla mnie?
Po porannej rozmowie z Gabrielą nie
mogę przestać myśleć o piłkarzu.
Gerard z Sergio z racji, że zostali,
zaczęli pomagać nam sprzątać. Carolina zaczęła znosić szklanki
do kuchni, kiedy Pedro ją dorwał i odprowadził na fotel, mówiąc,
że musi na siebie uważać, na co blondynka wybuchła śmiechem.
- Kochanie, to dopiero początek
drugiego miesiąca. Czuję się wspaniale! Nie rób ze mnie kaleki!
Mogę sprzątać. – odpowiedziała, natychmiastowo wstając.
- Ale masz na siebie uważać, no! –
zajęczał.
- Dobrze tatusiu! – zawołała,
wracając do kuchni. Cała reszta, czyli ja, Gabi, Sergio i Gerard,
przyglądając się temu wszystkiemu nie, mogliśmy powstrzymać
śmiechu. Mój brat za dobrze wcielił się w rolę przyszłego ojca.
- Stary, kobiecie w ciąży nie
przegadasz, nie da się. Zawsze musi postawić na swoim. Coś o tym
wiem. – zaśmiał się Pique.
- Shakira aż tak daje ci w kość?
– śmiała się Gabriela.
- Nie nazwałbym tak tego, ale jest
bardzo uparta, szczególnie teraz. – sprostował obrońca.
Wróciliśmy do sprzątania. W pewnym momencie w salonie została
sama Gabriela z Sergio.
Wyszłam z kuchni, ale przystanęłam
na progu, opierając się o drewnianą framugę. Nie zauważyli mnie,
więc zaczęłam ich obserwować. Śmiali się i dogryzali sobie
zabawnie nawzajem. W pewnym momencie sięgnęli po poduchy z kanapy i
zaczęli się nimi okładać. Samowolnie się uśmiechnęłam. W tym
momencie stanął za mną Pique i szepnął.
- Ja ci mówię, coś z tego będzie.
- Pasują do siebie. – zaśmiałam
się.
- Przerwę im tą wspaniałą
sielankę. – Gerard zabawnie poruszył brwiami. – Ej, Sergio! Już
jest posprzątane. Zabierasz się ze mną?
- Najpierw muszę wygrać bitwę na
poduszki. – zaśmiał się.
- Jak dzieci! – obrońca podszedł
do nich i zabrał im ich bronie. – Sergio, dziewczyna ci nie
ucieknie. – po tych jego słowach oboje się speszyli.
- Zabawne Gerard. – oburzył się
jego kolega z klubu.
- To jedziesz ze mną, czy nie?
- Jadę, jadę… - pokazał mu
język, a wtedy dołączyli do nas Pedro i Carolina. – I jeszcze
chciałbym was tu wszystkich zaprosić w niedzielę do siebie.
Urodziny mam w poniedziałek, ale imprezkę robię w niedzielę. Nie
ma odmowy. Widzę was wszystkich. – uśmiechnął się, ale widać
było, że kątem oka spogląda ma szatynkę.
- Na pewno się zjawimy. –
odpowiedział Pedrito. Gerard zabrał Busquetsa, Gabi od razu
poleciała do siebie, dorwała jakąś książkę i już jej nie
było, a mój brat z narzeczoną pojechali na jakieś zakupy. Ja też
postanowiłam gdzieś wyjść.
Kupiłam w kiosku gazetę,
tabliczkę czekolady i sok pomarańczowy. Weszłam do parku i zajęłam
sobie miejsce na ławce, tuż przy placu zabaw. Lubiłam takie
miejsca. W Anglii, gdy przebywałam w parkach, zawsze siadałam
właśnie niedaleko placów zabaw. Lubiłam widok rozweselonych
twarzyczek dzieci, beztrosko się bawiących. Nie, nie mam pociągów
do pedofilii.
