Wszyscy
spędziliśmy tą noc w hotelu, w którym były zorganizowane
urodziny Busquetsa. Rano do domu odwiózł mnie David, z którym
praktycznie spędziłam cały wieczór i noc. Bez skojarzeń!
Rozmawialiśmy, tańczyliśmy i wygłupialiśmy się, a co
najważniejsze, poznawaliśmy się. W pewnym momencie, pewnie też za
sprawą procentów, oboje się otworzyliśmy i opowiedzieliśmy sobie
o naszych nieudanych związkach, ja o Aaronie, a Villa o byłej
żonie. Mnóstwo usłyszałam też o dziewczynkach i o tym, jak kocha
piłkę nożną. Opowiadaliśmy o sobie.
- Dziękuję za odwiezienie i za
wczorajszy wieczór. – uśmiechnęłam się do bruneta, który
właśnie podjechał na podjazd willi mojego brata.
- Nie ma sprawy. – odpowiedział.
– Ja też miło spędziłem ten czas.
- Dziękuję i do zobaczenia. –
zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek.
- W takim razie do jutra. –
odpowiedział, gdy wysiadałam z jego samochodu. Pomachałam mu
jeszcze i odjechał. Jutro wielki dzień, a mianowicie, mój pierwszy
raz w pracy na Camp Nou, a chłopaki mają pierwszy trening i badania
na nowy sezon.
Gabi wróciła wcześniej z Pedro i
Caroliną. Weszłam do domu. Przywitała mnie cisza, więc obstawiam,
że cała trójka śpi po takiej nocy. Jednak po chwili z kuchni
dobiegł mnie dźwięk, zamykającej się lodówki, a z pomieszczenia
wyszedł Pedro, w samych spodniach od dresu, przyssany do butelki z
wodą mineralną.
- Dobrze, że już jesteś! Muszę
ci sprzedać newsa! – zawołał jak tylko mnie zobaczył.
- Zamieniam się w słuch. –
zaśmiałam się, siadając na kanapie w salonie.
- Wczoraj gdy szukałaś Gabrieli…
Znalazłem ją i kazałem iść przed hotel. – zaczął.
- No tak, i? – nie wiedziałam o
co mu chodzi.
- Znalazłem ją w pokoju hotelowym,
nie samą… Z Sergio. Wiesz co robili? – mówił.
- No chyba nie… - odchrząknęłam
z szeroko otwartymi oczami.
- Nie! – zareagował
natychmiastowo brunet. – Całowali się. – szepnął.
- Serio?! – wyszczerzyłam się i
zerwałam z miejsca.
- Gdzie ty idziesz? – zdziwił się
mój brat.
- No jak gdzie?! Do niej! –
odpowiedziałam i pobiegłam na piętro. Wpadłam do jej pokoju.
Smacznie spała, otulona w kołdrę, w białej pościeli. O nie, tak
dobrze to jej nie będzie. Podeszłam do jej łóżka i chwyciłam za
kołdrę, pociągnęłam ją w swoją stronę, odsuwając się przy
tym. Gabi, razem z pościelą sturlała się na ziemię.
- Zwariowałaś?! – zawołała,
nagle się budząc.
- No chyba ty! Całowałaś się z
Sergio i ja nic nie wiem! – pisnęłam, podając jej dłoń, by
pomóc jej się podnieść.
- Skąd wiesz? – zrobiła wielkie
oczy, a ja po prostu stanęłam z założonymi rękami i ciągle
patrzyłam na nią podejrzliwie. – Gadaliśmy, piliśmy i znów
gadaliśmy, no i od słów przeszło do czynów. Procenty zawirowały
i bum! Zaczęliśmy się całować! – rozłożyła ręce. – A
tobie powiedział Pedro? – dodała. Skinęłam głową, nie
zmieniając swojej postawy, ale długo nie wytrzymałam,
wyszczerzyłam się i przytuliłam mocno do niej.
- To mogę być druhną na waszym
ślubie? – zażartowałam.
- Spadaj! To NIC NIE ZNACZYŁO! –
zaczęła się bronić z naburmuszoną miną.
- Dobra, dobra. Idź dalej spać. –
rozmierzwiłam jej włosy i roześmiana wyszłam z jej pokoju.
- Ale naprawdę nic to nie znaczyło!
– usłyszałam jeszcze jej głos.
Związałam włosy i ostatni raz
spojrzałam do lustra. Miałam na sobie swoje czarne trampki, wygodne
jeansy oraz służbowy T-shirt, bordowy z niewielkim granatowym
herbem na lewej piersi. Jestem przyzwyczajona, że w pracy ma mi być
wygodnie, a strój nie może mi krępować ruchów, a tradycyjnego
uniformu masażysty wprost nienawidzę!
Chłopaki w tym momencie mieli
kończyć taki pierwszy mini trening po wakacjach, a za pół godziny
mieliśmy wystartować z badaniami, a wtedy już kitel muszę
założyć. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, uchyliły się i
do środka zajrzał brunet, charakteryzujący się swoim przecinkiem
pod ustami.
- Cześć, można? – zapytał z
uśmiechem.
- Pewnie, wchodź.
- Wszyscy się cieszymy, że tu
pracujesz. – uśmiechnął się, siadając na rogu łóżka do
masażu, a ja oparłam się o biurko.
- Ja jeszcze bardziej. Mogę
pracować w swoim zawodzie, a na dodatek we wspaniałej atmosferze, z
ludźmi których znam nie od dziś. – uśmiechnęłam się
praktycznie sama do siebie. David wtedy ciężko westchnął. – Co
się dzieje? – zapytałam, spoglądając na niego pytająco.
- Martwię się tymi dzisiejszymi
badaniami. – westchnął. – Co jeżeli będzie coś nie tak? Mam
już swoje lata, a poza tym… - mówił, ale mu przerwałam.
- David! Nie masz o co się martwić.
Posłuchaj, Jose, Xaviemu, Victoriwi, Carlesowi i Ericowi też już
stuknęła trzydziestka i się tym tak nie zadręczają, a co
najważniejsze, wasz nowy trener liczy na ciebie. – podeszłam do
niego.
- No, ale… - zaczął, a ja znów
weszłam mu w słowo.
- Nie ma żadnego ale. Taki spięty
i zdenerwowany na pewno dużo z siebie dasz. – zakpiłam,
przewracając oczami. – Ściągaj koszulkę i kładź się. –
powiedziałam.
- Co proszę? – zapytał lekko
rozbawiony.
- Będziesz moim pierwszym pacjentem
tutaj. – uśmiechnęłam się. – Połóż się i pomysł o czymś
przyjemnym.
Zrobił to co powiedziałam. Podeszłam
i zaczęłam robić swoje. Jego ciało i mięśnie były naprawdę
spięte.
- Jesteś aniołem z boskimi
dłońmi. – powiedziałem, dosłownie czując się jak w niebie, na
co ona odpowiedziała śmiechem.
Tego mi było trzeba, odprężenia
się. Od wczoraj zadręczałem się myślami na temat tych badań. O
niczym innym nie myślałem. Rozmowa z młodą Rodriguez mi pomogła,
no i teraz ten masaż… Miałem ochotę zadać jej jedno pytanie,
ale nie wiedziałem co odpowie. Zaryzykuję.
- Poszłabyś ze mną na weselę
mojej siostry?- przez chwilę zwolniła swoją czynność, ale się
nie dziwię, mnie takie pytanie też by zaskoczyło. – Praktycznie
to obu sióstr… Aida wychodzi za mąż za dwa tygodnie, a Elsa za
półtora miesiąca. Mama mówi, że to rok wielkich wydarzeń. Mój
rozwód i wesela dziewczyn. – paplałem. – To jak? – zapytałem
niepewnie.
- Chyba tak. – odpowiedziała,
a ja wyobraziłem sobie jej śliczny uśmiech.
- Dziękuję. – odrzekłem.
Do sali badań wchodziliśmy
piątkami, kolejno, zgodnie z naszymi numerkami na koszulkach.
Przekroczyłem próg, wspólnie z Xavim, Andresem, Alexisem i Leo. W
środku była już Katherina, stała przy bieżni, przy monitorze z
pomiarami. Podniosło mnie na duchu, to że tu jest. Nie denerwowałem
się tak. Pierwszego na bieżnię wysłali mnie. Kathy zajęła się
przyczepianiem białych przyssawek do mojej klatki piersiowej i
podłączaniem mnie do tej całej aparatury. Robiąc to, była
delikatna, a co chwila spoglądaliśmy na siebie i uśmiechaliśmy
się.
Po wszystkim sztab zarządził
krótką przerwę, a ja zwróciłam się go głównego lekarza.
Zapytałem o wyniki, a ten się zaśmiał i poklepał po ramieniu.
- Panie Villa, ma pan zdrowie i
kondycję, jakiej nie jeden młodzik pozazdrościł by panu w wieku
trzydziestu lat.
Ucieszyłem się niezmiernie po
tych słowach. Wyleciałem z gabinetu cały w skowronkach. Akurat na
korytarzu stała Katherina.
- Jest wszystko w porządku. –
uśmiechnąłem się i mocno do niej przytuliłem.
- A nie mówiłam? – zaśmiała
się.
- Ej, co to za czułości? –
usłyszeliśmy głos Fabregasa. – Ja też tak chcę! – zawołał
i przytulił się do naszej dwójki.
______________________________
Taka fajna scenka z Kat i Davidem ^^ Jedna z moich ulubionych :)
A tak właściwie, to zaraz zmykam na meczyk! Haa! Visca el Barca <333