Rozłożyłam gazetę i przeglądałam
ogłoszenia o wynajmie mieszkań i propozycji pracy. W końcu z
Gabrielą, nie będziemy ciągle siedzieć Pedro na głowie.
W pewnym momencie obok mojej ławki,
przeszła mała dziewczynka, podążająca za skaczącym po trawie
małym ptaszkiem. Rozejrzałam się. Nikt z placu za nią nie
wyszedł.
- Cześć, a gdzie zgubiłaś
mamusię albo tatusia? – zapytałam ją.
- Tatuś jest przy zjeżdżalni z
moja siostrą. – odpowiedziała, nie zwracając na mnie uwagi. –
Odleciał. – posmutniała, gdy ptak odfrunął.
- A on wie, że tu jesteś? Hmmm? –
dziewczynka spojrzała na mnie i jakby lekko zawstydzona, z uśmiechem
pokręciła główką.
- Zaida! – usłyszałyśmy męski
głos, dobiegający z placu. Obie spojrzałyśmy w tą stronę. W
naszym kierunku podążał znany mi już mężczyzna, trzymający na
rękach młodszą córkę. – Zaida, nie możesz tak odchodzić, nic
mi nie mówiąc. – wytłumaczył jej, stawiając na trawie młodszą
z jego pociech. – Masz szczęście, że trafiłaś na Katherinę. –
uśmiechnął się, spoglądając na mnie. – Dzięki. – puścił
mi oczko. – To właśnie moje dwie niesforne dziewczynki. – obu
rozczochrał włosy.
- Tatusiu! My jesteśmy bardzo
grzeczne! – oburzyła się Zaida.
- Tata cię szukał, więc nie
jesteś. – zaśmiała się trzylatka.
- No już, spokój. – odezwał się
ojciec. – To Zaida i Olaya, a to… - zaciął się przez chwilę.
– Ciocia Kathy. – uśmiechnął się do mnie. Obie automatycznie
podały mi dłonie.
- Bardzo miło mi was poznać. –
uśmiechnęłam się.
- Tato, możemy się iść bawić? –
zapytała Oly.
- Tak, ale nie odchodźcie daleko,
dobrze? – obie skinęły główkami i pobiegły do piaskownicy.
David usiadł obok mnie.
- Są śliczne i przesłodkie.
- W końcu po kimś to musiały
odziedziczyć. – zaśmiał się Villa, na co ja zareagowałam tak
samo. Z wielką chęcią powiedziałabym mu teraz, że nie zaprzeczam
jego słowom, ale przecież tego nie zrobię. – Czego poszukujesz?
– wskazał na gazetę.
- Mieszkania i co najważniejsze to
pracy. Nie mogę być na utrzymaniu brata. – westchnęłam.
- Jesteś fizykoterapeutką, prawda?
- Skończyłam studia w tym
kierunku. – odpowiedziałam. – Wiesz może coś o takiej wolnej
posadzie? – uśmiechnęłam się.
- Tak się składa, że słyszałem
i dziwię się, że Pedro nic ci o tym nie mówił.
- Dlaczego? – zdziwiłam się.
- Jeżeli w Barcelonie mamy baby
boom, to go mamy na całego. Nasza masażystka również jest w
ciąży, więc na jakieś półtora roku mamy wolny ten etat. Zaraz
dam ci numer do odpowiedniego oddziału w biurze. Może akurat ci się
uda. – uśmiechnął się i zaczął szperać w swoim telefonie.
Byłoby cudownie, praca na Camp Nou, w towarzystwie przyjaciół.
Wspaniale! Tylko, żeby to miejsce było jeszcze wolne!
To było coś dziwnego, a może
nie… Inaczej, coś nie do wytłumaczenia. Znałem ją już
wcześniej, wiedziałem, że jest piękną dziewczyną. Teraz już
kobietą. Wiedziałem, że chłopaki mówili o mnie ostatnimi czasy,
że jestem jak wrak człowieka. Napędza mnie tylko piłka i
spotkania z dziewczynkami. Wczoraj, u Pedra podszedł do mnie Xavi i
z uśmiechem powiedział do mnie: ‘Widzisz stary, co potrafią
zrobić z nami kobiety? Nasze życie staje się lepsze, ale uważaj,
to siostra naszego kumpla.’ Klepnął mnie w ramię i poszedł
dalej. Nie wiedziałem, że to aż tak widać, że dobrze się czuje
w towarzystwie Katheriny. Oboje dobrze się rozumieliśmy, oboje
zostaliśmy zdradzeni i zranieni. Dobrze nam się rozmawiało. Teraz
podawałem jej numer do biura. W przyszłym tygodniu mieliśmy zacząć
już treningi, a ona może być na terenie stadionu za każdym razem.
Być na każdym meczu i wyjeździe.
Z resztą dlaczego ja sobie aż tak
sobie zaprzątam tym głowę? Co to ma być? Nawet jeżeli, to
przecież ja nie mam szans u takiej młodej i wspaniałej dziewczyny.
Na samą myśl o niej, uśmiech wskakiwał mi na twarz, a to wszystko
po dwóch spotkaniach, na których wymieniliśmy nasze pierwsze
prawdziwe rozmowy.
- Zadzwoń, z tego co wiem,
jeszcze nie znaleźli zastępstwa. – uśmiechnąłem się, podając
jej swój telefon z obiecanym numerem.
- Dziękuję, na pewno zadzwonię.
– odpowiedziała uradowana, spisując numer. Jej uśmiech był
najpiękniejszą rzeczą, jaką teraz widziałem. Sprawiał, że sam
się radowałem. To samego mnie zadziwiało, co sprawiała ta
dziewczyna swoją obecnością.
________________________
Moim zdaniem nudny rozdział, ale pozostawiam go Wam do oceny :)
A i muszę się z Wami tym podzielić ^^
Normalnie się zakochałam na nowo *_*
Jaki Davidek jest skromniutki i kochaniutki haha :D Myślę, że On i Cathy pasują do siebie, ale przed nimi jeszcze długa droga. Czekam na nowość :)
OdpowiedzUsuńTo miło ze strony Davida, że zainteresował się życiem Kathy, jeśli tak to można ująć. Niby niewielki gest, ale może odcisnąć spore piętno w późniejszym życiu. Może dzięki tej pracy zaiskrzy między nimi?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Spotkanie w parku okazało się być świetną okazją do rozmowy;) David jest taki kochany,że normalnie chciałabym go mocno przytulić;) Praca w takim samym klubie z pewnością zbliży do siebie naszych głównych bohaterów;D
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny;)
Buziaki
Ale z Davidka tatuśek xd Rozdział jak zawsze świetny, czekam na nowy odcinek ;)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award. Pytania,na które musisz odpowiedzieć znajdziesz na moim blogu ( you-can-fix-everything.blogspot.com) w zakładce Liebster Award,którą możesz zobaczyć po prawej stronie bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
Bożee czy tylko ja kocham Olaye i Zaidę?? No i David jest baardzo miły i chyba cos zaiskrzyło ;> No i Pedro staje się nadopiekuńczym przyszłym tatuskiem haha Pzodrawiam i czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńmale-jest-wredne.blogspot.com ---> Zapraszam na czternastkę :P
zapraszam na nowy rozdział: amor--sin--fronteras.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDavid! <3 Miluśki jest :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
Ummmm *.* David na placu zabaw to musial byc cudowny widok. Bardzo mi sie tez podobalo, ze przedstawilas rowniez punkt widzenia Villi a nie tylko dziewczyn. Pozdrawiam i czekam na nastepny ;*
OdpowiedzUsuń5 na http://estar-conmigo.blogspot.com/. Zapraszam!
UsuńFajnie by było gdyby Katherina dostała pracę na Camp Nou.
OdpowiedzUsuńBitwa na poduszki świetna. :D